Logo Przewdonik Katolicki

Miłosierdzie po wielkopolsku

Ks. Hubert Nowak
Fot.

Myśl o miłosierdziu kieruje nas do Płocka, Wilna i Łagiewnik. Ale może warto w najbliższą Niedzielę Miłosierdzia Bożego zostać myślami w Poznaniu. Bo w tym mieście ręką bł. Marii Karłowskiej spisane zostały słowa: Miłosierdzie to nie sam tylko przymiot, ale Osoba Boska: Jezus Chrystus. Bóg jest miłosierdziem. Potwierdzenie tych intuicji znajdziemy później w znanym całemu światu doświadczeniu duchowym św. Faustyny Kowalskiej. Ale kiedy bł. Maria pisała te słowa do poznańskich nowicjuszek w maju 1907 r., Helenka Kowalska była dopiero dwuletnią dziewczynką, bawiącą się na głogowieckim podwórku.

Myśl o miłosierdziu kieruje nas do Płocka, Wilna i Łagiewnik. Ale może warto w najbliższą Niedzielę Miłosierdzia Bożego zostać myślami w Poznaniu. Bo w tym mieście ręką bł. Marii Karłowskiej spisane zostały słowa: „Miłosierdzie to nie sam tylko przymiot, ale Osoba Boska: Jezus Chrystus. Bóg jest miłosierdziem”. Potwierdzenie tych intuicji znajdziemy później w znanym całemu światu doświadczeniu duchowym św. Faustyny Kowalskiej. Ale kiedy bł. Maria pisała te słowa do poznańskich nowicjuszek w maju 1907 r., Helenka Kowalska była dopiero dwuletnią dziewczynką, bawiącą się na głogowieckim podwórku.

  
Poznanianka
Trudno odmówić Marii Karłowskiej tego tytułu. Urodziła się co prawda w Karłowie pod koniec lata 1865 r. i tam, w kościele w Smogulcu, została ochrzczona jako Maria Leonarda Rozalia Karłowska, córka Mateusza i Eugenii z Dembińskich. Jednak w wieku czterech lat przeprowadziła się do Poznania i od tej chwili mieszkanie w kamienicy przy Świętym Marcinie stało się jej domem. W kościele NMP na Ostrowie Tumskim w maju 1875 r. przyjęła Pierwszą Komunię św. W Poznaniu ukończyła też szkołę – pensję panien Danyszówien, w której jej nauczycielami byli Marceli Motty, pedagog i dziennikarz, oraz ks. Edward Likowski, późniejszy prymas Polski. Jej osobowość kształtowała się też pod wpływem ciotki, Klary Dembińskiej, wychowawczyni synów Augusta Cieszkowskiego.

 

 

 Jako siedemnastolatka w swoim parafialnym kościele św. Marcina, w konfesjonale ks. Józefa Pędzińskiego złożyła na ręce spowiednika prywatny ślub czystości. Po śmierci rodziców zamieszkała przy ul. Podgórnej w domu swej starszej siostry, Wandy Karłowskiej. Tutaj podjęła pracę zawodową, pomagając siostrze w prowadzeniu pracowni mody „renomy pierwszorzędnej przy cenach przystępnych”, jak głosił Cennik ilustrowany, rozsyłany do klientów w całym Cesarstwie. W listopadzie 1892 r. z tej właśnie kamienicy poszła na ul. Rybaki, nie mając pojęcia, że ten dziesięciominutowy spacer zmieni całe jej życie…
 
Dom publiczny
 
W suterenie tej kamienicy znalazła się w mieszkaniu niemłodego małżeństwa, które okazało się trudnić sutenerstwem. Rzecz z pewnością by się nie wydała, gdyby do pokoju nie weszła dziewczyna imieniem Franka, która przedstawiła się jako „kontrolna”. Trzeba tu wyjaśnić, że państwo pruskie tolerowało prostytucję pod warunkiem swoistej rejestracji prostytutek, którym wystawiano tzw. czarne książeczki kontrolne. Stąd i same ich właścicielki wzięły swą nazwę. Ale nie tylko niecny proceder został w tej chwili zdemaskowany. Przed Marią zdemaskował się świat, którego istnienia ona, „panna z dobrego domu z balkonem i fortepianem” wykształcona na pensji, nawet nie podejrzewała. Prostytucja, alkoholizm, choroby weneryczne, przestępczość, demoralizacja i wszelkiej maści patologia, jaką można sobie wyobrazić. Panna Karłowska nie zgorszyła się jednak niczym. Była energiczną wielkopolską kobietą, dlatego wiedziała, że trzeba coś z tym zrobić. Trzeba wziąć się do pracy!
 
