Logo Przewdonik Katolicki

Ludzie z Wielkiej samotnej Wyspy

Natalia Budzyńska
Fot.

W Muzeum Etnograficznym w Poznaniu trwa ciekawa wystawa prezentująca fotografie i eksponaty związane z życiem codziennym dzisiejszych mieszkańców Wyspy Wielkanocnej.

 

 

Kuratorka wystawy „Rapa Nui – ludzie wśród posągów. Zaproszenie na Wyspę Wielkanocną”, Joanna Minksztym, powiedziała, że jest to prawdopodobnie największa w Europie, jeśli nie na świecie, wystawa dotycząca historii i współczesnej kultury Rapa Nui. Autorką tej niezwykle ciekawej ekspozycji jest Niemka, Stephanie Pauly, która od 14 lat mieszka na Wyspie Wielkanocnej. Jest doskonałą znawczynią tematu, napisała trzy książki: Ustna tradycja Wyspy Wielkanocnej; Kultura, filozofia i historia Wyspy Wielkanocnej oraz  bardzo osobistą Rapa Nui – miłość na Wyspie Wielkanocnej. Pauly od lat zajmuje się dokumentowaniem żywego języka i kultury Rapa Nui.

 

Pępek Ziemi

Rapa Nui znaczy Wielka Wyspa. Znajduje się na południowo-wschodnim Pacyfiku i znana jest głównie z tajemniczych, olbrzymich, kamiennych głów rozrzuconych wzdłuż wybrzeża. Właśnie te zagadkowe posągi są symbolem wyspy, najbardziej odległego zamieszkanego miejsca na Ziemi. Od najbliższego zaludnionego lądu dzielą ją ponad 2 tys. km wód oceanu. Została odkryta dla świata w roku 1722 przez holenderskiego żeglarza Jakuba van Roggeveena. Zanotował on, że na wyspie mieszka około 3 tys. tubylców; są dobrze odżywieni, a gleba rodzi dużo owoców. Jednak nikt dotąd nie potrafi określić, kim byli pierwsi mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej i skąd się tam wzięli. Zanim trafił tam Jakub van Roggeveen, tubylcy nazywali swoją wyspę Te Pito O Te Henua, czyli Pępek Świata.

Archeologowie długo zastanawiali się nad tym, skąd przybyli pierwsi osadnicy i prześcigali się w coraz bardziej kontrowersyjnych pomysłach. Na przykład, norweski badacz Thor Heyerdahl twierdził, że pierwsi mieszkańcy Rapa Nui pochodzili z Peru i przypłynęli tam na tratwach. Aby to udowodnić, w 1947 roku zbudował replikę takiej łodzi i nazwał ją „Kon-Tiki”. Wraz ze swoimi towarzyszami przepłynął ponad 4 tys. mil i po 101 dniach dotarł do jednej z wysp Polinezji.

Ten eksperyment jednak nie był do końca udany i chociaż Heyerdahl na poparcie swej teorii próbował weryfikować różne inne dane, to w końcu najnowsze badania całkowicie obaliły jego tezy. Otóż ostatnie dowody uzyskane dzięki analizom DNA, wykluczyły kolonizację Rapa Nui z terenów Ameryki Południowej. Próbki pobrane z najstarszych miejsc pochówku na wyspie wykazują materiał genetyczny charakterystyczny dla mieszkańców wschodniej Polinezji.

Grupa pierwszych przybyszów, którzy pojawili się na bezludnej wyspie liczyła prawdopodobnie kilkadziesiąt osób. Na początku XVII w. wyspę zamieszkiwało już kilkanaście tysięcy osób.

 

Zagłada

Niestety, kiedy wyspę odkryli Holendrzy, tylko kamienne posągi mówiły o minionej cywilizacyjnej świetności, a porośnięta wcześniej lasami palmowymi wyspa była ogołocona z roślinności, wręcz naga. Wiadomo, że w pewnym momencie doszło do zagłady lasów. Być może wydarzyła się jakaś katastrofa ekologiczna, która spowodowała przeludnienie, brak żywności i w efekcie wojnę domową. O zagładę naukowcy najpierw oskarżali ludzi, potem szczury. Liczba szkodników mogła osiągnąć nawet dwa miliony osobników. Były one zdolne do tego, aby pozbawić wyspę lasów palmowych. Na zielonej wcześniej wyspie zabrakło drewna, nie można było zbudować łodzi ani domu. Mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej wrócili więc do jaskiń.

Jaskinie były prawdopodobnie zamieszkiwane wiele wieków wcześniej – dawały ochronę przed wiatrami i ulewnymi deszczami. Później, kiedy rapanui zaczęli budować swoje domy-szałasy na powierzchni, jaskinie zaczęły pełnić rolę religijną. Składano w nich ciała zmarłych oraz służyły do odprawiania obrzędów ku czci najwyższego bóstwa Make-Make. Do końca XVII w. jaskinie służyły celom rytualnym. Jednak kiedy Wyspę Wielkanocną dotknęła klęska ekologiczna, mieszkańcy ponownie wrócili pod ziemię.

