„Jezu, ufam Tobie”
Ksiądz Marek Kusy (ur. 2 stycznia 1981 roku) pochodzi z bydgoskiej parafii Świętej Trójcy. Jako kapłan chciałby pracować z młodzieżą oraz niepełnosprawnymi. Na co dzień interesuje się starą motoryzacją. Decyzja o wstąpieniu do seminarium dojrzewała w nim przez całe młodzieńcze życie. Ostatecznie została podjęta w czasie matury. – To były wewnętrzne boje i ciągłe utwierdzanie się w przekonaniu, że dobrze postąpiłem. Moje powołanie umocniło się poprzez kontakt z przełożonymi oraz innymi klerykami. Seminarium pokazało mi, jaką drogą mam kroczyć. Święcenia to najważniejsze wydarzenie w moim życiu. Kiedy leżałem na posadzce katedry, podczas święceń diakonatu, odczuwałem mocne bicie serca i prosiłem Boga, by pomógł mi przejść przez to życie jako Jego rycerz.
„Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37, 4-5)
Ksiądz Wojciech Piskorz (ur. 13 listopada 1977 roku) pochodzi z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Wierzchucinie Królewskim. Jego droga powołania rozkwitała w dwóch seminariach – pelplińskim i bydgoskim. Zanim do nich trafił, był m.in. w wojsku. Na co dzień interesuje się techniką komputerową, oprogramowaniem, a także „spokojnym łowiectwem”. Deklaruje, że jako kapłan odnajdzie się „na każdym odcinku pracy duszpasterskiej”. – Moje powołanie, które obudziło się w latach młodzieńczych, po pewnym czasie ucichło. Potem na nowo odżyło. Istotną rolę odegrał mój proboszcz, który pokazał mi wzór dobrego kapłana. Tak to powołanie dojrzewało. Moment święceń jest upragnioną chwilą. Zaczęło się to, do czego dążyliśmy przez całe lata formacji. Chciałbym być świętym kapłanem.
„Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12, 9)
Ksiądz Robert Szczepański (ur. 31 maja 1981 roku) pochodzi z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Białośliwiu. Chciałby pracować wśród młodych oraz zająć się organizowaniem pielgrzymek. To pasjonat piłki nożnej. Jako kleryk brał udział w wielu rozgrywkach – był kapitanem seminaryjnej „jedenastki”. Jego ulubioną drużyną jest Juventus Turyn. Myśl o życiu kapłańskim zaczęła go nurtować już w szkole średniej. – Kiedy skończyłem technikum, po namyśle zapukałem do drzwi seminarium gnieźnieńskiego. Pomógł mi w tym mój ksiądz proboszcz, który każdego dnia słowem i czynem udowadniał, czym jest prawdziwe kapłaństwo. Dużą rolę odegrali także moderatorzy w seminarium. Moment święceń to dla mnie całkowite oddanie się Bogu i ludziom. Chcę, aby moje kapłaństwo było służebne aż do końca.
„Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi wyświadczył? Podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Pana”
(Ps 116, 12-13)
Ksiądz Marcin Świderski (ur. 24 kwietnia 1978 roku) pochodzi z parafii Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Lubi dobrą literaturę. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią. Lubi też podróżować – zwłaszcza rowerem. Do seminarium nie wstąpił bezpośrednio po maturze. Pomimo podjęcia pracy oraz przygotowywania się do studiów, nie opuszczała go myśl o kapłaństwie. – Moje życie było zawsze związane z Kościołem. W rodzinnej parafii był zwyczaj modlitw o powołania. Kiedy trafiłem przypadkowo na takie nabożeństwo, zrodziło się we mnie pytanie, czy ci ludzie nie modlą się tak naprawdę za mnie. Do momentu podjęcia ostatecznej decyzji utrzymywał się w moim sercu niepokój. Trafiłem do seminarium. Tak zaczęła się moja przygoda z Bogiem. Moment święceń jest potwierdzeniem tej decyzji i pragnienia, aby głosić Ewangelię drugiemu człowiekowi.