Logo Przewdonik Katolicki

Jak to było w Krotoszynie

Anita Płachetka, Edward Figlak
Fot.

Równe, grube zeszyty, niektóre kolorowe, inne czarno-białe, wiele starych zdjęć i pochylona nad nimi postać. Pałka Madeja, Księżówka w Zakopanem i historia powojennego, krotoszyńskiego KSM Który dzisiaj rok? pytam. Teraz 1947 odpowiada mi 82-letni Edward Figlak, mój dziadek, a równocześnie naczelnik oddziału Katolickiego...

Równe, grube zeszyty, niektóre kolorowe, inne czarno-białe, wiele starych zdjęć i pochylona nad nimi postać. „Pałka Madeja”, „Księżówka” w Zakopanem i historia powojennego, krotoszyńskiego KSM… – Który dzisiaj rok? – pytam. – Teraz 1947 – odpowiada mi 82-letni Edward Figlak, mój dziadek, a równocześnie naczelnik oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w Krotoszynie od 1945 roku.

Zaczęło się zaraz po wojnie. Krotoszyn – małe miasteczko w ówczesnych jeszcze granicach diecezji poznańskiej – nie miał zbyt wielu atrakcji kulturalnych. Działało jedynie kino, raz po raz do krotoszyńskiego Domu Kultury przyjeżdżał teatr z Kalisza. W 1945 roku powstało w mieście Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, a jego naczelnikiem został dwudziestoletni Edward Figlak.

Mieliśmy cztery zastępy po 15-20 druhów, przyciągaliśmy wielu młodych ludzi. W Domu Katolickim przy ul. Kaliskiej 28 w Krotoszynie odbywały się nasze cotygodniowe zbiórki. Trzeba dodać, że ówczesny KSM skupiał wokół siebie młodzież pozaszkolną, stąd należeli do niej uczący się już zawodów młodzi chłopcy – przyszli krawcy, szewcy czy rzeźnicy. Jeśli pogoda dopisywała, zbiórki odbywały się w dużym ogrodzie. Mieliśmy swoje śpiewy i graliśmy w różne wspólne gry. Największym zainteresowaniem cieszyły się wystawiane przez nas przedstawienia. Budziły wiele emocji. To była prawdziwa gratka dla krotoszynian, a i dla nas nie lada wyzwanie. Jako KSM, co roku w Wielkim Poście dawaliśmy występy w Domu Kultury. Pomagał nam w tym również oddział żeński, tzw. Młode Polki.

„Pałka Madeja” pokutnika
Sztuka „Pałka Madeja” cieszyła się dużym powodzeniem przez sześć kolejnych niedziel w okresie Wielkiego Postu, w marcu i kwietniu 1946 roku. Historia rozbójnika Madeja, który za swoje przewinienia pokutował, wzruszała publiczność. Wstęp był wolny, więc sala pękała w szwach. Po niedzielnych Gorzkich żalach można było przejść na drugą stronę ulicy Mały Rynek i miło spędzić niedzielne popołudnie. Madeja grał druh Ignacy Hybsz, który bardzo pasował do tej roli. Reżyserował ją natomiast kolejarz z ul. Fabrycznej pan Robakowski – przedwojenny KSM-owiec. W przerwach pomiędzy aktami przygrywał publiczności zespół muzyczny, w którym najmniejszy wzrostem był wówczas Januszek Urbaniak. Jak publiczność biła brawo, musieliśmy stawiać go na krzesło, żeby był lepiej widoczny. Nie przeszkodziło mu to w późniejszym czasie zostać wysokim kapłanem…

A nam w głowie świtało już kolejne przedstawienie. I tak w 1947 roku na deskach Domu Kultury występowaliśmy w sztuce „Wesele, czyli 100.000 zł”. Było to bardzo wesołe przedstawienie i znowu spodobaliśmy się publiczności.