O wiele większą katastrofą dla rdzennych mieszkańców Rapa Nui było przybycie Europejczyków, którzy „sprowadzili” także swoje choroby oraz peruwiańskich handlarzy niewolników. Ci ostatni wywieźli do pracy w kopalniach, w latach 1859 i 1862, ponad tysiąc kobiet i mężczyzn. W ich sprawie protestowal biskup Tahiti, Tepano Jaussen, dzięki czemu ci, którzy przeżyli, mogli wrócić. Było to łącznie kilkanaście osób. Pod koniec wieku XIX na wyspie żyło tylko 111 mieszkanców. Ta sytuacja doprowadziła do utraty znacznej części tradycji przekazywanej ustnie, z pokolenia na pokolenie.

 

Moai i Rongorongo

Od setek lat badacze zastanawiają się nad zagadką kamiennych głów z Wyspy Wielkanocnej. Do dziś, w niezmienionym stanie, zachowało się ok. 900 spośród nich. Miejscowi nazywają je moai. Największa ma aż 20 m wysokości i waży ponad 200 ton, większość jednak jest o połowę mniejsza. Te kamienne głowy, wykonane ze skał pochodzenia wulkanicznego, mają charakterystyczny kształt: są wydłużone, mają spiczaste brody i krótki, niezauważalny niemal tułów z ramionami opuszczonymi po bokach. Ciekawe, że wszystkie twarze posągów zwrócone są w kierunku wnętrza wyspy, a ponad połowę z nich rozmieszczono wzdłuż wybrzeża, tworząc jakby ochronny krąg. Reszta pozostała wciąż w kamieniołomie w Rano Raraku, nieczynnym wulkanie, gdzie prawdopodobnie powstawała setki lat temu.

Zagadkowe jest do dziś przeznaczenie monolitów, ale także sposób, w jaki tubylcy je przenosili w miejsca odległe nawet o 20 km od kamieniołomu. W latach 90. XX w. pojawiła się bardzo prawdopodobna hipoteza dotycząca transportowania posągów. Jej autorką była badaczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego, Jo Anne van Tilburg. Udowodniła ona, że można było tego dokonać za pomocą drewnianych sań i bali, po których mogły się ślizgać sanie z posągami.

Kolejną niezbadaną tajemnicą Rapa Nui jest pismo zwane rongorongo. Do dziś pozostało nieodczytane. Ten system pisma oparty na piktogramach odkrył biskup Tahiti. Duchowny wysłał do miejscowych misjonarzy list z prośbą o zgromadzenie jak największej liczby tabliczek z tubylczym pismem i sam próbował je odkodować. Niestety, już wtedy nie odnaleziono ich dużo, zaledwie kilkanaście sztuk. Znaki przypominają jakieś stworzenia, zwierzęta i rośliny, ale nie wiadomo jakie. Kiedy zainteresowali się nimi misjonarze, już nikt z mieszkańców wyspy nie potrafił ich odczytać. W XX w. wielu wybitnych lingwistów zajmowało się rozszyfrowaniem języka rongorongo – jednak bezskutecznie. Badania prowadzone są nadal, z wykorzystaniem najnowocześniejszych programów komputerowych.

 

Sztuka i życie

Dziś na Wyspie Wielkanocnej żyje około 3800 osób, ale tylko trochę ponad połowa z nich to potomkowie rdzennych mieszkańców. Rząd Chile, do którego od 1888 r. należy wyspa, stara się ograniczyć migrację na Rapa Nui, aby chronić mieszkańców przed wynarodowieniem.

Wystawa, którą przywiozła do Poznania Stephanie Pauly, jest oryginalna i niezwykle cenna. Największe wrażenie robią fotografie, mające wartość poznawczą, ale także artystyczną. Zostały podzielone na 4 bloki tematyczne. Część pierwsza W kręgu życia jest zbiorem portretów mieszkańców Rapa Nui. Druga pokazuje doroczny festiwal Tapati upamiętniający historię, mity i legendy. W trzeciej części, zatytułowanej Mężczyźni, autorka pokazuje artystycznie przetworzone zdjęcia męskiej części populacji wyspy. Zachwycająca artystycznie jest również część czwarta zatytulowana Takona – maski. Takona to sztuka malowania na ciele wykonywana za pomocą naturalnych materiałów uzyskiwanych z ziemi i popiołu roślinnego. Ekspozycję blisko 70 fotografii wzbogacają przedmioty wytwarzane na Wyspie Wielkanocnej przez współczesnych artystów i rzemieślników.

 


 

Wystawa potrwa do końca listopada br.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki