Logo Przewdonik Katolicki

Wstrzymany podbój

Renata Krzyszkowska
Fot.

Po dwóch latach starań, po tysiącach testów i ulepszeń prom kosmiczny znowu powrócił na pierwsze strony gazet. Teoretycznie głównym zadaniem misji wahadłowca Discovery miało być przetestowanie wszystkich ulepszeń promu, dowiezienie ładunku na Międzynarodową Stację Kosmiczną i naprawienie jej żyroskopów. W rzeczywistości od misji promu zależy przyszłość NASA. Po katastrofie...

Po dwóch latach starań, po tysiącach testów i ulepszeń prom kosmiczny znowu powrócił na pierwsze strony gazet. Teoretycznie głównym zadaniem misji wahadłowca Discovery miało być przetestowanie wszystkich ulepszeń promu, dowiezienie ładunku na Międzynarodową Stację Kosmiczną i naprawienie jej żyroskopów. W rzeczywistości od misji promu zależy przyszłość NASA. Po katastrofie Columbii w 2003 r. pozycja USA jako lidera w dziedzinie badań kosmosu została zagrożona. Kłopoty podczas startu Discovery tylko to potwierdziły. NASA wstrzymała dalsze loty. Najważniejszym zadaniem, jakie postawiono przed załogą promu, jest już tylko bezpieczny powrót na Ziemię.



Każdy lot w kosmos to zawsze ogromne ryzyko. Trzy tygodnie temu podczas pierwszej próby startu Discovery wykryto niewielką awarię. Załoga siedziała już na swoich miejscach, gdy przestał działać jeden z czujników paliwa. Pokazywał niski jego poziom, choć zbiorniki były pełne. Dzień wcześniej od jednego z okienek oderwała się listwa, która spadając z wysokości 20 m, uszkodziła izolacyjną płytkę termiczną. W 2003 r. podobny wypadek, tyle że już w powietrzu, doprowadził do katastrofy promu Columbia. Oderwana w czasie startu, ważąca ok. kilograma część piankowej izolacji zbiornika paliwa uderzyła z prędkością 700 km na godz. w krawędź lewego skrzydła statku. Odpadło kilka żaroodpornych płytek osłaniających skrzydło. Podczas powrotu na ziemię, kilkanaście minut przed lądowaniem, doszło do przegrzania zewnętrznej powłoki statku i eksplozji. W katastrofie zginęło siedmioro astronautów. Podczas ostatniego startu Discovery wydawało się, że wszystko poszło zgodnie planem. Dwie minuty po starcie od Discovery oddzieliły się pomocnicze rakiety na paliwo, a po dalszych siedmiu prom wszedł na orbitę okołoziemską. Przebieg lotu obserwowało ponad 100 kamer, w tym kilka na samym promie oraz potężne radary. Wszystko po to, by wyśledzić ewentualne oderwanie się fragmentu osłony termicznej statku. No i stało się. Według pierwszych doniesień, w czasie startu zaobserwowano uderzenie niewielkiego białego obiektu wielkości walizki w krawędź steru poziomego. Podejrzewano, że był to tylko lód, który odpadł z głównego zbiornika paliwa. Dokładniejsze analizy pokazały jednak, że niestety, były to spore kawałki pianki z osłony termicznej statku. Wspomnienie Columbii zawisło w powietrzu. Inżynierowie NASA stwierdzili jednak, że mimo tych uszkodzeń właściwa powłoka termiczna promu nie została uszkodzona i siedmiu astronautów promu jest bezpiecznych. Załoga została przygotowana na takie niespodzianki. Specjalnie na wypadek podobnych awarii opracowano nowe sposoby naprawy statku, w tym także w otwartej przestrzeni kosmicznej. Takich zabezpieczeń nie miał żaden inny prom kosmiczny. W centrum dowodzenia lotem w Huston analizowane są wszystkie dane, łącznie z ciśnieniem tętniczym krwi kosmonautów. Nad przebiegiem lotu sztab ludzi czuwa 24 godziny na dobę. Gdyby to wszystko miało nie wystarczyć, zgodnie z procedurą na ratunek kosmonautom natychmiast rusza drugi amerykański prom Atlantis.

Jak 1 do 50


Zamysł konstrukcyjny wahadłowców powstał jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. Ale Rosjanie latają w kosmos rakietami, które zaprojektowano jeszcze wcześniej, bo w latach 50. i 60. Od katastrofy Columbii tylko one zaopatrywały Międzynarodową Stację Kosmiczną. Budowa tego wielkiego laboratorium ma się zakończyć w 2010 r. Niestety, niektóre największe elementy konstrukcji może na orbitę dostarczyć tylko wahadłowiec. Na unowocześnienie Discovery przeznaczono ponad miliard dolarów. Ale to miał być dopiero początek wydatków. Prezydent Bush zapowiedział, że w ciągu najbliższych 15 lat Amerykanie powrócą na Księżyc. Potem polecą na Marsa. Loty bezzałogowe są tańsze, i również skuteczne, ale nie wszystko zrobią roboty. By zrealizować swe plany, NASA musi dowieść, że wciąż może bezpiecznie wysyłać ludzi w kosmos. Kłopoty Discovery tego nie ułatwią.
W 1986 r. w wyniku awarii eksplodował wahadłowiec Chellenger, bo zawiodła jedna z uszczelek. Przed jego katastrofą ryzyko awarii promu oceniano na 1 do 100 000. W przypadku ostatniego lotu Columbii prawdopodobieństwo katastrofy wynosiło już 1:100. Przed startem Discovery określono je na 1 do 50. Jak wynika z wcześniejszych ankiet, większość Amerykanów uważa , że katastrofy promu nie da się uniknąć. 2/3 sprzeciwia się wysłaniu człowieka na Marsa.

Kto pierwszy na Marsa?


USA traci prymat w kosmosie na rzecz Rosji. Rząd tego kraju zaaprobował nowy program kosmiczny na lata 2006-2015, poinformowała na swej stronie internetowej rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos. Nowy, 10-letni program kosmiczny przewiduje m.in. budowę nowego statku kosmicznego Kliper, wyrzutni Angara i Sojuz-2 oraz wystrzelenie sondy na Phobos, księżyc Marsa. Rosja chce również podwoić liczbę swych satelitów na orbicie, wysyłając satelity komunikacyjne, meteorologiczne i do celów naukowych. Obecnie na orbicie okołoziemskiej znajdują się 33 rosyjskie satelity. Do 2015 roku ma ich być 70. Wszystko to ma pomóc w realizacji jeszcze ambitniejszego planu, jakim jest wysłanie rosyjskich astronautów na Marsa. Do gry wchodzą też Chińczycy. Najpóźniej do października kraj ten ma zamiar po raz drugi wystrzelić w kosmos załogowy statek. Do misji przygotowuje się aż 14 kandydatów. Pierwszy załogowy statek kosmiczny Chiny wystrzeliły dwa lata temu. Stały się tym samym trzecim krajem na świecie, po Rosji i USA, który przeprowadził załogowy lot kosmiczny. Do podobnych misji przygotowują się też Indie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki