Chcę przypomnieć czytelnikom "Ładu Bożego" losy dwóch duszpasterzy parafii św. Mikołaja w Lubaniu, księży Saturnina Czakiego i Franciszka Kmiecia. Obaj należą do grona kapłanów, którzy złożyli życie w ofierze za Kościół i Ojczyznę.
Ksiądz Saturnin Czaki urodził się we Włocławku 29 listopada 1875 r. W 1893 r. wstąpił do WSD we Włocławku, święcenia kapłańskie otrzymał 10 czerwca 1898 r. Był wikariuszem parafii w Działoszynie, Sieradzu, w częstochowskich parafiach św. Barbary oraz św. Zygmunta. Pierwszą samodzielną placówką ks. Czakiego była parafia Rędziny w dekanacie mstowskim. Dzięki jego staraniom zbudowano plebanię, odnowiono uszkodzoną podczas I wojny światowej świątynię. Był założycielem kasy pożyczkowo-oszczędnościowej, kółka rolniczego, ochronki i czytelni. W dowód uznania za pracę 4 września 1919 r. został mianowany przez biskupa kujawsko-kaliskiego Stanisława Zdzitowieckiego dziekanem mstowskim. Od 28 stycznia 1921 r. ks. Czaki był proboszczem w Białotarsku. Na prośbę właściciela dóbr Mieleszyn, 14 czerwca 1921 r. został proboszczem tamtejszej parafii. Wyrazem uznania dla działalności ks. Czakiego było mianowanie go w 1925 r. kanonikiem honorowym kolegiaty kaliskiej.
W 1925 r., po podziale administracyjnym Kościoła w Polsce, parafia Mieleszyn miała być włączona do diecezji częstochowskiej. Wówczas bp Zdzitowiecki mianował ks. Czakiego proboszczem parafii św. Mikołaja w Lubaniu (12 listopada 1925 r.).
I tutaj ks. Czaki łączył pracę duszpasterską ze społeczno-oświatową. Był członkiem powiatowej rady szkolnej, radcą kurii diecezjalnej, delegatem biskupim w zarządzie Domu Księży Emerytów w Ciechocinku. Należał do komisji gospodarczej majątku seminaryjnego Lubanie. Osobiście przygotowywał dzieci z parafii do pierwszej spowiedzi i Komunii św., czym zjednał sobie szacunek i sympatię wiernych.
Niemcy aresztowali ks. Czakiego 21 października 1939 r. Przetrzymywany w Świeciu i Górnej Grupie, od połowy stycznia 1940 r. był więźniem obozu koncentracyjnego Stutthof, a od 10 kwietnia - Sachsenhausen. Zmarł 20 kwietnia 1940 r. na atak serca. Ciało spalono w krematorium.
Los proboszcza podzielił wikariusz parafii ks. Franciszek Kmieć. Urodził się 13 września 1907 r. w Radomsku. W 1926 r. wstąpił do częstochowskiego WSD z siedzibą w Krakowie. Pragnął poświęcić się życiu kontemplacyjnemu u kamedułów, do których wstąpił 14 października 1928 r. Dwa lata później rozpoczął studia teologiczne we Frascati w Italii. Tam też z rąk kard. M. Logi w 1931 r. otrzymał cztery mniejsze święcenia. Ze względu na stan zdrowia musiał opuścić zakon o surowej regule i w 1932 r. powrócił do Polski. We wrześniu rozpoczął studia w WSD we Włocławku. Ze względu na kilkuletni pobyt w zakonie studia miał skrócone do trzech lat i 23 czerwca 1935 r. przyjął święcenia kapłańskie.
Ksiądz Kmieć rozpoczął pracę jako prefekt i wikariusz pomocniczy w Koźminku, wkrótce został przeniesiony na wikariat do parafii Chełce k. Kalisza. Tu sprawował opiekę duszpasterską nad parafialnym Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży Żeńskiej. Niebawem mianowano go wikariuszem parafii Dobrzec k. Kalisza, a od listopada 1936 r. - parafii Russocice. Ostatnią placówką duszpasterską ks. Kmiecia było Lubanie, gdzie był wikariuszem od 18 sierpnia 1937 r. Prowadził naukę religii w Szkole Powszechnej w Przywieczerzynie. Dał się poznać jako dobry katecheta, był bardzo lubiany przez dzieci.
Ksiądz Kmieć wraz ze swoim proboszczem i innymi kapłanami został aresztowany 21 października 1939 r. Początkowo więziony był w Aleksandrowie Kujawskim, później w Świeciu i w Górnej Grupie. W styczniu 1940 r. wywieziony do obozu koncentracyjnego Stutthof, 10 kwietnia 1940 r. - do Sachsenhausen, a stamtąd, 14 grudnia, do Dachau. Zmarł z głodu 3 lipca 1942 r. Ciało spalono w krematorium.
Drugiego kwietnia 2005
Jan Paweł II in memoriam
Płonący głos z gór był już cichy
i ciało tylko czekało na to
by móc powrócić do domu.
Lecz rozżarzone słowa
będą wciąż rozpalać
płomień za płomieniem
długo po tym,
jak flagi podniesione zostaną znowu
na szczyty masztów.
Świetlista Matka przy kościelnej bramie
szeroko otworzyła swoje ramiona
i godzina była 21.37
Wieczna powolna rzeka Tybr
wrzała pieśnią i tęsknotą,
podczas gdy wszystkie
pogrążone w smutku,
opuszczone,
niczyje
a pragnące prawdy dzieci
dały aplauz.
Popłynął zgodny okrzyk
z Rzymu i Krakowa
do Manili i Mexico City:
Santo subito, Santo subito, Santo subito!!!
Kaj Svensson
Przełożyła Joanna Gapińska
Kaj Svensson mieszka w Szwecji, pracuje jako nauczyciel i krytyk literacki. Jest autorem pięciu zbiorów wierszy, które ukazały się w antologiach, były też publikowane w czasopismach literackich. W bieżącym roku ukaże się kolejny tomik jego poezji.