Logo Przewdonik Katolicki

Na celtycką nutę

Justyna Sowa
Fot.

Włączam utwór celtycki i słucham. Mówi się, że to muzyka radości i zabawy. Trudno się z tym nie zgodzić. Swoiste brzmienie i charakterystyczny rytm pozwalają odpłynąć w inną rzeczywistość. Nogi aż same podskakują, a usta dziwnie układają się do uśmiechu. To działa!

W zgromadzonych materiałach czytam, że choć muzyka celtycka (zamiennie nazywana irlandzką) swymi korzeniami sięga bardzo daleko, to swą popularność zyskała tak naprawdę dopiero w latach 60., m.in. dzięki Bobowi Dylanowi. Mało kto wie, że innym ważnym powodem tej wzrastającej (i co ciekawe, do dziś utrzymującej się) popularności było wydanie w 1956 r. trzech tomów Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena. Świat, który przedstawił on w swej trylogii, na tyle zainspirował i poruszył wyobraźnię czytelników, że zaczęli szukać jego inspiracji i czytać o Celtach. Szczyty swojej popularności muzyka ta osiągnęła jednak w latach 70., zyskując wielu wielbicieli w Stanach Zjednoczonych i nie tylko. Muzyka irlandzka w Polsce to początek lat 80.

Wywodzi się ona z tradycji muzycznej ludów, które zamieszkiwały głównie tereny dzisiejszej Szkocji, Walii, Anglii, Irlandii i Bretanii. Ponieważ muzyka ta przez stulecia poddawana była wpływom wielu kultur, ma w swym brzmieniu coś z przeróżnych zakątków Europy i nie tylko – trudno bowiem nie zgodzić się, że są w niej także elementy egzotyczne. Może dlatego tak pociąga?

Najbardziej charakterystycznymi instrumentami, na których wykonuje się tę muzykę, są dudy, harfa, akordeon, banjo czy skrzypce. Współcześnie istnieje wiele zespołów zajmujących się tworzeniem i wykonywaniem irlandzkiej muzyki; często eksperymentując, wprowadzają do niej własne, ciekawe i nowe brzmienie.

Taniec nawet na stypie

Nieodłącznym elementem kultury celtyckiej i festiwali tej muzyki jest oczywiście taniec. Taniec, który również ma swoją specyfikę, a w wykonaniu mistrzów zapiera dech. Współczesne i najpopularniejsze tańce irlandzkie, wykonywane głównie w grupie, z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia lub splecionymi na plechach przy jednoczesnych efektownych ruchach nogami, są stosunkowo młode. Tak bowiem zaczęto tańczyć dopiero na przełomie XVIII i XIX w. Wcześniej były to proste układy w kółeczku lub w rzędzie. Tańce irlandzkie swą popularność zyskały głównie dzięki tancerzom, którzy podróżowali po wioskach i uczyli mieszkańców odpowiednich kroków. I choć każdy tańczył wtedy jak chciał, to pierwsze zawody taneczne odbyły się już w 1897 r. Dopiero potem, w 1929 r., powołano Komisję Tańca Irlandzkiego, której zadaniem było ustalenie reguł i figur obowiązujących wszystkich.

Co ciekawe, tańce wśród anglo-irlandzkiej arystokracji były niezwykle popularne. Tańczono niemal wszędzie, nie zważając na konwenanse. Zdarzało się, że do tancerzy przyłączał się pan i to bez względu na to, czy były to zaślubiny, czy stypa. Taniec bowiem był po to, by wyrażać siebie, swą radość życia, by móc wspólnie się bawić. Taka idea zresztą do dziś przyświeca temu rodzajowi muzyki i tańca. W swej żywiołowości podrywa na parkiet nawet najbardziej ociężałych.

Dziś konkursy tańców irlandzkich odbywają się niemal na całym świecie. Prezentujące się podczas nich zespoły przedstawiają głównie efektowny step. Każda grupa występuje w swoich własnych strojach. Powstaje także coraz więcej szkół, które oferują naukę tańców irlandzkich. W naszym kraju również.

W Polsce też można

W Irlandii współcześnie organizowane są tzw. sesje, czyli kameralne koncerty na wsiach, które cieszą się ogromną popularnością. Pojawiają się muzycy na małych scenach, obok nich często wolne krzesła dla tych, którzy pragną się przyłączyć. Atmosfera jest luźna, przyjemna. Ludzie bawią się spontanicznie: przytupują w rytm muzyki, tańczą, skaczą. Głównym założeniem takich imprez jest wspólna radość z dobrej muzyki i tańca. Tam każdy może być sobą i może robić to, na co ma ochotę. Dla zainteresowanych muzyką celtycką mamy jednak dobrą wiadomość – nie trzeba lecieć do Irlandii, by poczuć ten niepowtarzalny klimat. Wystarczy wybrać jeden z festiwali odbywających się w Polsce, jak choćby Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek” w Będzinie, który w tym roku odbędzie się po raz jedenasty. I choć ten rodzaj muzyki i tańców jest w Polsce coraz bardziej popularny, to będziński festiwal jest jedynym, podczas którego spotkanie z rytmami celtyckimi ma miejsce na podzamczu średniowiecznej twierdzy.

