Ostrość widzenia
Lucyna Muniak
Każda ulica, skwer, budynek to dla niego miejsca godne utrwalenia na fotografii. I chociaż Jerzy Andrzejewski ukończył szkołę radiologiczną, to jednak zwyciężyła pasja. Zdobył "papier" zawodowego fotografa dokumentalisty.
W swych zbiorach posiada niezliczone ilości fotografii (m.in. bezcennych zabytków piśmiennictwa z Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie), tysiące negatywów, slajdów...
Każda ulica, skwer, budynek to dla niego miejsca godne utrwalenia na fotografii. I chociaż Jerzy Andrzejewski ukończył szkołę radiologiczną, to jednak zwyciężyła pasja. Zdobył "papier" zawodowego fotografa dokumentalisty.
W swych zbiorach posiada niezliczone ilości fotografii (m.in. bezcennych zabytków piśmiennictwa z Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie), tysiące negatywów, slajdów i odbitek, setki płyt CD, kilkanaście aparatów fotograficznych i to "coś" w oku, co pozwala zauważać więcej, a ostatecznie uwiecznić na fotografiach. Głównie zajmuje się dokumentacją gnieźnieńskich zabytków, architektury sakralnej, zbiorów muzealnych, malarstwa i dzieł sztuki. Od wielu lat można go też spotkać pośród fotografów prasowych, kiedy dokumentuje kolejne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha na potrzeby Archiwum Archidiecezjalnego.
Fotograf dokumentalista
Zaczęło się tak, jak u wielu z nas. Pośród różnych prezentów, z okazji I Komunii Świętej, których już nie pamięta, był jeden niezwykły - aparat fotograficzny marki DRUH. Natychmiast zaczął pstrykać. - Na szczęście ktoś pomyślał o kupieniu błony - wspomina pan Jerzy. Później było jeszcze wiele aparatów, ale ten pamięta najbardziej. - Od niego wszystko się zaczęło, pasja, fascynacja i co tu dużo mówić - sposób na życie.
Na początku traktował fotografię jak hobby. Ukończył liceum, później zdobył zawód radiologa. Nadal fotografował. Pewnego dnia pasja zaprowadziła go do dyrektor Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, dr Gabrieli Mikołajczyk. Pani dyrektor właściwie oceniła umiejętności młodego człowieka i zatrudniła go jako kierownika laboratorium fotograficznego. Tak Pan Jerzy rozpoczął "karierę" fotografa muzealnego.
Choć ceniony w pracy, jako zawodowiec musiał udokumentować odpowiednie w tym zakresie wykształcenie. Zaczęły się podania, prośby i wizyty w Warszawie. W końcu uzyskał zgodę na przystąpienie do egzaminu eksternistycznego w Poznaniu. Dzięki temu, dziś pan Jurek szczyci się tytułem fotografa dokumentalisty.
Najlepsza recenzja
Jerzy Andrzejewski w latach siedemdziesiątych rozpoczął współpracę z ówczesnym dyrektorem Muzeum Archidiecezjalnego, nieżyjącym już ks. oficjałem Wacławem Jóźwiakiem. Przez kilka lat fotografował katedrę, w środku i na zewnątrz, plany ogólne i detale. Prace na tyle spodobały się Prymasowi Tysiąclecia ks. kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, że zaprosił fotografika na chwilę rozmowy. Wówczas usłyszał najlepszą recenzję swoich prac: "Taki młody, a takie dojrzałe zdjęcia?". - Te słowa zapadły mi głęboko w pamięć i serce - przyznaje artysta. Zaraz jednak skromnie zaznacza, że owszem spotyka się z dowodami uznania dla swojej pracy, ale zawsze jest coś do poprawienia, a "zdjęcie życia" jeszcze jest przed nim.
Pasja - sposób na życie
Jerzy Andrzejewski potrafi godzinami opowiadać o swojej pracy. O tym, że każdy gnieźnieński zabytek ma swoją magiczną porę roku i dnia, kiedy na zdjęciu "wychodzi" najlepiej. O tym, że czasami fotografuje z miejsc zaskakujących. Tak było ze zdjęciem na okładce ostatniego Rocznika Archidiecezji Gnieźnieńskiej, które zrobił z małego, skośnego dachu jednej z kamienic przy ul. Tumskiej. Czekał na tę możliwość kilka miesięcy. - Był remont dachu i właściciele bali się tam mnie wpuścić - wspomina.
Tłumaczy, że panoramę miasta "robi się" wczesną wiosną i rankiem. Przekonuje wreszcie, że nie ma takiej drugiej ulicy w Gnieźnie jak ulica św. Wojciecha. - Posiada niesamowity klimat. Fotografuję ją z różnych miejsc i perspektyw. Z dachu szkoły, z bruku na chodniku, a zdarzyło się też z okna w prywatnym mieszkaniu. Ten sam obiekt, o tej samej porze roku i tej samej porze dnia "wyjdzie" podobnie, ale nigdy tak samo - przekonuje fotografik. - Ważna jest ta ostrość widzenia, która pozwala dostrzegać różnicę jeszcze przed zwolnieniem migawki.