Ojca Stanisława Jarosza wysłuchała Natalia Budzyńska
Ojcowska czystość
– Dawniej myślałem, że czystość jest utrapieniem. Trzy razy odkładałem śluby właśnie ze względu na czystość. Kobiety mi się bardzo podobają i czułem się bezsilny wobec ich urody i moich słabości, a nie chciałem żyć w zakłamaniu.
Jezus mówi: jeżeli spojrzałeś na kobietę pożądliwie, to już się dopuściłeś cudzołóstwa. Boże, przecież ja nie umiem inaczej patrzeć na kobietę! Dopiero później do mnie dotarło, że tu chodzi o intencję: jak chcesz patrzeć, jak chcesz postrzegać, jak chcesz widzieć. I mimo że człowiek jest zmysłowy, to ta świadomość, jak ja chcę patrzeć, jest czymś, co bardzo mi pomogło. Ślub czystości jest wyrazem zawierzenia, bo ludzkimi siłami niczego nie można zrobić. Z tą deklaracją przychodzi łaska i Pan Bóg daje dar czystości.
Kiedyś się zastanawiałem, czemu Pan Bóg mnie posłał, mimo że jestem pełen pożądliwości. Teraz mogę powiedzieć, że właśnie dlatego mnie wezwał, żebym mógł być ojcem.
Skoro mówią do paulina „ojciec”, to on ma być jak ojciec i mieć świadomość własnej seksualności i tego, że jego seksualność już nikomu nie grozi. Seksualność nie jest przywarą, wprost przeciwnie. To, że jest się „jasno wyklarowanym” mężczyzną pomaga być w relacjach, gorzej jest jeśli jest to jakiś „babochłop”.
Po latach widzę, że jest to rzeczywiście dar w kruchym naczyniu. Dalej muszę się pilnować, stale wołam „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”, jednak wiem, że za tym idzie łaska.
Bardzo często grzechy wobec czystości są upokarzające i przez nie Bóg domaga się, abyśmy byli rzeczywiście braćmi, żebyśmy usprawiedliwiali drugiego, nie sądzili go.
Bogactwo ubóstwa
– Ubóstwo to odcięcie pewnych możliwości. Jak mam pieniądze, to one będą moim zabezpieczeniem, poradzę sobie, kupię, załatwię to, co jest mi potrzebne. Z chwilą, gdy nie dysponuję tymi środkami, przez ubóstwo, zdaję się na Kościół, na zakon, na przełożonego.
Ubóstwo pokazuje, na ile jestem podobny do Chrystusa. Etymologię tego słowa łatwo wyjaśnić na przykładzie siostry zakonnej, gdy mówi się o niej: jesteś „u – boga”, nie „u – pana” tylko „u – boga”. Nie w banku, tylko u Boga – tam masz pożywienie, tam masz wszystko, nie musisz mieć pieniędzy. To zakłada moment zaufania do Boga: bądź jak ptaki niebieskie, które nie troszczą się o to, co mają pić, lub jeść. Bogactwo ubóstwa polega na tym, że dosyć łatwo pokazuje, co we mnie siedzi. Okazuje się, że bardzo chciałbym być niezależny, bardzo chciałbym być niepodległy, bardzo chciałbym nie ograniczać się ze względu na środki materialne. Był czas, kiedy trochę krętaczyłem z tym ślubem, naciągałem, a tu jest potrzebna uczciwość, bo Bóg takim, którzy w Nim pokładają nadzieję, daje dużo więcej w innym wymiarze, w wymiarze duchowym.
Gdy zakonnik potrzebuje pieniędzy, to musi iść do przełożonego i go prosić. W przypadku ślubu ubóstwa istotne są dwie rzeczy: być podobnym do Mistrza i mieć nad sobą to narzędzie, które pomaga pełnić ślub posłuszeństwa. Z jednej strony nie dysponuję pieniędzmi i jest to sprzeciw wobec tego świata, a z drugiej strony ubóstwo pomaga być posłusznym.
Pokora posłuszeństwa
– Jeśli ktoś potrafi być posłuszny, to będzie czysty i będzie ubogi. Miałem szczęście, że bardzo wcześnie, jeszcze w seminarium, mój spowiednik powiedział: pilnuj posłuszeństwa przełożonemu, a Bóg ci pomoże upilnować resztę.
Chrystus był posłuszny, uniżył samego siebie, On chciał być posłuszny swojemu Ojcu, więc jeśli ja chcę iść za Chrystusem, to nie mogę być sam dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem. Posłuszeństwo przełożonym kruszy pychę i miłość własną. Trzeba czasami posłuchać głupszego.
Ojcowie Pustyni mówili rzecz kapitalną: świat idzie za rozpustą – my będziemy żyli w czystości, świat chce rządzić przez pieniądze – my będziemy ubogimi, świat ma pomysły pełne pychy i ambicji, to my wybierzemy najgłupszego spośród siebie, żeby go słuchać. Nie mogę powiedzieć, żebym bardzo chciał być posłuszny, ale cieszę się tym, że od kilkunastu lat chcę być posłuszny. Różnie to wychodzi, buntuję się wewnętrznie, widzę, jak pycha bierze górę, ale chcę być posłuszny ze względu na Jezusa Chrystusa.
Posłuszeństwo kruszy kark, ono ma być bezwzględne i całkowite, bez dyskusji. Będąc posłusznym wiem, że nie zbłądzę, jeśli wykonam wolę przełożonego, nawet jeśli ona będzie błędna. Kiedy w dobrej woli poszedłem za nią, Pan Bóg da mi rekompensatę.
Uświęcenie się we wspólnocie
– Kilkanaście lat temu znalazłem drogę dla własnego wzrastania w wierze: jest Słowo Boże, które daje wiarę wtedy, gdy je przeżywam poprzez liturgię, poprzez sakramenty. Ta rzeczywistość jeszcze jest weryfikowana przez wspólnotę. Długi czas byłem krytyczny wobec braci. Po latach dotarło do mnie, że wspólnota jest po to, żebym ja mógł się nawracać, żebym najpierw ja widział swój grzech, a nie po to, żeby mi było dobrze. Prawdziwa wspólnota najpierw pokaże ci, że jesteś grzesznikiem, że sądzisz, że nie akceptujesz. Jeśli się idzie za Słowem Bożym i rzeczywiście ma się otwarte serca na łaskę, to otwiera się pewien przedział, by nie sądzić współbraci, by być wobec nich miłosiernym. Widzę, że owocem życia wspólnotowego jest to, że powoli, coraz częściej, ogarnia mnie myśl, żeby współbrata usprawiedliwić.
Ojciec Stanisław Jarosz – wieloletni przeor klasztorów paulińskich w Warszawie i Toruniu, obecnie definitor generalny (członek Rady Generalnej) Zakonu Paulinów na Jasnej Górze. Znany z programu „Wolność Słowa” w TV PULS. W zakonie 35 lat.