Logo Przewdonik Katolicki

Święta bez rodziny?

Angelika Szelągowska-Mironiuk
Il. Agnieszka Sozańska

Możliwość wyboru, z kim spędzamy w życiu ważne chwile – w tym również Boże Narodzenie – stanowi jedną z korzyści z bycia dorosłym. Dzieci spędzają święta tak, jak chcą rodzice, jako osoby dojrzałe możemy sami napisać własną świąteczną historię.

W powszechnej świadomości Polaków święta Bożego Narodzenia to najbardziej rodzinny czas w roku. Większość z nas, niezależnie od religijnego zaangażowania, odczuwa impuls (lub wręcz przymus), by w okresie świątecznym odwiedzić swoje domy rodzinne. W takim „klimacie” podjęcie decyzji o nieodwiedzeniu krewnych bywa szczególnie trudne – a czasami spotyka się z zaciekłą krytyką.

Rytuały i wspólnota
Chyba każdy antropolog podpisałby się pod stwierdzeniem, że przedstawiciele naszego gatunku bardzo, ale to bardzo potrzebują świąt. Nie chodzi tutaj tylko o aspekt religijny czy o konieczność odmierzania czasu (choć i to jest dla wielu ludzi ważne), ale także o to, że czas świętowania – niezależnie od wyznania, miejsca zamieszkania czy stopnia zamożności – jest czasem intensywnego doświadczania wspólnoty. Człowiek, jako istota społeczna, potrzebuje przynależności do „czegoś większego”, aby zachować zdrowie psychiczne, rozwijać swój potencjał oraz móc kształtować własną tożsamość. W czasach popularyzacji rodzin nuklearnych i życia na emigracji nasze wspólnoty przechodzą gwałtowną reorganizację  – naszym plemieniem stają się współpracownicy spotykani online, a nie sąsiedzi i krewni. Jednak w czasie świąt budzi się w nas tęsknota za dzieciństwem, potrzeba wspólnego „grzania się” przy ogniu – choć zimy nie są już tak mroźne jak kiedyś, to wciąż grudzień nie należy do najcieplejszych miesięcy, a wieczory i noce są długie. Nic więc dziwnego, że Boże Narodzenie jest obchodzone i lubiane nie tylko przez osoby, które celebrują religijny wymiar narodzin Jezusa, ale także przez osoby niezaangażowane religijnie czy wręcz niewierzące – rytuały budują wspólnotę i jednocześnie podkreślają naszą przynależność do niej. Pod koniec grudnia potrzebujemy przypomnieć sobie, że nie jesteśmy na świecie sami, że posiadamy określone korzenie i miejsca, do których zawsze możemy wrócić niezależnie od tego, co aktualnie dzieje się w naszym zabieganym i pełnym niepewności życiu. O takim znaczeniu świąt przypomina także chrześcijańska ikonografia: przy żłóbku małego Jezusa zawiązuje się wspólnota, którą tworzy Święta Rodzina, ale także Mędrcy, pasterze, aniołowie, a nawet zwierzęta. Brak możliwości doświadczania prawdziwego i bezpiecznego bycia razem w okresie świątecznym boli więc – jeśli używać języka quasi-matematycznego – podwójnie. Czasami pójście w poprzek narracji o konieczności spędzenia świąt z rodziną wynika z chęci ochrony samego siebie – kiedy indziej zaś z potrzeby spróbowania zupełnie innej formy świętowania. Taka decyzja bywa niekiedy początkiem prawdziwej rewolucji w rodzinie.

