Logo Przewdonik Katolicki

Muzyka źródeł

Natalia Budzyńska
Fot.

Już za trzy tygodnie w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą znów zabrzmią ludowe dźwięki oraz śpiewy, i to nie w wykonaniu cepeliowskich zespołów muzycznych. Tradycyjna, źródłowa muzyka ludowa dla młodych ludzi nabrała nowego znaczenia: nie andyjska, nie irlandzka i bretońska, ale muzyka z Mazowsza, Karpat czy Łemkowszczyzny. Wracamy do korzeni autentycznej naszej tradycji. Dla średniego...

Już za trzy tygodnie w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą znów zabrzmią ludowe dźwięki oraz śpiewy, i to nie w wykonaniu cepeliowskich zespołów muzycznych. Tradycyjna, źródłowa muzyka ludowa dla młodych ludzi nabrała nowego znaczenia: nie andyjska, nie irlandzka i bretońska, ale muzyka z Mazowsza, Karpat czy Łemkowszczyzny. Wracamy do korzeni autentycznej naszej tradycji.


Dla średniego pokolenia kontakt z muzyką ludową zaczyna się i kończy na zespołach pieśni i tańca, które za czasów socrealizmu miały do wykonania ważne zadanie krzewienia i rozsławiania polskiej kultury. Czy trzeba wspominać, że zespoły te niewiele miały wspólnego z autentyczną kulturą ludową? Nawet stroje były pozmieniane tak, aby przypadkiem dziewczyny nie wyglądały na wiejskie baby, a baletowe popisy i gromki śpiew "Mazowsza" czy "Śląska" bliższe są stylistyce hal koncertowych niż chaty krytej strzechą. Najgorsze jest to, że ten swoisty "folklor" docierał także na wieś, wypierając oryginalny repertuar. Dzisiaj istnieje wiele zespołów młodych, co ciekawe - niewywodzących się wcale ze wsi, które odszukują tradycyjne pieśni wiejskie i z wielkim powodzeniem je wykonują. Festiwal w Kazimierzu odbędzie się w tym roku już po raz trzydziesty ósmy, jak widać więc zawsze istniał obok nurtu cepeliowskiego, nurt prawdziwie ludowy i zawsze wzbudzał zainteresowanie. To z takich festiwali czerpali natchnienie młodzi folkowi twórcy.

Powrót do tradycji


Nurt, nazwijmy to, nieoficjalnej muzyki folkowej, istniał i wcale nie miał się najgorzej. Dawno temu były to zespoły Osjan i Atman, a potem nagle, jak grzyby po deszczu, wyrosło wiele zespołów grających muzykę z Andów i Irlandii. Zresztą inspiracje muzyką irlandzką nadal nie słabną, o czym świadczy popularność festiwalu muzyki celtyckiej w Dowspudzie. Polską muzykę ludową próbowano oswoić poprzez łączenie jej z rytmami jazzowymi lub po prostu egzotycznymi, i w ten sposób mniej więcej 10 lat temu usłyszałam góralskie Trebunie Tutki w połączeniu z regowym Twinkle Brothers i saksofonistę Włodzimierza Kiniorskiego z Rawianami z Mazowsza. Nie tak dawno Polska oszalała na punkcie folkloru, słuchając Golec uOrkiestrę, Brathanków i Kaję z Bregovicem. Całe szczęście, że to zauroczenie już minęło. Bowiem do worka z napisem "folk" można wrzucić naprawdę wiele, wystarcza jakaś najmniejsza inspiracja. Z drugiej strony, coraz częściej powstają zespoły, których członkowie, wprawdzie wywodzący się z miast, jednak grają muzykę ludową na tradycyjnych instrumentach. Podczas spotkań z autentycznymi, wiejskimi muzykami w Domach Tańca zbierają się tłumy, młodzi ludzie z zapałem uczą się tańczyć oberki i polki.
Na festiwalach ludowych, które organizowane są praktycznie w każdym regionie Polski, można się bawić przez całe lato, a chętnych do wzięcia udziału w letnich szkołach śpiewu ludowego jest nie mniej niż publiczności na festiwalach rockowych.
Skąd się wzięło zainteresowanie mazowieckim piecem chlebowym, taborem cygańskim, atmosferą żydowskich sztetli i ciszą łemkowskich łąk? Wygląda na to, że po latach zauroczenia egzotyką świata nareszcie chcemy zachwycić się własną tradycją, która przypomina o odwiecznych prawdach i wartościach. Może po prostu chcemy na nowo się "zakorzenić"?

Oberki w mieście


Domy Tańca pojawiły się w Polsce w 1995 roku, najpierw w Warszawie, potem także w Krakowie i Poznaniu. Dzisiaj to ważne miejsca, do których przychodzą wszyscy ci, którzy chcą nauczyć się grać i śpiewać polską muzykę w możliwie archaicznej postaci. Miłośnicy muzyki ludowej niewywodzący się wcale ze środowiska etnomuzykologów, na wzór węgierskich domów tańca stworzyli w Warszawie przyjazne miejsce, do którego zapraszali kapele wiejskie z Mazowsza, a czasami także tancerzy. "Staramy się przełamywać wulgarne stereotypy prezentowania folkloru i wynikające z tego uprzedzenia" - mówią twórcy. Dom Tańca stał się miejscem zabawy przy autentycznej muzyce ludowej. Mniej lub bardziej regularnie odbywają się warsztaty tańca oraz męskie i żeńskie spotkania śpiewacze. Może brzmi to paradoksalnie, ale to właśnie w mieście kultura ludowa znalazła swoich adresatów - w miejskich budynkach tworzona jest atmosfera wiejskich potańcówek.
Muzyka ludowa miała swój konkretny kontekst i był to kontekst tańca: muzykanci grali do tańca. I tę przestrzeń domy tańca przywracają. W piśmie programowym Stowarzyszenia Dom Tańca możemy przeczytać: "Jesteśmy przekonani, że świadomość własnych korzeni jest dla każdego czymś równie ważnym jak świadomość przynależności do kręgu kultury europejskiej. Marzymy, że mimo dynamicznych przemian, mądrość i kunszt wiejskich mistrzów nie umrze wraz z nimi, ale znajdzie godną kontynuację".

Wieś Warszawa


Polskie zespoły folkowe są na świecie bardziej znane niż u nas, weźmy za przykład chociażby Kapelę Ze Wsi Warszawa. Zespół zebrał najlepsze recenzje po koncercie laureatów programu BBC3 w Belfaście w kwietniu tego roku. Kapela Ze Wsi Warszawa otrzymała nagrodę w konkursie "BBC Awards For World Music 2004" w kategorii "Newcomer" czyli Nowa Twarz. Na swojej stronie internetowej piszą o sobie: "KAPELA kpi sobie i ma za hetkę pętelkę wielopokoleniową spuściznę folklorystycznych tytanów w rodzaju Mazowsza, Śląska i zespołu Bieriozka. Jerychońską trąbą młodości burzy zmurszałe mury Cepelii. Demaskuje jej jarmarczny blichtr pełen tandety, skostniałych schematów i kołtuńskich manier. Z pasją zamienia w tchnienie radosnej muzy, to co miastowym od pierwszego pokolenia przywoływało na myśl drażliwy nozdrza, choć swojski kulturowo odór gnojówki. Odwołując się do archetypu słowiańskiego wolnego kmiecia, nie tylko rekonstruuje zapomniane, nikomu dotąd nie znane melodie. KAPELA ZE WSI nie zmienia tradycji - nadaje jej nową jakość godną drugiego tysiąclecia, pozbawioną obskurnego dyletantyzmu lub mydlano-operowego obślizgłego wypieszczenia". To brzmi jak manifest jakichś punkowców, a nie młodzieży grającej muzykę ze wsi, prawda? Tak właśnie wygląda współczesny muzyczny ruch ludowy.

Joszko, syn Józefa


Od dziesięciu lat propagowaniem słowiańskiej muzyki ludowej zajmuje się Radiowe Centrum Kultury Ludowej kierowane przez Marię Baliszewską. W ten sposób program II Polskiego Radia promuje polski folk i wydaje znakomitą serię "Muzyka Źródeł", która dociera do rzeszy fascynatów kultury ludowej. Interesuje ich przede wszystkim autentyczne brzmienie kapel chłopskich, a festiwal w Kazimierzu jest jednym z tych, gdzie takich autentycznych śpiewaków można jeszcze spotkać. RCKL organizuje także co roku konkurs pod tytułem "Nowa Tradycja". W kwietniu odbyła się jego siódma edycja, a podczas koncertu specjalnego z okazji dziesięciolecia działalności RCKL wystąpił Joszko Broda ze swoim najnowszym projektem muzycznym "Posłóchejcie Kamaradzi". Joszko Broda to syn znanego śpiewaka i muzyka Józefa Brody z Beskidów. Józef wielokrotnie gościł także w Kazimierzu, jest według mnie, największym folkowym autorytetem w kraju. Buduje instrumenty, a zagrać potrafi chociażby na liściu. O najnowszym projekcie swego syna, którego owocem jest wydana niedawno płyta nagrana z węgierskimi muzykami, mówi: "Muzyka, która rosła z wiekami, która jest we mnie; o poranku i pod gwieździstym niebem, w słonecznym czasie i w mgielnej nostalgii. To jest mojej duszy fotografia, na której jest miejsce dla chwili urodzenia, rośnięcia, rodziny, rozumienia siebie i Stwórcy wszechrzeczy". Trudno o lepszy przykład przekazywania tradycji ludowych z pokolenia na pokolenie, jak w rodzinie Brodów. We wkładce do wspomnianej płyty "Posłóchejcie Kamaradzi" Joszko Broda pisze: "Dla mojej babci Jadwiżki i dziadka Józefa nie istniało coś takiego jak telewizja. Oni wyrastali na innej Ziemi i śpiewali inaczej niż my, którzy telewizję oglądamy. Dla mnie ważne jest jednak to, aby mieć świadomość, co działo się przez wieki w naszej rodzinie, co się śpiewało, w jaki sposób, jakimi frazami posługiwali się moi dziadkowie, pradziadkowie i mój największy nauczyciel - tata".

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki