Raport
Ks. Krzysztof Wętkowski
Fot.
Każdy, kto chce, może się już zapoznać z raportem Instytutu Pamięci Narodowej na temat o. Konrada Hejmy. Kto nie czytał, niech nie spodziewa się rewelacji. Szumnie zapowiadane działania agenta z najbliższego otoczenia Papieża, informującego o ważnych sprawach Stolicy Apostolskiej, okazują się w większości plotkami na temat współbraci kapłanów. Prowadzi to do niezbyt budującej...
Każdy, kto chce, może się już zapoznać z raportem Instytutu Pamięci Narodowej na temat o. Konrada Hejmy. Kto nie czytał, niech nie spodziewa się rewelacji. Szumnie zapowiadane działania agenta z najbliższego otoczenia Papieża, informującego o ważnych sprawach Stolicy Apostolskiej, okazują się w większości plotkami na temat współbraci kapłanów. Prowadzi to do niezbyt budującej refleksji, że nawet w pracy wywiadowczej Polacy nie potrafią wyzbyć się tej szczególnej cechy narodowej, jaką jest bezinteresowna niechęć wobec bliźnich. Autorzy raportu zastrzegają, że wiele spraw trzeba będzie wyjaśnić, że jest wiele hipotez. Trudno jednak przyjąć - po zapoznaniu się z raportem - że zakonnik, który nigdy nie pracował w instytucjach watykańskich, a zwłaszcza w Sekretariacie Stanu, mógł przekazywać ważne, a przede wszystkim wiarygodne informacje. Jeśli reżym komunistyczny w Polsce opierał się na takich informatorach i ich informacjach, to trudno się dziwić, że w końcu upadł. Nie wpływa to oczywiście na ocenę moralną postawy o. Hejmy, którą każdy będzie mógł sobie wyrobić, zwłaszcza wtedy, gdy o. Hejmo będzie mógł przemówić. Lektura raportu udowadnia, że akta nie znalazły się przypadkowo, ale w dniu 2 grudnia 2004 r. zostały przekazane (jest protokół) przez Agencję Wywiadu do Archiwum IPN. Dlaczego akurat wtedy, skoro ostatnie wpisy pochodzą sprzed kilkunastu lat? Pytań jest znacznie więcej. Co ostatecznie zadecydowało o ujawnieniu całej sprawy i to w takiej formie? Sprawa z pewnością ma swoje drugie, jeśli nie trzecie, dno. Ujawnienie informatora nastąpiło w czasie podniosłej atmosfery narodowej związanej ze śmiercią Papieża. Może chodziło o to, aby ta atmosfera nie trwała zbyt długo; albo i o to, by w związku ze zbliżającymi się wyborami zająć się przeszłością wszystkich, tylko nie polityków; wreszcie, aby w ogóle skompromitować ideę lustracji. Z raportu płynie także pocieszający wniosek. Jeżeli - jak twierdzą autorzy raportu - o. Hejmo i przekazywane przez niego informacje były jednym z najcenniejszych źródeł wiedzy o Kościele dla władz komunistycznych w PRL-u, to wystawia to tylko jak najlepsze świadectwo duchowieństwu w tym trudnym okresie dziejów Kościoła w Polsce.