U Dobrego Pasterza
 
Najpierw prywatnie u znajomych, potem w wynajętym specjalnie na ten cel mieszkaniu w nieistniejącej już dziś kamienicy przy ul. Szewskiej, zorganizowała schronienie dla prostytutek, które chciały wyrwać się z dotychczasowego życia. Nazwała to miejsce Zakładem Dobrego Pasterza. Odtąd Dobry Pasterz stał się dla niej Mistrzem i wzorem do naśladowania. A nie było ono łatwe – nie brakowało wokół (nawet w najbliższej rodzinie) dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy gorszyli się poszukiwaniami setnej owcy. A i ze zbłąkanych owieczek wychodził nieraz nie tylko rogaty baran, ale wydawało się, że i sam diabeł. Maria Karłowska nie poddawała się trudnościom. Wraz z pierwszymi towarzyszkami, które jak ona poświęciły się pracy wśród zdemoralizowanych kobiet, złożyła śluby zakonne, dając początek zgromadzeniu sióstr pasterek. Z pomocą hrabianki Anieli Potulickiej wybudowała na Winiarach ośrodek społecznej rehabilitacji z prawdziwego zdarzenia. Z tego macierzystego domu poznańskiego, istniejącego po dziś dzień przy ul. Piątkowskiej 148, wyrosły następne: w Lublinie, Toruniu, Łodzi… W ciągu swego życia we wszystkich tych domach doznało skutecznej pomocy ok. 5 tys. kobiet. Dlatego miał rację o. Jerzy Mrówczyński, postulator sprawy beatyfikacyjnej Marii Karłowskiej, gdy pytany o cuda zdziałane przez matkę Marię żachnął się: „Cud? A jaki może być większy cud, niż z kilku tysięcy prostytutek zrobić żony, matki, panie domu i obywatelki?”.
 
Uwertura
 
Rzeczywiście – Maria Karłowska była człowiekiem czynu. Nie na darmo nazywa się ją po dziś dzień Żelazną Matką. Ale żadną miarą nie była aktywistką. Wiedziała, że bez modlitwy, bez lektury, bez rozmyślania nie da się żadnej służby miłosierdzia pełnić. Przypominała o tym nieustannie siostrom i sobie samej. Jej rozmyślaniom nad tajemnicą Bożego miłosierdzia zawdzięczamy niezwykłe teksty. Choćby te słowa wypowiedziane w czasie rekolekcji dla wychowanek: „Więc to nie miłosierdzie martwe i bezduszne, które Bóg nad wami okazał. To nie sam tylko przymiot, ale Osoba żywa, najmilsza, Boska, która się w wasze miejsce zbrodnicze postawiła – i za was umarła: Jezus Chrystus”. Dla Marii Karłowskiej miłosierdzie nie jest tylko przymiotem Boga, ale samym rdzeniem Jego Istoty. Napisała to wprost w liście do nowicjuszek w maju 1907 r.: „Bóg jest Miłością. Bóg jest Miłosierdziem”. Dwadzieścia kilka lat później przypomniał o tym w niezwykły sposób sam Pan Jezus przez siostrę z innego polskiego zgromadzenia. Prawdziwie była to rewolucja siostry Faustyny: Bóg nie tylko jest miłosierny, ale jest Miłosierdziem! Pamiętajmy jednak, że nim wielka symfonia o Bożym miłosierdziu rozpoczęła się w płockiej celi św. Faustyny, wybrzmiały jej uwertury. Jedna z nich to poznańskie intuicje bł. Marii: Bóg jest Miłosierdziem. Pamiętajmy, że Boże miłosierdzie objawiło się na przełomie XIX i XX wieku w stolicy Wielkopolski przez pisma i czyny Marii Karłowskiej. Pamiętajmy o tym „miłosierdziu po wielkopolsku”. Wielkopolskość wszak zobowiązuje!
 
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki