Logo Przewdonik Katolicki

Przyszłość idzie przez rodzinę

Błażej Tobolski
Fot.

Te słowa Jana Pawła II będą stawały się rzeczywistością, kiedy zaczniemy sięgać w przeszłość, poszukiwać swoich korzeni. Lecz kogo dziś interesują jeszcze stare rodzinne opowieści i kto ma czas, by ich wysłuchać? Są tacy. Trudno oczekiwać od rodziny świadomego współtworzenia przyszłości, skoro sama zagubiła własną tożsamość i we mgle niepamięci zatarły się jej...

Te słowa Jana Pawła II będą stawały się rzeczywistością, kiedy zaczniemy sięgać w przeszłość, poszukiwać swoich korzeni. Lecz kogo dziś interesują jeszcze stare rodzinne opowieści i kto ma czas, by ich wysłuchać? Są tacy.



Trudno oczekiwać od rodziny świadomego współtworzenia przyszłości, skoro sama zagubiła własną tożsamość i we mgle niepamięci zatarły się jej wspomnienia z przeszłości, jej korzenie?
Źle by to jednak było, gdybyśmy oddali się jedynie narzekaniu na niełatwą rzeczywistość. Są bowiem i tacy, którzy stwierdzili, że lepiej coś zrobić niż narzekać; lepiej spędzić czas razem, poznając siebie, niż osobno, poznając świat za pośrednictwem szklanego ekranu. Stwierdzili i zorganizowali... zjazd rodzinny.

Skromne początki


W tym roku rodzina Szóstakowskich obchodzi swój jubileusz - minęło 120 lat od ślubu Anastazji i Wojciecha, od których wywodzi się ród. Jeszcze za ich życia dzieci (a mieli ich aż jedenaścioro!) i wnuki zjeżdżały się do rodzinnego Bukowca k. Brodnicy. Mimo że rodzina podczas wojny i po jej zakończeniu przeszła różne niełatwe koleje losu, rozproszyła się po świecie, poczucie solidarności przetrwało. Wychowanie w wierze katolickiej, poparte przykładem kochających rodziców, poświęcających czas dzieciom, owocuje po latach.
- Nasze dzieci bardzo interesowały się przeszłością - wspomina Małgorzata Szweykowska, wnuczka państwa Szóstakowskich - a my zapragnęliśmy odnowić nasze więzy rodzinne. Pierwszy nasz zjazd zorganizowaliśmy w 1983 roku, na co potrzebna była wtedy specjalna zgoda władz PRL. Przyjechało sto osób, spotkanie bardzo się udało i postanowiliśmy je powtórzyć - tak się to wszystko zaczęło. Na tegorocznym zjeździe zjawiło się ponad 170 osób z całej rodziny także z zagranicy), która liczy ich obecnie 291.
Rodzina Raczkowskich spotykała się dotąd w bardziej kameralnym gronie, jeszcze za życia seniorów rodu, Kazimiery i Sylwestra.
- Babcia umierając, prosiła dzieci, aby nadal spotykały się w rocznicę jej śmierci w rodzinnym Sierosławiu k. Świecia - mówi Wojciech Czerwiński, wnuk dziadków Raczkowskich. - W tym roku po raz pierwszy oprócz ośmiorga rodzeństwa przybyły również wnuki i prawnuki, w sumie około 60 osób. Była to wspaniała okazja do poznania się, przywołania wspomnień rodzinnych i fantastycznej zabawy. W przyszłym roku na pewno też przyjedziemy.

Chęć spotykania się


Piękną tradycją zjazdów rodzinnych moich rozmówców jest rozpoczynanie ich Mszą św. (kościół jest wtedy cały wypełniony rodziną) w parafii, z której wywodzi się ród, i modlitwą przy grobie przodków. Potem jest czas na integrację przy wspólnym stole i na zabawę. Przeplatają ją wspomnienia seniorów, chętnie słuchane przez młodsze pokolenia i wertowanie starych albumów fotograficznych, pełnych wiekowego uroku i tajemniczości.
Żeby jednak zorganizować takie weekendowe spotkanie, muszą się znaleźć w rodzinie osoby, które zmobilizują resztę familii. Zadanie to tylko z pozoru wydaje się trudne. Trzeba zebrać adresy, ustalić termin zjazdu (najlepszym wydaje się tu być czas wakacyjny) i odpowiednio wcześnie wysłać zaproszenia. Koszty wynajęcia świetlicy czy motelu w miarę blisko gniazda rodzinnego pokrywają wszyscy uczestnicy. Nie przekraczają one kilkudziesięciu złotych za osobę. Zresztą wszystko można dostosować do własnych potrzeb i możliwości. No i nie trzeba od razu spotykać się w dużym gronie. Warto jednak zrobić ten pierwszy krok. To tylko kwestia chęci.

Razem można więcej


Rodzina Szóstakowskich, która ma już dosyć bogate tradycje spotkań rodzinnych, oprócz drzewa genealogicznego, wydała również własną książkę zawierającą rodzinne wspomnienia i fotografie. Każda rodzina dysponuje też danymi adresowymi swoich krewnych, co bardzo ułatwia późniejsze kontakty.
- Założyliśmy także fundusz rodzinny - mówi pani Małgorzata. - Dobrowolnie opodatkowujemy się (są to stosunkowo niewielkie kwoty), a kapituła złożona z seniorów przeznacza zebrane w ten sposób środki na wsparcie edukacji młodszych pokoleń. Trzymając się razem - możemy się skuteczniej wzajemnie wspierać - tego nauczyliśmy się od naszych dziadków.
Mamy również zamiar sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość i poszukać korzeni rodziny, wywodzącej się prawdopodobnie z Litwy, dotrzeć do dalszy kuzynów i krewnych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki