Jak mocne słowa padły na zakończonym 24 października Synodzie Biskupów dla Bliskiego Wschodu, świadczy fakt, że jedną z pierwszych odpowiedzi na jego „Orędzie” było oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Izraela.
W „Orędziu na zakończenie Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Bliskiego Wschodu” znalazło się m.in. wezwanie do położenia kresu izraelskiej okupacji terytoriów arabskich i żądanie, by władze Izraela uszanowały charakter Jerozolimy, jako miasta świętego wyznawców trzech religii monoteistycznych. W mocnych słowach podkreślono także, że nie wolno instrumentalizować słowa Bożego i odwoływać się do teologii, by czynić z niej narzędzie do usprawiedliwiania niesprawiedliwości. Biskupi zaapelowali również do wspólnoty międzynarodowej, szczególnie do ONZ, o podjęcie zdecydowanych działań na rzecz sprawiedliwego i definitywnego pokoju w całym regionie Bliskiego Wschodu, z naciskiem na to, by Palestyńczycy mogli wreszcie żyć w wolnej ojczyźnie.
Z pewnością to właśnie te wezwania z „Orędzia” Synodu będą najbardziej dyskutowane, bo dotknęły problemów, na które pewne państwa i środowiska są szczególnie wrażliwe, a mówienie o nich głośno jest im nie na rękę. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że zarówno „Orędzie”, jak i sam Synod odnosi się przede wszystkim do życia wspólnot katolickich Kościołów Bliskiego Wschodu. Znajdują się one dziś w trudnej i pogarszającej się sytuacji głównie dlatego, że chrześcijanie są na tych terenach w mniejszości i często doświadczają dyskryminacji. „Jesteśmy teraz w obliczu historycznej zmiany – piszą Ojcowie Synodu – Bóg, który dał nam wiarę na naszym Wschodzie przed 2000 lat, wzywa nas do trwania z odwagą, pracowitością i mocą, aby nieść orędzie Chrystusa i świadczyć o Jego Ewangelii, która jest Ewangelią miłości i pokoju („Orędzie”, 2).
Właśnie ta trwała i wyraźna obecność chrześcijan na Bliskim Wschodzie jest dziś wielkim wyzwaniem dla całego Kościoła. Słowa o kościelnej komunii muszą pobudzić do rachunku sumienia także chrześcijan w innych częściach świata. Nasi bracia oczekują solidarności z naszej strony. Wiele razy pisaliśmy w „Przewodniku Katolickim” o trudnej sytuacji chrześcijan w Ziemi Świętej, wspieraliśmy wspólnotę chrześcijańską w Betlejem. Dziś słyszymy jednak mocny głos biskupów różnych Kościołów związanych z Rzymem, którzy podkreślają, że chrześcijanie Bliskiego Wschodu potrzebują wsparcia z naszej strony. Zwłaszcza ze strony chrześcijan Zachodu, którzy są przecież obecni w różnych gremiach międzynarodowych i mają możliwość przemawiania do współczesnego świata w sposób zdecydowany i wymagający.
Wielorakie trudności, jakie są do pokonania na Bliskim Wschodzie, muszą znaleźć konkretny oddźwięk także w nas samych. Potrzebna jest pomoc duchowa, materialna i wyobraźnia, która rodzi konkretne inicjatywy wsparcia. Mieliśmy tego przykład kilka miesięcy temu, gdy Akademickie Koło Misjologiczne z Poznania wysłało do Ziemi Świętej grupę studentów, którzy przez miesiąc pracowali przy budowie sierocińca na Górze Oliwnej. Te małe i wielkie dzieła podejmowana w różnych częściach świata w imię wspólnoty wiary, łączącej uczniów Chrystusa, zmieniają życie naszych braci. Nie tylko tych, którzy przeżywają trudności materialne, związane z codziennym utrzymaniem, ale również tych dotkniętych cierpieniem duchowym i marginalizacją, którzy jako mniejszość religijna są dyskryminowani, a czasem wręcz prześladowani.