Powołany jak Szymon z Cyreny…
Katarzyna Jarzembowska
Nigdy nie zmarnotrawił ani okruszyny swego długiego, blisko 90-letniego życia. Podczas II wojny światowej walczył w partyzantce francuskiej i batalionie komandosów we Włoszech, 46 lat przepracował w fabryce obrabiarek, zakładał bydgoski KIK, a pod koniec lat 80. zgłosił się na wolontariusza. O naborze ochotników do hospicjum przeczytał "przez przypadek" w gazecie.
Tadeusz Centek,...
Nigdy nie zmarnotrawił ani okruszyny swego długiego, blisko 90-letniego życia. Podczas II wojny światowej walczył w partyzantce francuskiej i batalionie komandosów we Włoszech, 46 lat przepracował w fabryce obrabiarek, zakładał bydgoski KIK, a pod koniec lat 80. zgłosił się na wolontariusza. O naborze ochotników do hospicjum przeczytał "przez przypadek" w gazecie.
Tadeusz Centek, z wykształcenia technik mechanik, zastanawiał się, czy podoła… Zmiana opatrunków, karmienie, mycie, rozmowa, wspólna modlitwa - nie każdy jest do tego stworzony. Z Hospicjum im. ks. Jerzego Popiełuszki współpracuje około 120 wolontariuszy - od ponad 15 lat pan Tadeusz jest jednym z nich. Na oddziale bywa dwa, trzy razy w tygodniu. - Będę posługiwał tak długo, na ile mi sił starczy. Oby jak najdłużej - mówi. Taką nadzieję mają także podopieczni - niejednokrotnie młodsi od pana Tadeusza o całe pokolenia…
Praca i służba - bez wytchnienia…
Kiedy on był w ich wieku, walczył z bronią w ręku - w partyzantce francuskiej. Podczas lądowania wojsk alianckich dostał się do obozu amerykańskiego. Stamtąd został przeniesiony do Algierii. Dzięki polskiej misji wojskowej dostał szansę - Anglia lub Włochy. Wybrał Italię. Pod koniec 1945 roku rozpoczął poszukiwania brata - okazało się, że został wcielony do pierwszej dywizji pancernej generała Maczka. Tadeusz postarał się o przeniesienie. Wkrótce przed braćmi stanęła konieczność wyboru: wrócić do kraju czy pozostać na Zachodzie? O dalszych losach przesądziła… miłość. - Mój brat poznał Holenderkę i został, a ja zdecydowałem się na powrót - wspomina. Z Gabrielą ożenił się w 1949 roku. Mają czworo dzieci - jedna z córek od 23 lat jest misjonarką w Afryce.
Po uzyskaniu wieku emerytalnego czegoś zaczęło brakować… Pan Tadeusz zaangażował się w działalność przy Instytucie Nauk Religijnych. Pod koniec lat 70. przy kościele Jezuitów zakładał Klub Inteligencji Katolickiej. Ciągle mu było mało… Wtedy "trafiło się" ogłoszenie - o zebraniu ochotników do wolontariatu przy parafii Świętych Polskich Braci Męczenników. To była końcówka lat 80. - Co mnie do tego skłoniło? W swoim życiu widziałem wiele cierpienia. Zrozumiałem, że w jakiś sposób należy być przy potrzebujących. Do hospicjum nie chodzi się po to, żeby zobaczyć coś, co człowieka również może spotkać. Chodzi się po to, żeby ofiarować samego siebie - swój czas, swoje siły - dodaje pan Tadeusz.
Danie siebie…
Praca wolontariusza jest bezcenna… - Leżała kiedyś w hospicjum taka chora Bernadeta. Miała 70 lat. Przychodziła do niej córka. Nigdy nie widziałem, żeby dziecko tak kochało matkę. Ona przy niej była, karmiła po kropelce. Miałem akurat dyżur. Stan chorej się pogorszył. Przy zapalonej gromnicy poprosiłem córkę o krótki Różaniec. Bo wolontariusz nie służy tylko chorym. Czasami najbliżsi potrzebują więcej pomocy aniżeli ta cierpiąca osoba. W chwili śmierci staliśmy oboje tuż przy sobie. Potem żeśmy się uściskali. Współczułem jej, jak tylko mogłem. Wtedy wiedziałem, że byłem w tym miejscu potrzebny - w żadnym innym… - wyznaje Tadeusz Centek.
Słów uznania dla poświęcenia pana Tadeusza nie kryje inny - niezwykły wolontariusz, ks. Ryszard Pruczkowski. Jego kontakt z bydgoskim hospicjum rozpoczął się w listopadzie 1997 roku. - Wtedy z bliska poznałem pana Tadzia, jak zresztą wielu innych pracowników i wolontariuszy hospicjum. Kiedy patrzyłem na ich poświęcenie, na ich pochylanie się nad chorymi wzorem Szymona z Cyreny czy Weroniki, uświadomiłem sobie, że muszę zostać razem z nimi - wspomina proboszcz parafii na Szwederowie. - Pan Tadziu, choć jest trochę starszy od nas, to przecież jest serdecznym przyjacielem - jak rówieśnik nas wszystkich. Patrząc na niego, uczymy się, że nie liczy się wiek. Ważne jest to, ile można z siebie dać. Myślę, że ta druga młodość pana Tadeusza bierze się właśnie z jego oddania drugiemu człowiekowi - dodaje ks. Pruczkowski.