W całej Polsce drastycznie zmalała liczba transplantacji narządów. Głośne ostatnio afery w służbie zdrowia niemal natychmiast spowodowały spadek zaufania do lekarzy i zmniejszenie pobrań organów do przeszczepów. Szpital Wojewódzki w Poznaniu, Szpital Uniwersytecki w Bydgoszczy czy Wojewódzki Szpital Zespolony w Szczecinie niemal zaprzestały przeszczepiania nerek, bo nie ma dawców.
W ostatnich latach nikt już w Polsce nie musiał umierać z powodu braku miejsca na dializach. Teraz na nowo stało się to prawdopodobne. Pacjenci, którzy nie otrzymali nowych organów, nie zwalniają miejsca innym potrzebującym. Np. w Szczecinie oddziały dializ zaczynają już pękać w szwach. A jeszcze w styczniu wszystko odbywało się normalnie. Załamanie przyszło w lutym, po ujawnieniu nieprawidłowości w szpitalu MSWiA w Warszawie. Za kratki trafił oskarżony o łapówki słynny chirurg prof. Mirosław G. Cień padł na całą polską służbę zdrowia. Rodziny zmarłych przestały zgadzać się na pobieranie narządów. Zdaniem wiceministra zdrowia Jarosława Pinkasa, sytuacja unormuje się najdalej za kilka miesięcy. Nikt jednak nie potrafi przewidzieć, ilu ludzi umrze do tego czasu, nie doczekawszy przeszczepu.
Narządów brak
Pobieranie narządów od zmarłych po to, by ratować życie i zdrowie innych, nie budzi sprzeciwów etycznych, także Kościoła katolickiego. Niestety, choć w wypadkach drogowych ginie w naszym kraju więcej ludzi niż w Europie Zachodniej, pobrań narządów do transplantacji, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, zawsze było u nas mniej niż na Zachodzie. Ale organów do przeszczepów brakuje na całym świecie. Stan ten sprzyja nadużyciom. W wielu biednych regionach świata dla zdobycia narządów porywa się nawet dzieci, a ze sprzedaży swych nerek żyją całe wioski. To wszystko może skutecznie zepsuć dobry klimat wokół transplantacji. Także w Polsce wielu zaczyna się zastanawiać, czy wszystko odbywa się zawsze zgodnie z prawem. To sprawia, że lekarze przestają pobierać narządy ani nie zgłaszają potencjalnych dawców, bojąc się, że zostaną posądzeni o czerpanie z tego korzyści. Między innymi dlatego z ok. 650 szpitali w Polsce tylko ok. 125 zgłasza zmarłych pacjentów, których organy mogą posłużyć do przeszczepów. Prawie połowa wszystkich zgłoszeń pochodzi zaledwie z 10 szpitali. Inne przedstawiają rocznie tylko jedno albo dwa zgłoszenia.
Nie zawsze można czekać
Teraz sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Stosunkowo nieduże zmniejszenie liczby zmarłych dawców z 14,5 na milion mieszkańców w 2005 r. do 13 w roku ubiegłym spowodowało spadek wykonanych przeszczepów aż o blisko 150. Jeśli trwający od lutego stan kryzysowy potrwa wspomniane kilka miesięcy, to liczba przeszczepów, które nie dojdą do skutku, może sięgnąć kilkuset.
Nie wiadomo dokładnie, w ilu przypadkach będzie to równoznaczne z wyrokiem śmierci, ale wiadomo, że na przeszczep, np. serca czy wątroby, nie można zbyt długo czekać.