Od kapliczki do kapliczki
Ks. Mariusz Pohl
Fot.
Kapliczki przydrożne to nieodłączny element polskiego krajobrazu. Towarzyszą nam w wielu miejscach, przypominając dyskretnie o Bożej obecności, o sakralnym wymiarze życia.
Szczególne zagęszczenie kapliczek następuje przy pielgrzymich szlakach na Jasną Górę, opiszę jeden z nich, z Kalisza. Piesza pielgrzymka kaliska wędruje tym szlakiem już po raz 368. To cała historia i tradycja,...
Kapliczki przydrożne to nieodłączny element polskiego krajobrazu. Towarzyszą nam w wielu miejscach, przypominając dyskretnie o Bożej obecności, o sakralnym wymiarze życia.
Szczególne zagęszczenie kapliczek następuje przy pielgrzymich szlakach na Jasną Górę, opiszę jeden z nich, z Kalisza. Piesza pielgrzymka kaliska wędruje tym szlakiem już po raz 368. To cała historia i tradycja, zapisana nie tylko dziejami pieszych wędrówek, ale także utrwalona ciągiem krzyży i kapliczek - świętych drogowskazów na jasnogórskim szlaku.
Chyba najbardziej wzruszające są te małe, zawieszone na drzewie, niczym budki dla ptaków, ozdobione płotkiem imitującym balkon i zatkniętą za nim wiązanką trochę już zasuszonych polnych kwiatów. Nieraz za zakurzoną szybkę są zatknięte święte obrazki, zwykle wyblakłe od słońca i zmyte deszczami: ktoś je tam wsunął w nadziei, że jeszcze przysporzy świętości temu miejscu.
Wewnątrz kapliczki najczęściej znajdujemy figurkę lub oleodruk z Matką Boską. Ale w Klonowej małą kapliczkę na słupie zamieszkiwali pospołu Matka Boska z Lourdes, Pan Jezus Miłosierny, dwa aniołki, a w tle widniał obraz Bożego Narodzenia z kilkunastoma postaciami. Bardzo popularna jest Matka Boża Licheńska - Bolesna Królowa Polski, z białym orłem na piersiach i smutnymi oczami. Przy tym szlaku przeważa jednak wyobrażenie Matki Bożej Częstochowskiej. Jeden z wizerunków jest odlany w ołowiu: zoksydowany na szary kolor, uzyskuje niezwykłą wyrazistość dopiero w niskich promieniach zachodzącego słońca.
W starej kapliczce na wierzbie w Jeżopolu widać jeszcze starszą, drewnianą figurkę św. Jana Nepomucena. Można go rozpoznać po rozwianej komży ze stułą, kanonickim birecie i natchnionym wyrazie twarzy, niestety, mocno zoranej przez korniki. Co dziwne: poza przydrożnym rowem, nie widać w pobliżu żadnej rzeczki ani mostu, które mógłby strzec od powodzi. Może więc ma tylko bezpiecznie prowadzić grzeszników do nawrócenia i spowiedzi?
Odkrywamy te kapliczki w najmniej oczekiwanym momencie: na wyniosłej lipie, jednej z wielu w długim, przydrożnym szpalerze, lub na krzywej gruszy, samotnie stojącej pośrodku pola, tuż za rowem; albo pośrodku leśnych ostępów, przybitą do sękatej sosny. Jedna, nieopodal mostu na Łużycy, zdobi wiekowe drzewo na zakręcie drogi: może ma strzec kierowców przed nieostrożną jazdą i wypadkiem? Ale i tak drzewo zostało kiedyś poważnie okaleczone: czy Matka Boża z kapliczki uratowała pasażerów przed śmiercią?
Co ciekawe: choć kapliczki są zawieszone bardzo blisko drogi, to jednak mało kto ze współczesnych pielgrzymów je zauważa. Są niepozorne, zwykle nieco już wyblakłe, nie przyciągają wzroku krzyczącymi napisami i nie mogą konkurować z jaskrawymi kolorami reklam. A człowiek zwraca dziś uwagę tylko na to, co głośne i co "daje po oczach" błyskającym światłem lub szokującą formą. A w tej konkurencji kapliczki nie mają szans. Dlatego wobec tylu przechodzimy obojętnie, nawet ich nie dostrzegając. A one się nie narzucają, tylko z pokorą trwają w pełnieniu swej misji dawania świadectwa. Kiedy rozbudzi się w nas wrażliwość, byśmy to świadectwo potrafili dostrzec i przyjąć? Czy nie będzie już wtedy za późno? Czy te kapliczki tego doczekają?
Inaczej ma się sprawa z kaplicami dużymi: w formie i wielkością przypominającymi budki telefoniczne. Nie sposób ich nie zauważyć, zwłaszcza, gdy są wyeksponowane ogródkiem kwiatowym albo pachnącymi krzakami róży, gdzieś przy skrzyżowaniu dróg. Ludzie o nie dbają, a już szczególnie potomkowie fundatorów, których nazwiska są wyryte gdzieś u dołu postumentu. A takie kapliczki wymagają dbałości: trzeba je pobielić, co jakiś czas wyfugować zaprawę między cegłami albo otynkować ściany. Mały dach musi być na bieżąco poprawiany, by nie przeciekał. No i ozdoby z kolorowych wstążek wymagają więcej zachodu.
Kaplica św. Józefa od lat jest miejscem tradycyjnej modlitwy pielgrzymów za tych, którzy zakończyli już szlak doczesnej wędrówki. Kto będzie następny? Dla kogo ta modlitwa będzie ostatnią? Pamiętam panią Zofię, weterankę pielgrzymowania, która na Jasną Górę zmierzała już chyba pięćdziesiąty raz, jak drżącymi rękami zapalała świeczkę i stawiała ją we wnęce kapliczki, u stóp św. Józefa, patrona dobrej śmierci. W jej wieku człowiek zastanawia się już na serio, czy dane mu będzie jeszcze doczekać następnego lata.
Od Wielunia liczba kapliczek narasta. To już szlak wiodący wprost do Częstochowy, więc i liczba pieszych pielgrzymek się zwiększa. A od Krzepic istne zagęszczenie, zwłaszcza wizerunków Ikony Jasnogórskiej. Przepiękna drewniana kapliczka koło cmentarza, z podwójnym gontowym daszkiem. Kapliczka jest nowa, z 1997 r., ale nawiązuje do starego, klasycznego stylu. Za szkłem oblicze Matki Bożej i dedykacja: "W podzięce za "Blask dawnych Krzepic" - Autor".
Wiele kapliczek ma swój wymiar dydaktyczny: są lekcjami wiary i katechizmu. Nazywało się to: Biblia pauperum - księga ubogich. To pierwowzór współczesnych komiksów, czyli obrazkowe przedstawienie pewnych treści. Kapliczki takie powstawały w latach, kiedy mało kto czytał Biblię - tu mógł zetknąć się ze Słowem Bożym, przemawiającym żywo do wyobraźni poprzez obraz. Na przykład wizerunek Chrystusa z laską pasterską, w otoczeniu dwóch owieczek i podpis: "Jam jest pasterz dobry, znam moje i znają mnie moje".
Przy tym częstochowskim szlaku, przy innych drogach, także i w naszej najbliższej okolicy, stoją i wiszą kapliczki stare i nowe, stylowe i kiczowate, duże i małe. Piękno przeplata się w nich z wiarą i prostą, szczerą, ludową pobożnością. Przypatrując się im, spróbujmy odkryć i docenić ten dwojaki wymiar: estetyczny i religijny. Nacieszmy oczy pięknem, a serce wzmocnijmy wiarą.