Logo Przewdonik Katolicki

Święty już za rok?

Adam Suwart
Fot.

Z biskupem Tadeuszem Pieronkiem rozmawia Adam Suwart Proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Jana Pawła II osiągnął kolejny ważny etap. Ksiądz Biskup zaangażowany był w prace w ramach tego procesu jako przewodniczący Trybunału Rogatoryjnego. Proszę powiedzieć, co jeszcze przed nami w drodze do oficjalnego ogłoszenia Jana Pawła II błogosławionym lub świętym. 2 kwietnia...

Z biskupem Tadeuszem Pieronkiem rozmawia Adam Suwart


Proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Jana Pawła II osiągnął kolejny ważny etap. Ksiądz Biskup zaangażowany był w prace w ramach tego procesu jako przewodniczący Trybunału Rogatoryjnego. Proszę powiedzieć, co jeszcze przed nami w drodze do oficjalnego ogłoszenia Jana Pawła II błogosławionym lub świętym.
– 2 kwietnia odbędzie się zamknięcie procesu diecezjalnego w Rzymie. Zakończenie procesu diecezjalnego jest, oczywiście, przejściem pewnego etapu, bodaj najbardziej czasochłonnego. Trzeba było stworzyć sam trybunał, przejść całą drogę biurokratyczną, stworzyć komisje i przeanalizować pisma, które pozostały po Karolu Wojtyle.

Przy okazji warto nadmienić, że to, co Karol Wojtyła publikował jako papież, nie podlega tu jednak ocenie. W stosunku do dzieł i dokumentów wydanych przez Głowę Kościoła stosuje się inną procedurę. Karol Wojtyła pisał jednak bardzo dużo jako kapłan, biskup i kardynał, więc ta komisja miała sporo pracy. Następną częścią pracy na diecezjalnym etapie procesu kanonizacyjnego było przesłuchanie świadków. Nigdy nie mówiono, ilu jest świadków, za to wiadomo było, że są oni rozsiani po całym świecie, ponieważ jest oczywiste, że Papież był postacią powszechnie znaną, uniwersalną. Przemieszczał się przecież bardzo często, i to nie w celach turystycznych; obserwowano niemal każdy Jego krok, a On niezmiennie dawał świadectwo wobec milionów ludzi, często w sytuacjach bardzo skomplikowanych politycznie, by wymienić chociażby Pinocheta. Te sprawy trzeba było na nowo skonfrontować i w związku z tym przesłuchać ponad setkę świadków.

Przesłuchania te odbywały się jednak nie tylko w Rzymie, ale także w Polsce.
– Tak, Trybunał Rzymski wsparł się tutaj pracami Trybunału Rogatoryjnego w Krakowie. Ułatwiło to i skróciło prace w czasie. Cały proces przebiegał dzięki temu w tempie naturalnym, nie za szybko, ale też bez zaniedbań i zaniechań. Kolejny element procesu to ustosunkowanie się do łask otrzymanych za wstawiennictwem Jana Pawła II, czyli cudów, które są potrzebne do kanonizacji. O ile mi wiadomo, wzięto pod uwagę więcej tego typu przypadków, niż wymaga prawo kościelne.

Ten proces jest niezwykły nie tylko ze względu na tempo, w jakim przebiega, ale także z racji jego początku, który miał miejsce w Rzymie w dniu pogrzebu Ojca Świętego.
– Pamiętamy słynne wołanie „Santo subito”, które rozległo się na Placu św. Piotra w tym pamiętnym dniu. Było ono całkowicie spontaniczne. Kościół odczytał to jako vox populi. Jest to rzecz niezwykle wymowna, że takie wołanie rozległo się w momencie pogrzebu. Jest to tym bardziej ważne, że w Kościele vox populi znaczy „sentire cum Ecclesia”, a więc stanowi swoistą odpowiedź na aktualną i żywą potrzebę Kościoła. Ten głos ludu był bardzo precyzyjny. Mówił on, wręcz domagał się: „Santo” i „subito”, „Święty” i to „natychmiast”. Lud wierny sam uznał zmarłego Papieża za świętego.

Owo „subito” – „natychmiast” rodzi od razu pytanie o termin spodziewanej kanonizacji…
– Krążą opinie, że można by dokonać tego aktu albo 16 października, w rocznicę wyboru kardynała Wojtyły na papieża, albo 2 kwietnia przyszłego roku, w trzecią rocznicę śmierci. Sądzę, że ta druga data jest bardziej prawdopodobna. Trzeba bowiem pamiętać o tym, co jeszcze musi się dokonać, aby ten proces został zamknięty. Musi zostać opracowana tzw. positio, czyli obszerny raport z dokonanych w ramach procesu przesłuchań i badań. Positio musi później uzyskać pozytywną ocenę gremiów kompetentnych na szczeblu Stolicy Apostolskiej. Po tej pozytywnej ocenie, przeprowadzonej przez zespoły wysokich dostojników Kościoła, przedkłada się całość sprawy Ojcu Świętemu.

Papież Benedykt XVI i tak przecież przyspieszył cały proces…
– To prawda. Papież zezwolił przecież na rozpoczęcie tego procesu bardzo szybko. Tradycyjne prawo kościelne przewiduje bowiem, że proces można rozpocząć nie wcześniej niż 5 lat po śmierci kandydata na ołtarze. Papież jako najwyższy ustawodawca kościelny może uchylić te przepisy w całości lub części. Tak też stało się w tym przypadku.

Jeśli zaś chodzi o drugą część wołania ludu – „santo”?
– Jest to pytanie o to, czy proces będzie dwustopniowy, to jest – czy najpierw musi dojść do ogłoszenia Jana Pawła II błogosławionym, czy też od razu zostanie on ogłoszony świętym. W Kościele przez wieki nie było rozróżnienia beatyfikacji od kanonizacji. Zostało ono wprowadzone w celach „kontrolnych” i ze względu na nadużycia, do jakich dochodziło w XI wieku. Ostatecznie kanonizacje zastrzeżono do wyłącznych prerogatyw papieskich, pamiętajmy bowiem, że wcześniej sprawą tą zajmowali się raczej biskupi.

Rozróżnienie pomiędzy beatyfikacją i kanonizacją polega przede wszystkim na tym, że beatyfikacja pozwala na kult lokalny, a więc na terenie tej diecezji, w której prowadzony jest proces. W przypadku Jana Pawła II jest to diecezja rzymska. Gdyby więc Papież był beatyfikowany, to kult byłby – zgodnie ze sztywnymi kanonami – zatwierdzony jedynie na terenie diecezji rzymskiej. Oczywiście Benedykt XVI mógłby zarządzić odstępstwo od tej reguły i mimo beatyfikacji ogłosić powszechność kultu tak znanej postaci. Nie można jednak też wykluczyć bezpośredniego ogłoszenia Jana Pawła II świętym.

Co wskazuje na tę ostatnią możliwość?
– Przede wszystkim poszerzenie prac w procesie diecezjalnym o te elementy, które nie są wymagane do beatyfikacji. Chodzi tu przede wszystkim o zajęcie się większą liczbą cudów i otrzymanych łask, niż jest to potrzebne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki