Kobieta sędzia
ks. Tadeusz Hanelt
Debora zdawała sobie sprawę, że oczy wszystkich zwrócone są na nią, jako sędziego Izraela. Miała też świadomość, że nie umie posługiwać się mieczem, zresztą walka z wrogami nie jest domeną kobiet.
Idąc z Betel do Rama, w krainie Efraima, doświadczony wędrowiec mógł dostrzec dopływający do drogi strumyk. Podążając w górę jego biegu, dotarłby zapewne do niewielkiej...
Debora zdawała sobie sprawę, że oczy wszystkich zwrócone są na nią, jako sędziego Izraela. Miała też świadomość, że nie umie posługiwać się mieczem, zresztą walka z wrogami nie jest domeną kobiet.
Idąc z Betel do Rama, w krainie Efraima, doświadczony wędrowiec mógł dostrzec dopływający do drogi strumyk. Podążając w górę jego biegu, dotarłby zapewne do niewielkiej dolinki, u krańca której znajdował się pagórek, skąd tryskał ów strumień. Woda obdarzała szczodrze dolinę, powodując bujny rozrost roślinności. Na środku dolinki rosła palma. Jej gałęzie zwracały się na wszystkie strony, dając dobrotliwy cień.
Sędzia w Izraelu
Pod palmą siedziała na kamiennej ławce Debora. Przed nią stało w dumnej postawie dwóch mężczyzn. Przybyli do niej, jako do sędziego w Izraelu, aby rozsądziła między nimi spór. Debora od niedawna została uznana przez Izraelitów za sędziego. Roznoszące się po kraju wieści o jej roztropności i mądrości spowodowały, że Izraelici uznali, iż to ją właśnie Bóg przysłał i wybrał na sędziego Izraela.
Nie była to łatwa decyzja. Kobieta należała do swego męża i to on, w sprawach publicznych, zawsze ją reprezentował. Musiała być mu posłuszna. Lappidot, mąż Debory, za żadną cenę nie chciał się zgodzić, by ogłoszono jego żonę sędzią w Izraelu. Nigdy nic takiego dotąd się nie zdarzyło w dziejach narodu. Gdy naciski sąsiadów i przedstawicieli rodu spoza krainy Efraima, okazały się nie do pokonania, zwrócił się do Debory z pytaniem, czy chce być jego żoną, czy sędzią. Połączenie obu funkcji uważał za niemożliwe. Uważał, że żona nie może być ważniejsza od męża ani występować publicznie przed mężczyznami. Był pewny, że Debora, jako posłuszna i kochająca żona, przychyli się do jego zdania. Jednak Debora stwierdziła, że pragnie pozostać jego żoną, że go kocha, ale nie może sprzeciwiać się woli Boga. „Muszę być posłuszna Bogu, ale bardzo bym cierpiała, gdybym cię straciła” – wyjaśniła mężowi. Wtedy Lappidot ustąpił. Otaczał ją opieką i chronił przed zbyt gwałtownymi mężczyznami, którzy przybywali przed jej sąd.
Po wkroczeniu do Ziemi Obiecanej szczepy izraelskie rozeszły się po ziemi kananejskiej i osiadły na terenach, które przeznaczył im Jozue, mniej lub bardziej zgodnie współżyjąc z dotychczasowymi gospodarzami tej ziemi – Kananejczykami. Po śmierci Jozuego nikt nie sprawował żadnej centralnej władzy nad Izraelem. Zgodnie uznawano władzę Boga Jahwe, ale w praktyce każdy szczep, ba, nawet każdy ród, rządził się sam. Sytuacja ta prowadziła do częstych wojen różnych szczepów z sąsiednimi ludami, ale także do niemal nieustannych wybuchających niesnasek między rodami i szczepami izraelskimi. Od czasu do czasu, gdy wrogowie gnębili Izraela wiele lat, a wołanie o pomoc do Boga było uporczywe, Pan posyłał im sędziego, który wyrokował w sporach wewnętrznych i bronił przed wrogiem zewnętrznym.
Groźba kananejska
Zanim Debora została uznana za sędziego w Izraelu, wiele lat nikt nie sprawował tej funkcji, a dwadzieścia lat ciążyła nad nim żelazna ręka Jabina, króla Chazoru. Było to miasto na północy Galilei, czyli jak wtedy mówiono, na terenie przyznanym pokoleniu Neftalego. Wodzem wojsk Jabina był Sisera, mniejszy władca, panujący w dolinie Ezdrelonu nad miastem u wschodniego zbocza Karmelu – Charoszet-Haggoim. Jabin wyraźnie dążył do zniszczenia Izraelitów na swoim terenie. Nieustannie się zbroił. Dysponował nawet najstraszniejszą bronią tamtych czasów – żelaznymi rydwanami. Miał ich już dziewięćset – po przekroczeniu liczby tysiąca zamierzał wydać Izraelitom wielką bitwę i zmieść ich z powierzchni ziemi.
