Anioł siostry Faustyny
Aleksandra Polewska
Na okładce "Róż w saganie" autorstwa Anny Dragan, znanej konińskiej dziennikarki, widnieje mały, podniszczony aniołek. Nie rozumiałam, jaki ma on związek z siostrą Faustyną Kowalską, bohaterką książki.
"Ta Kowalszczanka to żadna świnta, ja z nią krowy pasałam" - usłyszała Anna Dragan od jednej z dawnych koleżanek św. s. Faustyny, gdy kilka lat temu zbierała w jej rodzinnej...
Na okładce "Róż w saganie" autorstwa Anny Dragan, znanej konińskiej dziennikarki, widnieje mały, podniszczony aniołek. Nie rozumiałam, jaki ma on związek z siostrą Faustyną Kowalską, bohaterką książki.
"Ta Kowalszczanka to żadna świnta, ja z nią krowy pasałam" - usłyszała Anna Dragan od jednej z dawnych koleżanek św. s. Faustyny, gdy kilka lat temu zbierała w jej rodzinnej miejscowości materiały do książki "Róże w saganie". Po raz kolejny sprawdziły się ewangeliczne słowa, że żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Liczne w ostatnich dziesięcioleciach procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne pozwalają nam uzmysłowić sobie fakt, że święci to zwyczajni ludzie, a ich wyjątkowość polega na codziennym mówieniu Bogu "tak". O s. Faustynie napisano wiele mniej i bardziej interesujących książek, w większości bardzo do siebie podobnych. Stwierdzenie, że "Róże..." są inne, zabrzmi pewnie trywialnie, jednak każdy, kto weźmie tę książkę do ręki, przekona się, że to prawda. To nie tylko opowieść o młodości świętej i jej rodzinie z Głogowca, to także historia odkrycia Faustyny przez pisarkę, historia fascynacji, która odcisnęła piętno na jej życiu. To również obraz pięknej i ciepłej przyjaźni, jaka zawiązała się między autorką a siostrą świętej - Natalią. Ilustruje ją choćby ten fragment opowieści:
"Pani Natalia opowiada, że Helena miała po mamie zgrabną figurę, nosiła bardzo gruby warkocz, włosy same się jej się układały, i że włożyła na zabawę jakąś sukienkę z perkaliku, różową z białym, jakby siekaną w cętki. Akurat ogłosili loterię fantową.
- Chodź, mam parę złotych - mówi ich siostra Gienia - może co wygramy.
Wygrały obie - Helena i Natalia - po gipsowym aniołku. - Włóż do torebki, mój też się zmieści - powiedziała do niej starsza siostra. (Z dalszego opowiadania pani Natalii wynika, że później Helena ustawiła te aniołki w kapliczce wystruganej przez ojca i umieszczonej na drzewie przy domu w Głogowcu - a więc musiałoby to wszystko stać się przed opisywanym w "Dzienniczku" widzeniem na balu, po którym wyjechała do Warszawy).
- Kiedyś przyszli do mnie ludzie i błagali o coś, co należało do siostry Faustyny, albo choćby tylko co trzymała w ręku. (...) I oni tak nastawali i nastawali, że w końcu dałam im jednego aniołka. A drugi widzi pani, jest na ołtarzyku. Rozmawiamy w mieszkaniu pani Natalii w Woli Świdnickiej, niedaleko Głogowca. Podszyty wiatrem domek, dwa biedne pokoiki, między nimi sień z kuchnią węglową, mnóstwo sztucznych kwiatów, obrazy święte na ścianach, kilka ołtarzyków. Podeszłam i długo przyglądałam się aniołkowi.
- Teraz to już nie wiadomo, który był mój, a który jej, oba jednakowe. Ale ja mam coś dla pani.
Pani Natalia niesie mi aniołka, zawiniętego w miękką szmatkę. Z radości, że ją rozumiem serdecznie, że może powiedzieć wszystko, co wie i czuje, że chcę pisać o jej siostrze i o niej, chciała mi koniecznie coś dać. (...) Teraz Aniołek stoi w moim pokoju i przypatrując się mu, myślę o nich obu. Każdy miał w dzieciństwie Anioła Stróża i wielu go odstręczyło. Ja na pewno. Wrócił?"
Kilka dni temu, rozmawiając z Anną Dragan, usłyszałam: - Gdy odkryłam Faustynę, poczułam się tak, jak gdyby ktoś wziął mnie mocno za rękę i poprowadził. I prowadzi mnie do dziś.