- Pragnę powiedzieć, że to nie mój talent sprawił, iż mogłem pokazywać Ojca Świętego takim, jakim był. Ale sprawiła to jego osobowość i charyzmat. One mnie ośmieliły do tego, aby móc dostrzec jego pontyfikat i przekazać go tak, by inni mogli go również zobaczyć.
Tak mówił Arturo Mari, osobisty fotograf Jana Pawła II, podczas swojej wystawy otwartej w przeddzień Międzynarodowego Dnia Dziecka w Sejmie, zatytułowanej: "Największe spotkania, Jan Paweł II i dzieci". Spośród kilku milionów fotografii, jakie zrobił Mari z udziałem Jana Pawła II, kilkadziesiąt z nich podarował Polsce. Są to właśnie te z dziećmi. Pokazują one, jak ważną osobą w pontyfikacie Jana Pawła II było dziecko - symbol przyszłości narodu, co często powtarzał Papież i o czym przypomniał na spotkaniu przed otwarciem wystawy nuncjusz apostolski, arcybiskup Józef Kowalczyk. - Ojciec Święty napisał 14 encyklik, ale również cały szereg dokumentów, przesłań do współczesnego świata - bez słów. Tych, które przemawiają gestem, postawą, wyrazem twarzy. To są specjalne encykliki i cieszę się, że coś z nich, w tym wypadku zdjęć, możemy obejrzeć. Przypomnieć, że Ojciec Święty zawsze bronił ludzi, którzy byli niezauważani - mówił nuncjusz. - Przypominał o nich nie tylko poprzez organizacje międzynarodowe, ale również przez bezpośredni kontakt z tymi ludźmi. Często tymi najmniej zauważanymi są dzieci. Jan Paweł II traktował je jako szczególny symbol. Pamiętam jego pożegnanie z ojczyzną po pierwszej wizycie. Już będąc na schodach samolotu ucałował dziecko, mówiąc, że jest ono "symbolem i przyszłością narodu. Dbajmy o ten naród, jakim jest dziecko".
Papież i ludzie niezauważani
O tej otwartości Papieża na ludzi mówił Arturo Mari, wracając pamięcią do wizyty Ojca Świętego w Angoli w 1992 roku. Podkreślał przy tym, jak dalece wielkim inspiratorem i "twórcą" jego zdjęć był właśnie sam Papież. Wspominał, że kiedy jeden z biskupów oprowadzał Jana Pawła II po ruinach starego chrześcijańskiego kościoła, ten, choć wyrażając zaciekawienie, zainteresował się przede wszystkim biedną chałupą, która stała nieopodal ruin. I to już były "zdjęcia życia". W ten sposób Papież często konstruował fotoreporterom reportaże - piękne opowieści o ludziach teraźniejszości, ruiny powierzając archeologom. - Ku wielkiemu zdziwieniu biskupa, Ojciec Święty wszedł do tego ubogiego domu - opowiadał Mari - mieszkało tam dziesięć osób. Było tak ciasno, że nie sposób było jeszcze wejść jednej osobie. Papież zaprosił więc ich na zewnątrz i rozpoczął rozmowę. Usiadł sobie na kamieniu przed domem i pytał, jaką mają pracę, z czego żyją, jakie są ich radości i smutki. Dzieci z tej rodziny początkowo były onieśmielone Ojcem Świętym, ale on patrzył na nie tym swoim przenikliwym wzrokiem. I za chwilę zaczęły mu siadać na kolanach, ramionach. Zaczęły się z nim bawić, bo jednym z przesłań Jana Pawła II było pokazywanie, jak wielką troską powinniśmy obejmować dzieci.
Choć bohaterem spotkania w Sejmie był Arturo Mari, to jednak tak naprawdę, dzięki fotografowi, stał się nim Ojciec Święty, o którym opowiadał nie tylko za pomocą zdjęć dzieci ze wszystkich kontynentów, utrwalonych w różnym czasie. Dzieci nigdy wzajemnie obojętnych: uśmiechniętych, innym razem nieco wystraszonych tą bezpośredniością "człowieka w bieli", zaciekawionych. W bezpośrednim dialogu. W fotosach niezapisanej encykliki, pozwalających przybliżyć się do jego pontyfikatu, otwartego na ludzi w czasie, kiedy go ludzie nie mają.