W obronie własnej
Nie każdemu z nas dom, w którym się wychowywaliśmy, kojarzy się z ciepłem, bezpieczeństwem i bliskością osób, które znają nas „od zawsze”. Powroty w rodzinne strony niekiedy diametralnie różnią się od tego, który opisują (czy wręcz opiewają) twórcy świątecznego przeboju Driving home for Christmas. Uczuciem, które towarzyszy nam podczas drogi w rodzinne strony, nie zawsze bywa tęsknota, która pcha nas w ramiona rodziców, dziadków i rodzeństwa – czasami jest to wręcz paraliżujący lęk czy obrzydzenie. Kiedy rozmowy i setki prób zmian nie przynoszą efektu, osoby krzywdzone czasami orientują się, że jedynym rozwiązaniem, które pozwala uniknąć cierpienia w święta, jest zaniechanie w tym czasie wizyt u krewnych. Jowita, określająca się jako dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej, podjęła taką decyzję, gdy sama została mamą. – Niektórzy moi znajomi po świętach chwalili się prezentami, a ja mogłam się pochwalić co najwyżej tym, że udało mi się dogonić uciekającego po alkoholu dziadka – opowiada. – Moi rodzice nienawidzą się od lat, dziadek pije, a babcia, gdy tylko ma audytorium, wygłasza swoje polityczne manifesty. Jako dziecko często w Wigilię byłam bita – za złe ubranie, za pobrudzenie się przy stole, za to, że źle się do kogoś odezwałam. Karę wymierzała moja matka. Jako nastolatka to zwykle ja miałam za zadanie łapać dziadka, który mógł przewrócić się i zamarznąć na ulicy. Później dołączyła do mnie moja młodsza siostra. Jeszcze jako młoda żona jeździłam do domu rodzinnego na święta, ale tam nic się nie zmieniło – awantury, obrażanie się, ubliżanie mnie i mojej siostrze. Kiedy urodziłam syna, stwierdziłam, że nie chcę, żeby miał taki obraz Bożego Narodzenia. Miał osiem miesięcy, kiedy powiedziałam mamie, że w tym roku nie przyjedziemy, że chcemy spędzić święta we własnym gronie. Oczywiście matka zaczęła stosować emocjonalne szantaże, że robię jej na złość, że nie zależy mi na rodzinie, że odcinam ją od wnuka. Siostra później mówiła mi, że przez całe spotkanie rodzina mówiła, jaka jestem niewdzięczna i jak się na mnie zawiedli. To mnie nie rusza, ale zabolało mnie, kiedy po drugich świętach z dala od mojej rodziny siostra miała do mnie żal, że zostawiam ją tam samą, mimo że zapraszałam ją do nas. Sama uznała, że pojedzie do rodziców – choć moim zdaniem lepiej by zrobiła, gdyby spędziła czas ze mną i swoim siostrzeńcem. To nie jest łatwa decyzja, ale wiem, że z dala od przemocowej rodziny można w końcu naprawdę cieszyć się tym czasem.
Historia Jowity i jej siostry dowodzi również tego, że nawet ze skrajnie dysfunkcyjnych układów rodzinnych w święta może być niezwykle trudno się „wyrwać”. Potrzeba bycia razem przeważa czasami nad chęcią ochrony siebie i swoich granic.

Odpoczynek i tęsknota
Nie tylko bardzo młode osoby decydują się czasem spędzić święta z dala od osób, z którymi łączą je więzy krwi. Czasami decyzję taką podejmują również seniorzy lub osoby w wieku średnim, które – niekoniecznie z powodu traum i żalu do krewnych – chcą odpocząć w wąskim gronie. Okres okołoświąteczny obfituje w bodźce, których nadmiar może być dla części z nas frustrujący. Tak właśnie było w przypadku Marzeny, która – choć podkreśla, że kocha swoje dzieci nade wszystko – rok temu postanowiła spędzić Boże Narodzenie i Wigilię wyłącznie z mężem. – Moje córki zawsze ciągnęło w świat – mówi Marzena. – Nigdy nie mogły usiedzieć na miejscu, lubiły wyjazdy zarówno rodzinne, jak i klasowe. Nie zmieniło się to w okresie studenckim. Starsza wyjechała na Erasmusa do Finlandii, kiedy tylko miała taką możliwość. Od listopada mówiła, że chciałaby zobaczyć, jak świętują Finowie. Poznała na miejscu koleżankę, która jest Finką, a ona zaproponowała jej, że zaprosi ją na święta. Oni mają chyba luźniejsze podejście do świętowania i zaproszenie wtedy znajomych nie jest czymś dziwnym. Zgodziłam się, choć miałam pewne wątpliwości. Starsza córka zaprosiła też młodszą i nas, czyli mnie z mężem – ci ludzie są bardzo gościnni, a dodatkowo ojciec koleżanki mojej córki ma polskie korzenie i chyba wymarzył sobie takie spotkanie. Ale ja jestem po operacji biodra, a mąż ciężko przeszedł COVID, więc nie chciałam się tak daleko ruszać, zwłaszcza zimą. Umówiliśmy się, że córki spędzą święta w Finlandii, a ja z mężem – w domu. Trochę tęskniłam, ale skoro dziewczyny miały okazję zobaczyć coś nowego, to czemu miały nie skorzystać – po to jest młodość. Mąż i ja zrobiliśmy sobie skromną kolację wigilijną, a w pierwszy i drugi dzień świąt dojadaliśmy to, co zostało, i spacerowaliśmy. Życzenia z dziewczynami złożyliśmy sobie przez wideorozmowę na Messengerze. Odpoczęliśmy, nie ganialiśmy za zakupami, po prostu było to takie dłuższe wolne. Dzieci do domu wróciły na sylwestra i wydaje mi się, że też za nami zatęskniły, choć się do tego w otwarty sposób nie przyznały. Daliśmy sobie prezenty, a one pokazały nam zdjęcia z Finlandii. Mówiły, że było miło, ale niezbyt uroczyście. W tym roku córki będą w domu, ale gdyby kiedyś chciały gdzieś wyjechać, to nie będę im zabraniała. Już je wychowaliśmy, teraz mogą decydować same, choć jak pewnie każda matka, chciałabym jednak, żeby tradycja wspólnego spędzania Bożego Narodzenia i Wielkanocy przetrwała w naszej rodzinie.
Święta „bez rodziny” nie muszą więc stawać się „nową tradycją” – w niektórych przypadkach może to być wyjątkowe wydarzenie w życiu, którego jednak wcale nie będziemy chcieli w przyszłości powtarzać.