Oficer, ksiądz i łącznik
Wiele zmieniło się w 1946 roku, kiedy krotoszyniane żegnali 150 młodych mężczyzn pod miejskim ratuszem. Dostałem odroczenie. Już wtedy miałem ubytek słuchu w lewym uchu – ta pozostałość po wojnie sprawiła, że mogłem zostać w domu. Do wojska powołano m.in. mojego kolegę z KSM-u – Mariana Kaczyńskiego. Inne powołanie odkrył Marian Ignasiak – wstąpił do poznańskiego seminarium. Jednak oficer i ksiądz nie mogli się między sobą porozumiewać. Byłoby to podejrzane, więc zostałem ich łącznikiem: ksiądz wysyłał listy do mnie, ja wysyłałem je do wojska i odwrotnie. Kiedy pracowałem już jako stolarz, przyjechali do mnie obaj i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie – oficer, ksiądz i łącznik. Dziś obaj nie żyją, ale fotografia pozostała – wspomina Edward Figlak.

Małżeństwa KSM
Jako oddział krotoszyński utrzymywaliśmy kontakt z KSM-em w Kaliszu, które działało tam również przed wojną i miało bogatą historię. Będąc naczelnikiem naszego oddziału, zimą 1946 roku pojechałem na spotkanie opłatkowe do Kalisza. Czułem się trochę nieswojo, bo zgromadziły się tam raczej małżeństwa, które spotkały się w KSM, w oddziale męskim i żeńskim. Byli tam seniorzy sprzed 1939 roku, właściciele różnych branż, samodzielni handlowcy, jak również druhowie w sutannach, którzy pracowali już w swoich parafiach. A ja wśród nich – taki młody i sam... Panowała tam jednak ogromna życzliwość i jedność. Każdy z nas był druhem i to było najważniejsze. Opłatek jednoczył, ale tak naprawdę to jednoczyło nas też KSM. Rozstaliśmy się po toaście za szczęśliwy 1948 rok.

„Księżówka”
Nasze przedstawienia to była nie tylko zabawa, ale też ciężka praca. Bardzo miło i z sentymentem wspominam wakacyjny wyjazd w 1947 roku do Zakopanego. Takie prawdziwe powojenne wakacje dla członków KSM Diecezji Poznańskiej. Wyruszaliśmy z Poznania w specjalnym wagonie dla nas przygotowanym, z kuszetkami dla 50 druhów z całego dekanatu. Mieszkaliśmy w Zakopanem w domu wczasowym „Księżówka”. To był wspaniały wyjazd, ogniska, wspólne śpiewy, zabawy. Słynny gawędziarz, „stary” KSM-owiec, Stanisław Strugarek z Polskiego Radia, opowiadał takie historie, że górale nie chcieli go wypuścić. Brawom nie było końca. W Zakopanem w ciągu dnia, jeśli pogoda dopisywała, równie znany taternik, ksiądz Jasiewicz, organizował górskie wycieczki. Gdy padał deszcz, to grom i zabawom, organizowanym w dużej świetlicy nie było końca, królował ping-pong i szachy rozgrywane pod czujnym okiem pana Strugarka.

O Stanisławie, kwiecie wybrany…
Stanisław Kostka był naszym patronem. Jego wspomnienie 13 listopada było dla nas wielkim świętem. Rankiem w mundurkach szliśmy ze sztandarem na Mszę św. Mundurki były zasługą naszego prezesa Feliksa Nawrockiego. Zdobył materiał i znalazł panią, która nam je szyła. Podczas nabożeństwa Młode Polki – działające wówczas w Krotoszynie – śpiewały na dwa głosy pieśni do św. Stanisława: „Witaj Kostko Stanisławie”, „O Stanisławie kwiecie wybrany” i „Aniele ziemski bez winy”. Po Mszy św. odbywał się wspólny raport i pod sztandarem udawaliśmy się na wspólne śniadanie. Była kawa, herbata i wiele ciast. Krotoszyńscy piekarze w prezencie dla KSM ofiarowywali nam swoje wypieki. To było niesamowite przeżycie.

Smutny 1950 r.
12 października 1949 roku odbyła się ostatnia impreza KSM-u w Domu Kultury, zorganizowana z okazji Dnia Wojska Polskiego. Zaczęliśmy przeszkadzać ówczesnym władzom, byliśmy niewygodni. Wypełnione publicznością sale były im pewnie nie na rękę. Wtedy wszelkie zgromadzenia nie były mile widziane. Skończyły się nasze zbiórki i nasza działalność. W 1950 roku rozwiązano nasz oddział KSM. Nie udało się go w późniejszych latach przywrócić do dawnej świetności.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki