Logo Przewdonik Katolicki

Białaruska pustynia

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Z księdzem Wiaczesławem Barokiem, proboszczem parafii rzymskokatolickiej pw. św. Józefata Kuncewicza Rosony ze wschodniej Białorusi, rozmawia Jadwiga Knie-Górna Jest Ksiądz pierwszym kapłanem diecezji witebskiej, którego tuż po święceniach skierowano na parafię do Rason... - Słowo "parafia" może nie jest najtrafniejsze, bowiem na miejscu nie zastałem dosłownie nic. W zachodniej...

Z księdzem Wiaczesławem Barokiem,
proboszczem parafii rzymskokatolickiej pw. św. Józefata Kuncewicza Rosony ze wschodniej Białorusi, rozmawia Jadwiga Knie-Górna



Jest Ksiądz pierwszym kapłanem diecezji witebskiej, którego tuż po święceniach skierowano na parafię do Rason...
- Słowo "parafia" może nie jest najtrafniejsze, bowiem na miejscu nie zastałem dosłownie nic. W zachodniej części Białorusi, gdzie żyło wielu Polaków, pomimo prób ateizacji, przetrwała zarówno wiara, jak i świątynie. Natomiast na wschodzie, gdzie duszpasterzuję, przerwa religijna trwała osiemdziesiąt lat. W tym czasie powstała tutaj ogromna religijna pustynia.

Nie było świątyni, ale zapewne byli ludzie, którzy czekali na Księdza…
- Niestety nie. Na pierwszą Mszę Świętą, którą odprawiłem w miejscowym Domu Kultury, przyszło zaledwie dziewiętnaście osób. Późniejsze Eucharystie sprawowane były w osiedlowym mieszkaniu. Nie dziwiły mnie pytania: po co ksiądz przyjechał?; po co tworzyć parafię? Byłem świadomy, że trafiam na trudny teren, jednak nie sądziłem, że spotkam taki chłód religijny. Ponieważ skierował mnie tu Pan Bóg, energicznie wziąłem się do budowy fundamentów mojej przyszłej parafii. Obecnie rolę kaplicy, biura parafialnego, sal katechetycznych, jak i mojego mieszkania pełni mały stumetrowy domek.

Walczy Ksiądz z ateizacją, ale też pewnie z reżimem politycznym?
- To prawda, pierwszy taki przykry incydent przeżyłem po otrzymaniu placu pod budowę nowego kościoła, który mieścił się w centrum miasta. Nagle dowiedziałem się, że plac nam odebrano. Oficjalnie, oczywiście, nie otrzymałem żadnej informacji, dlaczego tak się stało. Nieoficjalnie usłyszałem, że Kościół prawosławny zaprotestował przeciwko tej budowie. Skoro cerkwie znajdują się na obrzeżach miasta, to świątynia katolicka nie może mieć lepszego położenia. Mam nadzieję, że naszej budowie sprzeciwiły się osoby niewierzące, a nie bracia prawosławni.

Jak zatem układają się Księdza stosunki z prawosławiem?
- To jest trudne pytanie. Hierarchowie Kościoła prawosławnego nie szukają kontaktu, a tym bardziej dialogu z Kościołem katolickim. Natomiast wierni prawosławni są bardzo otwarci i przyjaźnie do nas nastawieni. Uważają, że przede wszystkim należy szukać wszystkich elementów, które łączą nasze wyznania, a nie tego, co je dzieli. Bezustannie szukam dróg porozumienia z miejscowym prawosławnym batiuszką, niestety z jego strony wciąż czuję wrogość. Kiedy po raz pierwszy chciałem się z nim przywitać, to nawet ręki nie chciał mi podać.

Z czego ta niechęć wynika?
- Myślę, że ze zwykłego strachu przed naszym dobrym wykształceniem. Księża katoliccy w odróżnieniu od prawosławnych, którym wystarczy paromiesięczny kurs, kończą studia wyższe. Skoro nie zna się dobrze teologii, a więc wiernym nie można dobrze wytłumaczyć prawd wiary, to pozostaje jedno - wrogość wobec katolików. Dochodzi czasem do absurdalnych sytuacji. Batiuszka swoim wiernym mówi, że nie mają po co chodzić do naszego kościoła, bo ksiądz jest gorszy od diabła. Efekt takiego mówienia jest taki, że prości ludzie, którzy mają swój rozum, przychodzą do mnie z pytaniem, dlaczego on tak mówi.

Dochodzą do nas niepokojące informacje o złym traktowaniu Polaków na Białorusi. Czy ta nieprzyjazna atmosfera ma konkretne przełożenie na pracę w parafii?
- Prezydent Łukaszenka nieustannie szuka konfliktu. W państwie, w którym panuje reżim totalitarny i nie ma wolności, trzeba szukać wroga, obecnie jest nim Związek Polaków na Białorusi. Polityka Łukaszenki przekłada się oczywiście także na mój codzienny tryb pracy, np. na akceptację budowy nowej świątyni czekaliśmy aż pięć lat! Burmistrz Rason powiedział mi wówczas wprost: jak chcesz walczyć o zachowanie pierwszego placu, to walcz, ale jak chcesz budować kościół, to radzę, wybierz inne miejsce. Białoruś żyje w jednym wielkim kłamstwie. W mediach przedstawia się radosny i obfity obraz Białorusi. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Nie ma wprawdzie głodu, ale na peryferiach i w kołchozach ludzie zarabiają, w przeliczeniu na polskie złotówki, około stu złotych miesięcznie. Natomiast ceny w sklepach białoruskich są bardzo zbliżone do polskich. Niektóre są nawet o wiele wyższe, np. materiałów budowlanych. W społeczeństwie wyczuwa się strach. Ludzie bojąc się prześladowań, rezygnują z angażowania się w jakąkolwiek działalność, także kościelną i charytatywną. Moja "wolność" na Białorusi wygląda w ten sposób, że bez zezwolenia nie mam prawa pójść do szkoły, szpitala oraz do tych wszystkich miejsc, których wcześniej nie odwiedzałem.

Nie wygląda Ksiądz na osobę, która jest tej "wolności" posłuszna.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki