O miłości, wyszukiwaniu świętych w Googlach i włoskich ciasteczkach z ks. dr. Piotrem Gąsiorem
Jak zaprzyjaźnić się ze świętym?
– Tak jak robimy to z innym człowiekiem na ziemi. Ta relacja musi być przede wszystkim wzajemna. Nie da się sobie przyjaciela „zorganizować”. Przyjaciel to przecież skarb. Znaleziony, ale i odwzajemniony. Tak bym to widział.
Znamy kogoś, kto przyjaźnił się ze świętymi?
– Tysiące osób. Przyjaciół w niebie na pewno miał Jan Paweł II i czcił ich na swój sposób: pisał o nich wiersze, układał dzieła literackie, odwiedzał ich, czasami incognito, jak na przykład, gdy wpadał do kaplicy św. Karola Boromeusza w Niepołomicach.
Benedykt XVI powiedział nawet, że byłoby pięknie, gdyby każdy z nas miał przyjaciela w niebie. Żeby wśród świętych mieć kogoś, z kim idzie się za Chrystusem. Kogoś, kto nas nieco wyprzedził i pokazał, że tak można.
Czy przyjaźń ze świętym nie jest trudniejsza niż z człowiekiem na ziemi? Bo ludzie tu, na ziemi, mają ogromne problemy w kontaktach międzyludzkich.
– Ale z drugiej strony mają wielką potrzebę, żeby mieć te kontakty. Świadczą o tym choćby portale społecznościowe, świadczą miliony wysyłanych SMS-ów, tysiące godzin „przegadanych” przez telefon czy na Skypie. Potrzeba bycia z kimś wynika po prostu z natury człowieka.
Ksiądz ma przyjaciela wśród świętych. A właściwie przyjaciółkę…
– Tak. Św. Joanna, bo o niej myślę, weszła w moje życie całkiem niespodziewanie. Prozaiczność naszego pierwszego spotkania świadczy o tym, że Bóg i święci nie potrzebują wielkich uroczystości, kampanii reklamowych czy propagandy. Na pewno nie chcą również, aby do relacji z nimi kogokolwiek agitować. Dla mnie środkiem do zapoznania się ze św. Joanną okazała się zwyczajna katolicka gazeta wydawana powszechnie we Włoszech, „Famiglia Cristiana”, która wpadła mi w ręce, gdy pewnego dnia czekałem na obiad. Natrafiłem w niej na artykuł Santa contenta – Święta zadowolona. I zacząłem czytać. Tekst zrobił na mnie tak duże wrażenie, że postanowiłem go przetłumaczyć na język polski.
Pamięta Ksiądz, co konkretnie tak Go poruszyło? Bo nie wierzę, że wszystko naraz.
– Po pierwsze, tekst obfitował w zwyczajne opisy i zdjęcia świętej, która nie odpychała swoją cudownością i nadludzkimi umiejętnościami. Jej zwyczajność przywołała mi na myśl wszystkie inne piękne kobiety, które kiedykolwiek spotkałem. Wtedy zauważyłem, że w postaci Joanny może odnaleźć się każda matka, siostra zakonna, dziewczyna czy małżonka.
Po drugie, tekst ten wywołał we mnie pozytywne odczucia ze względu na relację, jaką św. Joanna miała z mężem. On postrzegał ją właśnie tak – jako kobietę piękną. Zewnętrznie, ale i duchowo. To z kolei uświadomiło mi, że postać ta może pociągać nie tylko kobiety, ale też mężczyzn i całe rodziny.
Rozumiem. Ale przecież osoba ulubionego świętego powinna być dla nas wzorem do naśladowania. Czy zatem nie przystoi bardziej, żeby Księdza pociągała postać świętego kapłana zamiast jakiejś kobiety?
– Na to pytanie odpowiem trochę przewrotnie – to nie my wybieramy sobie świętych, ale święci wybierają nas. Jeśli Joannie odpowiadałem, to... A co do świętych kapłanów, to owszem, jeden z nich także mnie fascynuje. To św. Rafał Kalinowski. Tym niemniej jego również nie wyszukiwałem w jakimś spisie księży czy w Googlach. Ale to już inna historia.
Czyli czuje się Ksiądz wybrany?
– Raczej obdarowany. Czuję się wyróżniony przez Joannę i zafascynowany nią! Oczywiście, że mogłem powiedzieć: – nie, nie będę się tobą interesował. Ale to byłoby nie fair. Już wcześniej zrozumiałem, że święci to nie woskowe figury, tylko żywi ludzie, którzy mogą się z nami kontaktować i chcą, żeby ich traktować jak przyjaciół, a nie jak „automaty” do załatwiania spraw u Boga.
Proszę powiedzieć, jak wobec tego czuje się pionier kultu św. Joanny w Polsce?
– Ja tego w ogóle tak nie traktuję. Moja rola wobec kultu św. Joanny od samego początku jest służebna. Ta służba wyraża się poprzez pisanie artykułów, tłumaczenie tekstów i książek oraz wydawanie ich dla pożytku innych. Mam ogromną radość, że sam poznając Joannę, mogę przybliżać ją wszystkim Polakom. Otrzymuję wiele sygnałów od ludzi, którzy posiłkując się tymi tekstami, rozwijają własną relację ze świętą. Z tego też względu zrodził się również pomysł filmu Święta z sąsiedztwa. Chcieliśmy, aby ci, którzy nie mogą pojechać w miejsca, gdzie żyła, mogli ją zobaczyć. By mogli usłyszeć, jak inni Włosi czy Polacy przeżywają spotkanie z tą świętą. W podobnym celu został przygotowany przewodnik do miejsc związanych ze św. Joanną W podróż miłości czy też wydana ostatnio książeczka pt. Modlitwy ze św. Joanną Berettą Mollą.
W czym w takim razie tkwi fenomen tej osoby?
– Chyba w tym, że ona przełamuje stereotyp myślenia, że świętość jest wyłącznie dla ludzi zdecydowanych bezwzględnie opuścić świat. Joanna jest całkowicie w świecie: w życiu małżeńskim, w sprawach zawodowych, w biznesowych kłopotach. I w tej zwyczajności codziennych dni, będąc wierną Bogu, dochodzi do nieba.
Joanna jest zwyczajna?
– Tak. Gdy czytamy świadectwa jej rodziny czy znajomych, widzimy, że jej zachowania i reakcje są najnormalniejsze, ma poczucie humoru, przeżywa smutki, czasami zdenerwowanie.
A wiadomo, co było przyczyną zdenerwowania Joanny?
– Zaprosiła kiedyś wiele dziewcząt na spotkanie formacyjne, ale części z nich rodzice zabronili przyjść, że względu na to, że musiały w tym czasie wypasać bydło. Joanna skomentowała to rozgoryczona, że dla niektórych ojców i matek ważniejsze są zwierzęta niż dusze ich własnych córek. Inny, sympatyczny przejaw jej „normalności” stanowił fakt, że Joanna była chyba łasuchem, gdyż bardzo lubiła włoskie ciasteczka. Tę jej słabość, podobnie jak inne, „zdradziły” najbliższe koleżanki.
Do niedawna żył także mąż świętej, Piotr Molla. Czy miał Ksiądz okazję go spotkać?
– Rozmawiałem z panem Piotrem Mollą i było to dla mnie zaszczytem. To spotkanie pozostawiło w mojej pamięci obraz człowieka szczęśliwego i spełnionego. Człowieka, który żyje i czeka na ciąg dalszy w niebie, jak obiecała mu żona. Pan Piotr powiedział mi m.in., że doświadcza ogromnej wdzięczności za swoją żonę, która spływa do niego z całego świata. I widzi, jak Bóg działa przez wstawiennictwo Joanny. Jak wspaniałe przyjaźnie nawiązują się między jego żoną a współczesnymi ludźmi.
Jedną z takich przyjaźni jest ta zrodzona między wami. Wiemy już co nieco o relacji Księdza z Joanną. Jaka więc jest przyjaźń Joanny wobec Księdza?
– To, proszę wybaczyć, jest sfera naszej intymności, dlatego nie chciałbym upubliczniać tego, co Joanna czyni dla mnie. Mogę tylko „zdradzić”, że nasza relacja cały czas ewoluuje.
Po pierwszym okresie fascynacji przyszedł czas poważnego studium nad jej biografią. Teraz z kolei staram się rozpoznać kontekst, w jakim przyszło jej żyć. Kontekst historyczny, geograficzny i to, co najciekawsze, ludzi, z którymi miała styczność. Bo jak widać, choćby na przykładzie Joanny, święty człowiek to nie jakiś „kosmiczny meteoryt”, tylko dojrzały owoc, który jest dziełem wielu innych świadków wiary. Widząc szerzej życie świętego, zaczynamy doceniać także własne i to, jak te czy inne wydarzenia, a zwłaszcza osoby, mogą na nas wpływać.
Czyli jest Ksiądz zakochany w św. Joannie?
– Coś więcej. Bo relacja ze świętym nie polega tyle na zakochaniu, co na miłości przyjaźni. Zakochanie jest sprawą ulotną. Po nim dopiero winno dojść do bycia przy-jaźni drugiej osoby. Ufam i czuję, że Joanna jest przy mnie.
Ks. dr Piotr Gąsior – kapłan archidiecezji krakowskiej, tłumacz i autor 12 książek o św. Joannie Beretcie Molli, wśród których dwie najnowsze to: przewodnik W podróż miłości i Modlitwy ze św. Joanną Berettą Mollą. Ponadto współautor filmu Święta z sąsiedztwa, którego reżyserem jest Mirosław Krzyszkowski.