O tym, gdzie należałoby złożyć ciało śp. dr Joanny Beretty Molli po pogrzebie, który się odbył w małym kościółku Matki Bożej Dobrej Rady w Ponte Nuovo, zadecydował właściwie miejscowy proboszcz. Mąż zmarłej, inż. Piotr Molla, przystał na tę propozycję. Co więcej, odczytał ją jako wyjątkowe wyróżnienie. Tak więc z Ponte Nuovo przejechał kondukt pogrzebowy kilkanaście kilometrów na cmentarz parafialny w Mesero.
Od tamtego dnia minęło już 48 lat. Kiedy dziś przekraczamy bramę cmentarną, wiemy, że oprócz modlitwy przy grobie św. Joanny, przystaniemy na „Wieczne odpoczywanie…” także obok trumny jej męża zmarłego w Wielką Sobotę 3 kwietnia 2010 r.
Zdobądźmy się na chwilę refleksji i wyobraźmy sobie, że on staje przy nas i z nim po prostu rozmawiamy. Niech nas duchowo poprowadzi, opowiadając, co było dla niego ważne i cenne. Posłuchajmy:
Rodzinna kaplica
„W naszej kaplicy rodzinnej, znajdującej się na cmentarzu w Mesero, wraz z Joanną spoczywają Mariolina – nasza druga córeczka, Teresina – moja siostra, Maria Salmoiraghi i Luigi Molla – moi rodzice. Kaplicę tę postanowiłem wznieść po śmierci Marioliny. Nasze dziecko zmarło 12 lutego 1964 r., mając zaledwie pięć i pół roku. Przyczyną śmierci było ostre kłębuszkowe zapalenie nerek. Projekt tej kaplicy jest dziełem mojego szwagra, ks. Józefa Beretty – brata Joanny, który z wykształcenia jest jednocześnie inżynierem. Ks. Józef zaprojektował kaplicę w taki sposób, aby można było w niej sprawować również Msze św.
Doczesne szczątki Joanny zostały przeniesione do kaplicy zaraz po ukończeniu jej budowy, czyli w listopadzie 1965 r. Wcześniej, to znaczy od dnia jej odejścia do nieba, 28 kwietnia 1962 r., ciało Joanny spoczywało w kaplicy proboszczów położonej w samym centrum cmentarza. Stało się tak na wyraźną prośbę, dla mnie bardzo miłą, ówczesnego proboszcza Mesero ks. Gesuino Cortiego. Podobnie było ze szczątkami Marioliny, które czasowo zostały pochowane w tej samej kaplicy parafialnej. Natomiast ciała mojej siostry Teresiny i mego ojca Luigiego spoczywały w innym miejscu, ale też na tym samym cmentarzu.
Domek cały ze złota
Na pokrycie zewnętrznych i niektórych wewnętrznych ścian kaplicy wybrałem ciemnoniebieski granit szwedzki oraz tzw. królewski granit czerwony, również przywieziony ze Szwecji. Uczyniłem tak na pamiątkę naszej - mojej z Joanną - ostatniej podróży do Sztokholmu w lipcu 1961 r.
Na płyty zamykające wnęki na trumny wewnątrz grobowca zaplanowałem marmur pochodzący z kamieniołomów w Candoglia należących do słynnej Fabbrica del Duomo, która odstąpiła nam taką jego ilość, że wystarczyło na przykrycie prawie połowy wnęk. Na pozostałe wybrałem czerwony marmur portugalski. Kierowałem się dwoma motywami: dużym podobieństwem do marmuru z Candoglia oraz tym, że Joanna miała wielkie nabożeństwo do Matki Bożej z Fatimy.
Myśląc o wnętrzu kaplicy i jej sklepieniu, pragnąłem, żeby została pokryta mozaiką tworzącą złote tło. Chciałem w ten sposób zadośćuczynić prośbie naszego pierwszego dziecka, Pierluigiego, który poprosił mnie o zbudowanie dla Mamusi i Marioliny «małego domku całego ze złota».
Wierna do końca
Na mozaice przedstawiłem: Joannę, która oddaje Mariolinę w opiekę Matki Boskiej Fatimskiej, moją siostrę Teresinę, która odeszła do nieba w 1950 r., mając zaledwie 23 lata oraz trzy aniołki na pamiątkę moich trzech braciszków urodzonych, zanim ja przyszedłem na świat, a zmarłych w pierwszych dwóch latach życia. Aniołki rozciągają szarfę z napisem: Et dabo tibi coronam vitae, który jest dopełnieniem słów: Esto Fidelis usque ad mortem, wyrytych na bocznych ścianach z czerwonego granitu („Pozostań wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” – Ap 2, 10). W tym biblijnym przesłaniu zawiera się wiara i wierność Joanny, jakimi się cechowała odnośnie do swego powołania macierzyńskiego [zrealizowanego] aż do końca. Identyczny napis jest wymalowany na ścianach kaplicy proboszczów. Mozaikę wykonał Cantù – artysta „Arte Musiva” z Mediolanu.
Ołtarz, wewnątrz którego zostały umieszczone relikwie świętych, żeby można było na nim sprawować Eucharystię, wykonano z czerwonego granitu z Baveno. Wcześniej ten kamień pełnił funkcję płyty pokrywającej grobowiec mojego ojca Luigiego. Ów czerwony granit z Baveno przypomina mi moją pierwszą wyprawę z Joanną, kiedy byliśmy już narzeczonymi, nad jezioro Maggiore. Było to wiosną 1955 r.
W kaplicy ustawiłem także figurę świętej Tereski od Dzieciątka Jezus. Wcześniej ta statua ozdabiała grób mojej siostry Teresiny. Miedziane kandelabry to dzieło i dar pana Luigiego Castoldiego z Mesero.
Kiedy 24 kwietnia 1994 r. Jego Świątobliwość Jan Paweł II ogłosił Joannę jako matkę rodziny błogosławioną, wnękę jej grobowca ozdobiliśmy złotą obwódką wykonaną z mozaiki. Natomiast na zewnątrz kaplicy umieszczono specjalną tablicę upamiętniającą dzień beatyfikacji. Potem dodano na niej jeszcze jedną datę: 16 maja 2004 r. Jest to bowiem dzień, w którym Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił Joannę świętą” (świadectwo Piotra Molli w: Gianna – sorriso di Dio, „Periodico quadrimestrale a cura della Fondazione Santa Gianna Beretta Molla”, nr 9/2005, tłum. wł.).
*
Zasłuchaliśmy się? Ależ to piękne! Jak on ją musiał kochać! Być może jednak są pośród nas tacy, którzy nie od razu zrozumieją głębię intencji pana Piotra. Dla niego miłość miała trwać. I to nie tylko „aż do śmierci”. Po niej również. Bo przecież Joanna powiedziała mu: „Prawdziwa miłość to taka, która nie trwa jeden dzień, lecz zawsze, a dwoje małżonków, którzy się kochają, kiedy pójdą do raju, zorientują się, iż czas, w którym się kochali, był krótki i będą się radować na myśl, że przed nimi cała wieczność, aby mogli wzajemną miłość kontynuować” (Ks. P. Gąsior, Miłość bez lęku. Spotkania ze świętą Joanną Berettą Mollą, Kraków 2004).