Wołanie o pomoc dochodziło przede wszystkim ze strony Neftalego, ale zagrożone były także sąsiednie szczepy: Zabulona, zamieszkującego południową Galileę, i Issachara, mieszkającego bardziej na południe, w dolinie Ezdrelonu. Debora zdawała sobie sprawę, że oczy wszystkich zwrócone są na nią, jako sędziego Izraela. Miała też świadomość, że nie umie posługiwać się mieczem, zresztą walka z wrogami nie jest domeną kobiet. Musiała zatem wyznaczyć kogoś na dowódcę armii, którą wezwie do walki z Jabinem.
Wybór Baraka na dowódcę
Zdecydowała, że będzie nim Barak, pochodzący z najbardziej narażonego na zniszczenie plemienia Neftalego, z miejscowości Kedesz nad Jeziorem Galilejskim. Wysłała mu posłanie: Oto co nakazał Pan, Bóg Izraela: idź, udaj się na górę Tabor i weź ze sobą dziesięć tysięcy mężów synów Neftalego i synów Zabulona. Przyprowadzę ci do potoku Kiszon Siserę, wodza wojska Jabina, z jego rydwanami i hufcami i dam je w twoje ręce. Barak jednak czując się niepewnie jako wódz, zażądał, aby Debora też wzięła udział w bitwie, przy jego boku. Tylko pod tym warunkiem zgodził się być dowódcą sił izraelskich. Pójdę z tobą – odpowiedziała Barakowi Debora – lecz chwała nie okryje drogi, po której pójdziesz, albowiem przez ręce kobiety Pan wyda Siserę.
Debora opuściła Betel, gdzie mieszkała z mężem, i udała się do Kedesz, siedziby Baraka. Następnie razem z dziesięcioma tysiącami wojowników z plemion Neftalego i Zabulona udali się na górę Tabor. Plan bitwy, który Debora zaproponowała Barakowi, był następujący: należy zebrać wszystkie siły i nieznających się na wojennym rzemiośle rolników izraelskich przyuczyć do walki w miejscu bezpiecznym od wroga. Takim miejscem był płaski szczyt góry Tabor, mający bardzo strome zbocza. Rydwany króla Jabina nie były w stanie wjechać na górę. Następnie należy zmęczyć wroga długim odwlekaniem bitwy. Wreszcie trzeba poczekać na jesienny deszcz moreh, który tak zmiękczy ziemię, że rydwany kananejskie stracą całą swą wartość bojową.
Bitwa nad potokiem Kiszon
Gdy wojska Baraka ćwiczyły się w sztuce wojennej na górze Tabor, zbierały się w ten sposób oddziały z innych szczepów izraelskich. Na sąsiedniej górze Gilboa gromadzili się wojownicy ze szczepów Efraima, Manassesa i Beniamina. Gdy spadł deszcz moreh, Izraelici zeszli z gór. W strugach deszczu zdążali na dół, do potoku Kiszon, który zmienił się w ciągu niewielu dni w rwącą rzekę. Barak umieścił swoje siły w środku między dwoma dopływami Kiszonu, by być chronionym przed atakiem rydwanów, które nie były w stanie przekroczyć rzeki. I rzeczywiście – rydwany topiły się w błocie, jechały bardzo wolno, gdyż były narażone na strzały łuczników izraelskich. Po wybiciu koni wojownicy izraelscy zaatakowali armię Sisery z dwóch stron. Klęska wojsk kananejskich była całkowita. Sisera, wódz ich armii, pieszo uciekał na wschód, w kierunku Jeziora Galilejskiego, gdyż miał całkowicie odciętą możliwość ucieczki do swojego miasta Charoszet-Haggojim. W namiocie Kenitów został zamordowany przez Jaelę. Zwycięstwo Izraela pod wodzą Debory i Baraka było pełne. Wojownicy otoczyli swoich wodzów, zwracając się do Debory słowami pełnymi szacunku: „Matko Izraela”.
Wtedy Debora, która była nie tylko sędzią, ale i nazywano ją prorokinią, zaśpiewała pieśń zwycięstwa:
Skoro wodzowie Izraela stanęli na czele, a lud dobrowolnie ofiarował się do walki
Błogosławcie Pana!
Słuchajcie królowie, nastawcie uszy władcy
Dla Pana będę śpiewała, będę opiewać Pana, Boga Izraela [...]
Tak Panie, niech zginą wszyscy Twoi wrogowie
A którzy Cię miłują, niech będą jak słońce wschodzące w swym blasku
.
Do końca swych dni Debora sądziła Izraela, a kraj żył w pokoju przez lat czterdzieści.