Autokary pełne młodych ludzi. Między nimi ksiądz i dwie katechetki. Wszyscy gotowi do wyjazdu. Chipsy, cola, różańce – i w drogę. Kierunek: Częstochowa.
Powołanie wasze
Matury tuż-tuż. Z całej Polski na Jasną Górę ciągną rzesze młodych ludzi ze swoimi księżmi, katechetami, wychowawcami. Taka jest tradycja. Taka jest potrzeba.
W tym roku z archidiecezji gnieźnieńskiej na Jasną Górę pielgrzymowało ponad trzy tysiące młodych ludzi. Prowadzeni przez bp. Wojciecha Polaka zawierzyli swoją przyszłość Bogu i oddali się pod opiekę Pani Jasnogórskiej. Biskup apelował do młodych, żeby nie bali się zadawać Bogu wciąż tego samego pytania: co mam robić, jaka jest wola Boga?
– Wielu młodych w ostatnim czasie nie zastanawia się nad swoim życiem – mówił bp Polak. – Idą pierwszą lepszą drogą, tą, która wydaje im się najprostsza, albo kręcą się w kółko jak na rondzie, bojąc się podjąć życiową decyzję. Trzeba zaufać Bogu!
Pracuj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie
Zaufanie nie zwalnia od pracy – i maturzyści mają tego świadomość.
– Nie przyjechałem tu po to, żeby wymodlić sobie 90 procent z rozszerzonej geografii – mówi Piotr z Gniezna. – To zależy ode mnie, nie od Pana Boga.
– Ta pielgrzymka nie jest po to, żeby sobie coś załatwić „na skróty” – dodaje Mariusz. – Ona ma nas umocnić w nauce. I oczywiście pomóc w wyborze drogi życiowej, tego, co czeka nas po maturze. To nie jest tak, że po pielgrzymce możemy odłożyć książki na półkę i liczyć na Bożą Opatrzność.
Niektórzy ze świadomością, że solidnie powtarzają już materiał, inni – odkładający to na jeszcze kilka dni: wszyscy spotykają się na Jasnej Górze, przed Cudownym Obrazem.
Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga
– Ta pielgrzymka to jest taki kopniak w dobrą stronę, na dalsze, już dorosłe życie – mówi Magda. Dlatego nie jest szkoda czasu ani pieniędzy na to, żeby tu przyjechać. Do kina mogę iść zawsze. A maturę zdaje się tylko raz.
– Nie chciałem odbyć tej pielgrzymki z rozpędu, za tłumem – mówi Piotr. – Ważne, żeby mieć swój plan na ten dzień, pamiętać o spowiedzi, o indywidualnej modlitwie. Szkoda by było tu przyjeżdżać tylko po to, żeby iść na lody, czy robić zakupy na straganach.
– Każda moja obecność przed Cudownym Wizerunkiem jest inna – dodaje Mariusz. – Tak jak każda rozmowa jest inna. Intymna, osobista. Sam na sam z Matką, na chwilę zawierzenia. Teraz niech Ona prowadzi.
Bóg nie napisze matury za nas – mówią tegoroczni maturzyści
Przypatrzcie się
Po konferencjach, Mszy św., Drodze Krzyżowej wszyscy idą zjeść coś ciepłego. Okolice Jasnej Góry rozbrzmiewają gwarem i śmiechem. Żadnych ponurych min, żadnych westchnień i łez – ot, zwyczajni młodzi ludzie, którym jest ze sobą dobrze, których lęk przed przyszłością przeplata się z jej ciekawością. Gdzieś przy bramie ktoś gra na gitarze, ktoś uderza w bębenki. Przy budce z lodami kolejka: maturzyści i ich katecheci. Czy warto było tu przyjeżdżać? Tyle kilometrów, tyle osób? Przecież i tak się rozeszli już do swoich spraw, przecież i tak zrobią z życiem, co zechcą.
– Warto! – odpowiada zdecydowanie pani Dorota Orczyk, katechetka z Inowrocławia. – Ta pielgrzymka zmusza do tego, żeby choć przez chwilę zastanowić się nad swoją przyszłością, żeby nie iść w nią bezmyślnie. Zdarzało mi się, że nawet tacy, którzy przyjeżdżali tu, nie wiedząc po co – dziękowali potem za ten wyjazd, mówili, że pomógł im w ich wyborach. Zresztą – dodaje – ten wyjazd jest ważny też dla nas, wychowawców. Musimy sobie przypominać, że naszym powołaniem jest pomagać tym młodym ludziom, pomagać w podejmowaniu decyzji, pokazywać im Boga działającego w ich życiu.
Refleks z przeszłości
To było kilka lat temu. Mniej więcej w tym samym wiosennym czasie. Katechetka w pewnej szkole usłyszała od swoich maturzystów: – Pytała pani, kto z nas chce jechać na Jasną Górę. To my odpowiadamy, że nikt nie chce.
Zadźwięczały te słowa w uszach. Twarde, zdecydowane „nikt nie chce”. Pojechali inni – oni zostali, jedna jedyna klasa. W drodze powrotnej pielgrzymujący odebrali telefon – jeden z uczniów popełnił samobójstwo. Trzy miesiące przed maturą.
Nikt nie rozumiał. Nauczyciele nie umieli rozmawiać, dopytywali o szczegóły albo plotkowali między sobą. Dwie ostatnie lekcje tego pierwszego, najtrudniejszego dnia, w klasie, w której uczył się chłopak, to była religia. W uszach katechetki wciąż dźwięczały słowa: „Nikt nie chce”. Dyrektor bał się wypuścić ich ze szkoły. A oni pomysł pójścia do kościoła przyjęli z entuzjazmem. Spędzili tam dwie lekcje, w milczeniu. Wracając, powiedzieli tylko: „Dziękujemy. Tego było nam potrzeba”.
Rondo życia
Bóg nie napisze matury. Bóg nie poda łatwych pytań ani nie zamknie oczu egzaminatorów. Bóg nie da dokładnego rozkładu kolejnych pięćdziesięciu lat życia. Kto widzi tylko tyle, powie: „Nie chcę, nie potrzebuję”.
Ale kiedy próbuje się bez Niego – przychodzi porażka. Złe wybory, zagubienie, zniechęcenie. I wtedy zostaje tylko wracanie ze wstydem, a sumienie śmieje się przysłowiem, że jak trwoga…
Bóg daje tylko siłę, żeby człowiek podołał. Żeby i nad książkami dał radę wysiedzieć, i nie bał się na rondzie życia włączyć kierunkowskazu, i skręcił w wybranym kierunku. Tylko – albo aż tyle.
Modlitwa maturzysty
Przyjdź Duchu Święty, otwórz moje serce i umysł na czas zdawania egzaminu dojrzałości.
Duchu Święty, potrzebuję Twojego światła, które rozproszy mroki mojej niewiedzy, oddali niepotrzebne lęki i pokusę nieuczciwości.
Duchu Święty, spraw, by moja wiedza była rzetelna i użyteczna.
Niech nauka przyniesie radość i mądrość odkrywania dzieł Bożych i Bożej miłości.
Duchu Święty, zabierz egoizm i pychę, bo wszystko, co wiem jest Bożym darem.
Duchu Święty, orzeźwij moją duszę i umysł, gdy słabną siły i wola.
Duchu Święty, daj moc, pokój i nie pozwól poddać się, gdy przyjdzie porażka.
Duchu Święty, oddaję Ci całego siebie.
Chcę służyć moją wiedzą Tobie i braciom.
Przyjdź Duchu Święty. Amen