Zapewne były premier i lider SLD do końca życia będzie żałował ubiegłorocznego, wrześniowego spotkania z Aleksandrem Gudzowatym, dzięki któremu jego ukochana lewica nie tylko całkowicie się go wyparła, ale także publicznie nazwała zdrajcą.
Józef Oleksy stał się bohaterem opublikowanego przez tygodnik „Wprost” oraz „Dziennik” nagrania z trzygodzinnej rozmowy obu panów, dokonanego przez ochroniarzy biznesmena. Oleksy, który długo nie mógł uwierzyć, że owa rozmowa została nagrana, twierdzi, że także Gudzowaty nie miał pojęcia o tym fakcie. – Zaatakowano mnie i moją formację polityczną na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów rozmów prowadzonych w prywatnej atmosferze. Moje opinie na temat osób wymienionych w tych rozmowach nie mogą być odbierane jako zmiana mojego przyjaznego nastawienia do kolegów i do całej formacji. Mam nadzieję, że moi koledzy nie dadzą się złapać na taką intrygę i judzenie wewnętrzne – bronił się Józef Oleksy. Partyjni koledzy jednak na owy „haczyk intrygi” nie tylko dali się złapać, ale całą sprawę odebrali w sposób delikatnie mówiąc nieprzyjazny. Ich reakcja była nie tylko natychmiastowa, ale również bardzo nerwowa. Owa nerwowość zapewne wynika z wątków rozmowy byłego premiera z biznesmenem, w której zostały poruszone sprawy łapówek, przekrętów i majątków czołowych polityków lewicy. W tym także sprawy majątkowe Aleksandra Kwaśniewskiego, z których – zdaniem Oleksego – były prezydent nie jest w stanie się wytłumaczyć. Oleksy nie oszczędził także innych, byłych już, bliskich partyjnych kolegów. Stwierdził, że Leszek Miller wraz z synem poszukiwali nieruchomości wartej nie mniej niż milion dolarów. O swoim następcy, Wojciechu Olejniczaku, wyraził opinię, że jest „narcyzem i karierowiczem”. Dostało się również Jerzemu Szmajdzińskiemu, który według Oleksego jest „nadętym bucem”. Natomiast szef SdPl Marek Borowski – uważa były premier – fałszował wszystkie wydatki związane z kampanią wyborczą swojej partii, a Krzysztof Janik jest „cichym” pracownikiem Jerzego Urbana… Nie pomogły ze strony Oleksego słowa przeprosin oraz zapewnienia o zadośćuczynieniu. Dawni jego partyjni koledzy nie tylko wypowiedzieli się o nim w sposób niewybredny, ale zaskakująco szybko i jak zwykle solidarnie wszyscy się od niego odwrócili. W odpowiedzi na zarzuty Oleksego Kwaśniewski zdobył się na ujawnienie swojego majątku. Głos w tej sprawie zabrała także była pierwsza dama, Jolanta Kwaśniewska, która w swoim oświadczeniu stwierdziła, że opinie wypowiedziane przez Oleksego są nie tylko czystą konfabulacją, ale przede wszystkim są dla niej bardzo krzywdzące i bolesne. Marek Borowski zapowiedział, że jeśli Józef Oleksy publicznie go nie przeprosi oraz nie stwierdzi, iż podczas rozmowy z Gudzowatym tylko sobie dywagował, sprawę odda do sądu. Ponadto jako kompletną bzdurę uznał posądzenie swojej żony przez Oleksego o nieuczciwą prywatyzację firmy Kopexim. Szef SLD Wojciech Olejniczak stwierdził, że w jego partii nie ma już miejsca dla Oleksego, którego wypowiedź, kategorycznie zakończyła jego polityczną karierę.
Wszyscy pomówieni lewicowi politycy zgodnie uważają, że sprawa rozmowy Oleksego z Gudzowatym nieprzypadkowo została ujawniona właśnie teraz. Ich zdaniem jest to celowe uderzenie w Aleksandra Kwaśniewskiego oraz jego najbliższych współpracowników, mające związek z zapowiadanym powrotem byłego prezydenta do polityki.
Prezydent Lech Kaczyński całą sprawę, skomentował właściwie jednym zdaniem: „Nigdy nie miałem wątpliwości co do mentalnej różnicy między politykami wywodzącymi się z dawnego systemu komunistycznego, a politykami prawicy – w szczególności PiS”.
Trzeba przyznać, że chyba najtrafniej całe to wydarzenie skomentował europoseł LPR Wojciech Wierzejski, pisząc w swoim blogu, że „w głównym sztabie lewicy sympatyczny pan Józef Oleksy, kolega-blogger, zdetonował dziś bombę”.