Rodzina z wyboru
Szczęśliwie, spędzanie świąt z własną rodziną nie jest jedynym sposobem na to, aby w tym czasie doświadczyć potęgi i budującego wpływu wspólnoty. Bliskością możemy „karmić” się również w gronie osób, z którymi łączą nas więzi np. przyjacielskie i które mogą stać się naszą rodziną z wyboru. Co więcej, wspólne spędzenie świąt z tymi, z którymi łączą nas nie więzy krwi, ale wzajemna troska i szacunek, może jeszcze bardziej skonsolidować naszą relację i wznieść ją na „wyższy poziom”.
– Świąt z rodzicami nie spędzam od sześciu lat – opowiada Aneta. – Najpierw, kiedy uznałam, że nie chcę patrzeć na wiecznie niezadowolonego ojca i awanturującą się babcię, brałam dni pracujące – pracowałam na stacji benzynowej, więc pracodawcy odpowiadało to, że chcę wtedy stać za ladą. Ale później doszłam do wniosku, że przecież nie muszę się wykręcać pracą i tłumaczyć, dlaczego nie jadę do domu, bo jestem już dorosła. Olśniło mnie to odkrycie. Moi przyjaciele, którzy też nie jeżdżą do rodziny na święta, zaproponowali, żebyśmy zorganizowali imprezę wspólnie, ale taką na luzie, bez silenia się na nie wiadomo co. No i tak zrobiliśmy – daliśmy sobie drobne prezenty, każdy przygotował coś do jedzenia i oglądaliśmy wspólnie seriale. W tym roku planujemy zrobić dokładnie to samo – z tym że być może umówimy się wcześniej na wspólne gotowanie. Moi rodzice i babcia mieli do mnie żal. Uznali, że ich nie szanuję, co ma wynikać z tego, że miałam z nimi za dobrze. Na początku próbowałam im tłumaczyć, że chcę w święta odpocząć i nie jechać do nich przez pół Polski. Potem odpuściłam. Oni tego nie zrozumieją, a ja chcę świętować po swojemu. Jestem też ogromnie wdzięczna za to, że mam takich przyjaciół. Wspólne świętowanie chyba najbardziej pokazuje, z kim jest nam w życiu bezpiecznie – puentuje.
Możliwość wyboru, z kim spędzamy w życiu ważne chwile – w tym również Boże Narodzenie – stanowi jedną z korzyści z bycia dorosłym. Dzieci spędzają święta tak, jak chcą rodzice – jako osoby dojrzałe możemy sami napisać własną świąteczną historię.

---

Bycie razem może mieć różne oblicza. Jeśli ktoś ma ciepłą, kochającą i wspierającą rodzinę, to jest to ogromny zasób, ale także przywilej. Ale jeżeli tak nie jest – to rodzina z wyboru może być właśnie tą, z którą spędzimy najpiękniejsze święta w naszym życiu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki