Niewolnik XX wieku
Adam Gajewski
Przedstawiamy dalszy ciąg opowieści o Henryku Stachurskim, który jako kilkuletni chłopiec, mając za sobą gehennę potulickiego "kacetu", fatalnym zrządzeniem losu został przez radzieckich żołnierzy uznany za Niemca, dołączony do transportu niemieckich wojskowych i cywili, wywieziony w głąb ZSRR. Dla Stachurskiego, urodzonego w roku 1939, pierwszym świadomym wspomnieniem pozostają druty...
Przedstawiamy dalszy ciąg opowieści o Henryku Stachurskim, który jako kilkuletni chłopiec, mając za sobą gehennę potulickiego "kacetu", fatalnym zrządzeniem losu został przez radzieckich żołnierzy uznany za Niemca, dołączony do transportu niemieckich wojskowych i cywili, wywieziony w głąb ZSRR. Dla Stachurskiego, urodzonego w roku 1939, pierwszym świadomym wspomnieniem pozostają druty kolczaste, głód, poniewierka. Także egzekucja matki. Wyzwolenie Bydgoszczy spod faszystowskiego jarzma stało się dla niego początkiem kolejnej, bardzo długiej niewoli.
Szerokie tory nie mają końca. Mijają dni i noce, a pociąg wciąż nie zatrzymuje się. Wielu spośród ludzi stłoczonych w towarowych wagonach nie doczeka nieznanej, docelowej stacji. Stachurski opowiada: - Droga długa - mało jedzenia. Niektórzy nie wytrzymywali, chociaż podczas transportu próbowano sobie pomagać, "trzymać się razem"…
Kilkuletniemu chłopczykowi, wyrwanemu z polskiego środowiska, świat zaczyna się teraz wydawać jeszcze większym, nonsensownym chaosem. Nie wie nic! Kto jest prześladowcą, a kto obrońcą? Wokół przecież sami Niemcy! Jednak jacyś dziwni, dotąd nieznani… - To, co działo się z Niemcami, kiedy zostali pokonani trudno pojąć! Jakby wszyscy zapomnieli, co robili wczoraj. Nie wiedziałem, że mogą być dobrymi ludźmi - a oni dzielili się ze mną jedzeniem, pomagali mi. Niemieccy żołnierze ciągle jeszcze byli w mundurach, ale nie robili nikomu krzywdy! Nigdy nie pojąłem, dlaczego przedtem wyrządzali tyle zła… Zupełnie inni ludzie! W Polsce tacy, a tutaj tacy? - owa zagadka niemieckiego charakteru do dziś frapuje Stachurskiego.
Inny świat. Wieża Babel
Syberia. Mityczny, gorzko zapisany w dziejach Polski "Sybir". Tam właśnie zmierzał bydgoski eszelon. - Wyładowali nas, popędzili piechotą. Mocno pilnowali. Mieli psy i dobre uzbrojenie. Znów się bałem. Potem zobaczyliśmy "leśne miasto". Baraki - niby podobne do takich, jakie znałem, ale trochę bez składu poustawiane. A ludzi kręciła się masa… Wieże z drewna dla strażników… - relacjonuje pan Henryk.
Nauka nowego, groźnego słowa - "Irkuck"! Prócz tego gwar tysiąca słówek, których nie sposób nawet powtórzyć - syberyjski łagier jak lustro odbija pogmatwane historie wojenne. Ci, którzy dali złapać się na lep faszystowskiej propagandy i wzięli udział w "antybolszewickiej krucjacie", teraz doświadczają zemsty. Tysiące Włochów, Węgrów, Rumunów, Holendrzy - codziennie wychodzą do wyrębu drewna. Tutaj pracować ponad siły musi każdy - nawet Henrykowi rychło znaleziono odpowiednie zajęcie. Kiedy tylko trochę podrósł, dołącza do brygady drwali. Jest chłopcem na posyłki, pilnuje ognisk. Wspomnienie bohatera naszej opowieści: - Robotnicy, a zwłaszcza robotnice, pomimo ciężkiej pracy zamarzali na śmierć. Taki los bardzo szybko spotkał panią Krüger. Jej męża już wcześniej zabito (wraz z rodziną Krügerów wywieziono Stachurskiego - przyp. A.G.). Zostałem więc zupełnie sam.Rosłem wśród niemieckich jeńców, oni mi ufali. Po kilku latach zaczęliśmy myśleć o dużej ucieczce
(Koniec części drugiej. Ciąg dalszy - w kolejnym numerze "PK DB")