Ale to ponowne spotkanie z Ojcem Świętym w Sejmie było zasługą niezwykłego fotografa również dlatego że potrafił on z niezwykłą skromnością opowiadać o swojej pracy u boku Papieża. Był z nim w tych rzadkich chwilach, kiedy towarzyszyło mu zaledwie kilka osób. Z ogromnym wzruszeniem opowiadał o ostatnim Wielkim Piątku podczas Drogi krzyżowej 2005 roku, gdy dane mu było towarzyszyć Papieżowi. Kiedy Jan Paweł II już nie mógł bezpośrednio brać udziału w uroczystościach w Koloseum, telewizja pokazywała raz jego prywatną kaplicę, a raz nabożeństwo Drogi krzyżowej odbywające się w Koloseum. - Raz pokazywano Koloseum, innym razem Papieża - wspominał Arturo Mari. - Opowiadam o tym, bo chcę pokazać, jak bardzo Jan Paweł II był wierny Kościołowi, Ewangelii. Kiedy odprawiano 14. stację, Ojciec Święty poprosił o krzyż. Wówczas stacja telewizyjna pokazała Koloseum. Gdy lekarze nie wyrażali zgody, aby Papież wziął krzyż, on zażądał go z charakterystycznym dla siebie walnięciem pięścią w podłokietnik. Przyniesiono mu krzyż i wówczas przyłożył go sobie do czoła. Przytulił się do niego. Tego już stacja telewizyjna nie pokazała. Miałem to niebywałe szczęście, że mogłem uchwycić ten moment. I jest to dla mnie jedno z wielkich przeżyć, jakie zawdzięczam Papieżowi.
Z dużym wzruszeniem, bliskim płaczu, Arturo Mari nie wstydził się też mówić o ostatnim spotkaniu z Ojcem Świętym, siedem godzin przed "jego odejściem do Domu Ojca". Po raz kolejny osobisty fotograf Papieża zapewniał, że Jan Paweł II nie umierał bez przytomności, że nie zapadł w śpiączkę, jak podawały niektóre agencje. - To wszystko nieprawda. W tym dniu rozmawiałem telefonicznie z księdzem Dziwiszem. Powiedziałem, że już nie będę wchodził do apartamentu Ojca Świętego, by nie przeszkadzać - opowiadał Arturo Mari. - Biskup poprosił mnie, bym przyszedł. Kiedy wjechałem do apartamentu windą, już na mnie czekał. Przywitaliśmy się i razem popłakaliśmy. Wszedłem do apartamentu. Byłem zaskoczony, bo Ojciec Święty leżał spokojnie. Miał tylko przechyloną głowę. Ksiądz Dziwisz powiedział: "Ojcze, przyszedł Arturo". Ojciec Święty otworzył oczy, uśmiechnął się, popatrzył i powiedział: "Witaj, Arturo". Padłem wówczas na kolana. Nie byłem w stanie więcej wydusić słowa. Wziąłem go tylko za rękę, a Ojciec Święty powiedział: "Dziękuję ci za wszystko, Arturo". Wybuchnąłem płaczem. On o wszystkich nas pamiętał. O tych dzieciach. Małych i dorosłych. I wierzę, że i tu, teraz, patrzy na nas z góry.
"Największe spotkania, Jan Paweł II i dzieci", wystawa fotogramów Arturo Mari zorganizowana pod honorowym patronatem Pawła Jarosa, rzecznika praw dziecka, Kazimierza M. Ujazdowskiego, wicemarszałka Sejmu, i Polskiego Wydawnictwa Encyklopedycznego.
Wypowiedzi Ojca Świętego o rodzinie i dzieciach, zaczerpnięte z wystawy:
Dziecko przychodzące na świat to także dar dla rodziców. Czyż nie jest prawdą, że uśmiech dziecka potrafi czasem ożywić miłość małżeńską już nieco znużoną i przywiędłą.
Rozważania przed modlitwą
Castel Gandolfo, 31.07.1994 r.
Jakże ogromną siłę ma modlitwa dziecka. Staje się ona czasem wzorem dla dorosłych. Modlić się z prostotą i całkowitą ufnością to znaczy zwracać się do Boga, tak jak czynią to dzieci.
List do dzieci z okazji Roku Rodziny, 13.12.1994 r.
Każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości.
Encyklika "Evangelium vitae"
Należy zwalczać błędny pogląd, że macierzyństwo zniewala kobiety, że ich oddanie rodzinie, a zwłaszcza dzieciom nie pozwala im zrealizować osobistych aspiracji, zaś kobietom, jako kategorii uniemożliwia aktywny udział w życiu społecznym.
Przesłanie do Sekretarza Generalnego IV Światowej Konferencji Organizacji
Narodów Zjednoczonych poświęconej kobiecie, 26.05.1995 r.