Rycerze od św. Marcina
Katarzyna Jarzembowska
Fot.
Można ich spotkać w Chełmnie, Gniewie, Toruniu, Świeciu i (obowiązkowo!) pod Grunwaldem. Początkowo zbierali się w liczbie sześćdziesięciu. Z czasem szeregi stopniały do dwudziestu osób, ale ci, którzy zostali, to prawdziwi "fani historii średniowiecza". Niezależnie od tego, czy występują w 20-kilogramowej zbroi, czy w stroju cywilnym (dublecie i nogawicach) starają się oddać wiernie...
Można ich spotkać w Chełmnie, Gniewie, Toruniu, Świeciu i (obowiązkowo!) pod Grunwaldem. Początkowo zbierali się w liczbie sześćdziesięciu. Z czasem szeregi stopniały do dwudziestu osób, ale ci, którzy zostali, to prawdziwi "fani historii średniowiecza". Niezależnie od tego, czy występują w 20-kilogramowej zbroi, czy w stroju cywilnym (dublecie i nogawicach) starają się oddać wiernie XV-wieczne realia. Ale to nie wszystko… "Życie według ideałów rycerskich to przede wszystkim szacunek dla drugiego człowieka. Tak rzadko można tego doświadczyć we współczesnym świecie - pełnym pracy i pośpiechu" - mówią rycerze spod znaku św. Marcina.
Bydgoskie Bractwo Rycerskie św. Marcina powstało w 1998 roku. Pierwszym zaczynem był wyjazd "na Grunwald" - tam nastąpiło zetknięcie z ideą ruchu rycerskiego. Sebastian i Rafał (jeszcze w randze giermków) twierdzą, że to nie tyle pasja na lata, ile sposób na życie…
W stronę rycerskiego etosu
Bydgoscy rycerze wybrali św. Marcina nie przez przypadek - wszak jest opiekunem grodu nad Brdą i współpatronem katedry. - Poza tym, urzekła nas sama legenda o św. Marcinie, który był dowódcą oddziałów rzymskich. Nie dość, że podzielił się płaszczem z bezdomnym, którym okazał się Jezus Chrystus, to jeszcze poszedł do boju w pierwszym szeregu - bez broni, walcząc jedynie znakiem krzyża - mówią członkowie bractwa. Po zarzuceniu wojskowego fachu św. Marcin został biskupem Tours. - Chcielibyśmy odbyć pielgrzymkę do jego grobu. Mamy nawet pomysł, by zabrać dwie płaskorzeźby świętego - jedną zostawić w Tours, a drugą ofiarować farze - przyznaje Rafał Trzaskowski. Przynależność do bractwa to nie tylko rozwijanie umiejętności fechtunku, ale również wcielanie w życie pewnych ideałów. Rycerze, na przykład, nigdy nie patrzą na siebie wilkiem… - Podczas turnieju nie ma przypadku, że ktoś kogoś potrąci ramieniem i powie coś niegrzecznego. To jest rzecz, która nie ma prawa się zdarzyć! - podkreśla Rafał.
Członkostwo w bractwie zobowiązuje - trzeba się starać o historyczne stroje czy broń, a nawet przedmioty tak banalne, jak… zastawa stołowa. - W średniowieczu było więcej czasu na wszystko. Teraz kupuje się talerz, który produkuje maszyna. A my jemy na talerzach glinianych, jednostronnie szkliwionych, często jeszcze zdobionych. Można nas nazwać "grupą zapaleńców", chociaż Zachód i tak nas wyprzedził. Tam ludzie przyjeżdżają na turnieje… tirami. W przyczepie - namiot, dywany, meble, łóżka - wszystko "z epoki". Na miarę możliwości też uzupełniamy swoje zapasy - krzesła, kufry, stoły. Ale to trwa latami - mówią bydgoszczanie.
O sztuce walki
Na wyposażeniu rycerza znajduje się strój cywilny oraz zbroja (zakładana tylko do walki - jak mundur w wojsku). Ta ostatnia dzieli się na paradną i bojową, chociaż jest też wersja turniejowa. - I jedynie w tym przypadku sprawdza się pogłoska, że rycerze byli wsadzani na konia za pomocą takiego specjalnego dźwigu. Bo normalnie, w zbroi do walki, rycerz był w stanie się przewrócić i bardzo szybko pozbierać bez żadnej pomocy. Zresztą nasz znajomy z Gniewu robi nawet w zbroi salto! - twierdzi Rafał. Sebastian Starzyński wylicza, że ciężar zbroi - w zależności od tego, jaką się ma broń (miecz, topór czy kiścień) - może dochodzić nawet do 20-30 kilogramów. Co ciekawe, kwestia rycerskiego odzienia także podlega zmieniającym się trendom mody…
Nad sztuką walki rycerze pracują w pocie czoła - mimo że operują mieczem, nic złego im nie grozi. Trenują bronią drewnianą - w hełmach i rękawicach. Wypadki zdarzają się bardzo rzadko. O śmiertelnych bydgoszczanie w ogóle nie słyszeli - nawet z opowiadań. Broń jest zresztą kontrolowana przez służby miecznikowskie - musi być tępa, zaokrąglona, nie może mieć zadziorów. Od pewnego czasu wszedł także zakaz używania tarcz metalowych, które są zastępowane drewnianymi. Sam hetman rycerstwa - Tadeusz Pagiński jest trenerem polskiej kadry floretu i szabli, więc "ma pojęcie o broni białej". - Swoją wiedzą służy teraz podczas szkolenia bractw rycerskich - dodaje Sebastian. - Dzięki temu człowiek wie, w jakim momencie zahamować. Przeciwnik musi dostać w głowę tak, żeby na hełmie lekko zadzwoniło, żeby widzowie byli zadowoleni i żeby nikomu nie zrobić krzywdy - uzupełnia Rafał, który w bractwie poznał… żonę! Ślub odbył - a jakże, w strojach historycznych, w kościele farnym…
Chociaż bractwo nie posiada żadnej siedziby, to jednak spotyka się regularnie w pierwszy piątek miesiąca o godz. 18.30 w Kawiarni Artystycznej "Węgliszek".