Polak - Norweg dwa bratanki
Lucyna Muniak
Fot.
- To musi być fascynujący kraj i muszą tam mieszkać dobrzy ludzie, skoro ci, którzy stamtąd pochodzą, tak pięknie śpiewają - mówiła babcia, kiedy Bente Titelstad była małą dziewczynką. Tak rozpoczęła się jej fascynacja Polską.
W jej rodzinnej, w większości protestanckiej Danii, po II wojnie światowej mieszkało wielu Polaków. Pięknie śpiewali - przy pracy, po jej zakończeniu...
- To musi być fascynujący kraj i muszą tam mieszkać dobrzy ludzie, skoro ci, którzy stamtąd pochodzą, tak pięknie śpiewają - mówiła babcia, kiedy Bente Titelstad była małą dziewczynką. Tak rozpoczęła się jej fascynacja Polską.
W jej rodzinnej, w większości protestanckiej Danii, po II wojnie światowej mieszkało wielu Polaków. Pięknie śpiewali - przy pracy, po jej zakończeniu i w czasie modlitwy. To wtedy babcia Bente tak dobrze się o nich wyrażała. Mijały lata, Bente wyszła za mąż, zamieszkała w Norwegii. Słowa babci zapadły jej głęboko w pamięć i serce. Po latach nadarzyła się okazja, aby przyjechać do kraju nad Wisłą.
Długoletnia przyjaźń
Po raz pierwszy przyjechała tu w 1978 roku wraz z rodziną i się zakochała. Tak wiele im się tu podobało. Ludzie byli życzliwi, a zabytki wspaniałe. Podczas wojaży interesowały ich stare, drewniane kościoły. Przy okazji wycieczki z Bydgoszczy do Gniezna, przy drodze zauważyli drewniany kościół pw. św. Jakuba Apostoła w Modliszewku. Do złudzenia z zewnątrz przypominał im ich rodzimą świątynię. Postanowili go zwiedzić. Na spotkanie rodzinie wyszedł starszy mężczyzna, nieżyjący już kościelny Walerian Bubacz. Pozwolił im go obejrzeć.
Drewniana, barokowa świątynia z XVIII wieku zrobiła na turystach ogromne wrażenie. Jeszcze większe wywarł na nich mężczyzna, który ich powitał. Zaprosił do domu, poczęstował herbatą. Ta krótka wizyta zaowocowała wieloletnią przyjaźnią rodziny Titelstad z Bergen i ich sąsiadów z mieszkańcami niewielkiej wsi Modliszewko nieopodal Gniezna.
Na początku lat osiemdziesiątych, kiedy Polacy przeżywali kryzys gospodarczy, Norwegowie postanowili pomóc swym przyjaciołom z Polski. Organizowali pomoc humanitarną, do parafii przybywały transporty z odzieżą, żywnością, odżywkami dla dzieci. W Bergen katolickie siostry franciszkanki prowadziły wówczas szpital. Dzieliły się z Polakami sprzętem rehabilitacyjnym oraz lekami. Wszystkie dary były przyjmowane z wdzięcznością nie tylko przez mieszkańców parafii, ale także rozsyłane do okolicznych wspólnot. Z biegiem czasu swą opieką Norwegowie otoczyli również podopiecznych z domu dziecka prowadzonego przez siostry służebniczki w Gnieźnie.
Ekumenizm w praktycznym wymiarze
Oczywiście, przyjaźń między katolikami z Modliszewka a protestantami z Bergen nie polegała tylko na wsparciu materialnym. Rodziny norweskie odwiedzały swych polskich przyjaciół i odwrotnie. Wszyscy znali swoje smutki, troski i radości. Dlatego w 1988 roku, kiedy do Norwegii dotarła wiadomość o spaleniu się kościoła w Modliszewku, Norwegowie nie pozostali obojętni. Szybko uruchomili pomoc. Siostry franciszkanki z Bergen organizowały festyny połączone ze zbiórką pieniędzy na odbudowę kościoła, a Bente Titelstad zachęcała do uczestnictwa w nich swych przyjaciół.
Dzięki ofiarności i zaangażowaniu wielu mieszkańców Bergen parafia pw. św. Jakuba Apostoła oprócz pomocy pieniężnej otrzymała wkrótce m.in. komplet szat i naczyń liturgicznych, a także kompletną instalację elektryczną w nowym kościele. - Teraz możemy mówić o świątyni w Modliszewku, że jest trochę nasza - uśmiecha się pani Bente.
Do dziś więzy przyjaźni nie zostały zerwane. Wzajemna sympatia nadal jest widoczna. Teraz powoli zaprzyjaźniają się już dzieci i nierzadko wnuki tych, którzy pod koniec lat siedemdziesiątych rozpoczęli tę znajomość…