Celtyckie dni i noce

Po raz pierwszy festiwal odbył się w 2003 r. jako mała, kameralna impreza dla „wtajemniczonych”. W Będzinie pojawiły się wtedy zespoły z Polski, które grają muzykę Irlandii, Szkocji i Bretanii, oraz dwa zespoły tańczące. I tak się zaczęło. Okazało się bowiem, że już pierwsza edycja cieszyła się dużą popularnością, która z roku na rok rosła.

W kolejnych latach organizatorzy poszerzali ofertę festiwalu o tzw. imprezy towarzyszące. Wśród nich cieszące się ogromnym zainteresowaniem uczestników warsztaty tańców irlandzkich i bretońskich oraz rzemiosła celtyckiego. Jak wiadomo festiwal nie trwa tylko w ciągu dnia, ale także w nocy uczestnicy znajdują wiele ciekawych propozycji, jak choćby nocne granie z zespołami czy impreza taneczna. W 2005 r. wprowadzono także nagrodę Grand Prix, którą przyznają zgromadzeni na festiwalu miłośnicy celtyckich rytmów dla najlepszego ich zdaniem zespołu. Z biegiem czasu Będzin zyskiwał coraz większą renomę, tak, że zaczęli tu pojawiać się także wykonawcy z zagranicy. A od paru już lat festiwal gromadzi kilka tysięcy uczestników, którzy zawsze wracają z niezapomnianymi przeżyciami.

Tu czas inaczej płynie

Uczestnicy poprzednich edycji pytani o wrażenia właściwie zawsze zgodni są w trzech sprawach: wszyscy mówią o niesamowitej atmosferze panującej podczas festiwalu – wspólnej  radości, zabawie i niemal rodzinnym klimacie. Po drugie, każdy twierdzi, że największym minusem imprezy jest to, że w sposób niewytłumaczalny zbyt szybko płynie tam czas. – W Będzinie dochodzi chyba do zakrzywienia czasoprzestrzeni. Ani się nie obejrzysz, a już jest koniec spotkania i znów trzeba czekać cały rok – mówią, śmiejąc się. Po trzecie, każdy zapewnia, że w tym roku także pojawi się na zamku. I pewnie jest to prawda, bo od dawna nie ma już miejsc noclegowych przygotowanych przez organizatorów, a chętnych wciąż przybywa. Zostały nawet otwarte listy rezerwowe. Kto jednak znajduje się bliżej i nie ma problemu z tym, żeby przybyć choćby na jeden dzień, jest mile widziany. Warto podkreślić także, że organizatorzy zapraszają nie tylko pasjonatów rozmiłowanych w celtyckich dźwiękach i najlepiej bawiących się podskakując w takt irlandzkiej nuty, ale także tych, którzy ciekawi są celtyckiej kultury i chętnie zobaczyliby, jak tego rodzaju festiwal wygląda „od środka”. Będzińskie spotkanie ma swój niepowtarzalny klimat również dlatego, że odbywa się w średniowiecznej twierdzy. I choć lata jej świetności dawno minęły, to zetknięcie z muzyką celtycką w takim otoczeniu potęguje wrażenie. Stąd zapewne odczucia uczestników, którzy mówią, że na czas festiwalu przenoszą się jakby w inny świat, w którym jest tak miło i wesoło, że aż szkoda wracać do rzeczywistości.

Przyjedź i sam zobacz!

W tym roku program „Zamku” obejmuje dwa dni: 23 i 24 sierpnia (sobota–niedziela). Organizatorzy zapraszają na koncerty zespołów oraz występy grup tanecznych. W godzinach południowych natomiast uczestnicy mogą wziąć udział w warsztatach tanecznych: tańców bretońskich i irlandzkich oraz warsztatach muzycznych: fletowych i gitarowych. Dla zainteresowanych innymi dziedzinami sztuki będą prowadzone warsztaty akwarelowe. Szczegółowe informacje dotyczące programu i zaproszonych zespołów na www.zamekfestival.pl. Warto dodać, że wstęp na podzamcze w Będzinie jest w tych dniach zupełnie bezpłatny.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki