Nawet wróbel dom sobie znajduje i jaskółka gniazdo, gdzie złoży swe pisklęta – przy Twoich ołtarzach, Panie Zastępów, mój Królu i mój Boże! (PS 84, 4).
Chyba wszystkich zafascynował kiedyś widok arabesek kreślonych na niebie przez ptaki, zwłaszcza jaskółki i wróble, które stanowią element naszego codziennego krajobrazu. Wieki temu hebrajski poeta z twarzą uniesioną w górę również kontemplował na przejrzystym jerozolimskim niebie lot tych ptaków, które znalazły miejsce na swoje gniazda na gzymsach świątyni syjońskiej. Tym sposobem łagodny i delikatny obraz ptaków przekształcił się w poezję, a nawet w modlitwę.
Jest nią właśnie zaproponowany przez nas mały wycinek z psalmu 84, zawierający tę scenę i stanowiący część hymnu na cześć Syjonu, jerozolimskiego wzgórza, na którym wznosi się świątynia, miejsce obecności Boga, zamieszkałego między swymi ludzkimi współmieszkańcami. Nie powinno dziwić, że w obrazie o tak intensywnym zabarwieniu pojawia się wezwania pozornie bardzo mocne, a nawet twarde, „Pan Zastępów”, po hebrajsku Jhwh sebaôt. Był to bowiem tytuł Boga typowy dla jerozolimskiego sanktuarium i pierwszą kojarzącą się z nim myślą były nie tyle hebrajskie oddziały pod wodzą wybitnego generała, ile raczej kosmiczna wizja gwiazd i żywiołów, które są posłuszne swemu Stwórcy. W Księdze Barucha czytamy: „Gwiazdy radośnie świecą na swoich strażnicach. Wezwał je. Odpowiedziały: <<Jesteśmy>>” (3, 34–35).
Wróćmy jednak do obrazu z naszego wersetu. Wprowadza go pełen pasji okrzyk-inwokacja: „Jak miłe są przybytki Twoje, Panie Zastępów! Dusza moja usycha z pragnienia i tęsknoty do przedsionków Pańskich. Moje serce i ciało radośnie wołają do Boga żywego” (Ps 84, 2–3). Psalmista zazdrości wróblom i jaskółkom, że nie rozstają się ze świątynią, jak on – pielgrzym opuszczający właśnie przybytek na Syjonie prawdopodobnie po jednym z trzech tak zwanych „świąt pielgrzymich” (w tym przypadku wydaje się, że nie chodzi ani o Paschę, ani o Pięćdziesiątnicę, ale o święto Namiotów, związane ze zbiorami, jako że w wersecie 7. mowa jest o „wczesnym (czyli jesiennym) deszczu”. Szczęśliwe są zatem ptaki, które mają tu swój dom i nie muszą się odrywać od świątyni, by wrócić do doliny, do codzienności.
Poza nimi autor modlitwy widzi też usługujących w świątyni, którzy mają stałą, a nie tymczasową (jak pielgrzym) siedzibę na Syjonie, w nieustannej bliskości z Bogiem. Psalmista jednak nie skarży się na szczupłość spędzonego tam i kończącego się już czasu, gdyż „jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące”. I tak mówi dalej: „wolę stać w progu domu mojego Boga, niż mieszkać w namiotach grzeszników”. Przeciwstawienie dwóch „namiotów”: tego chroniącego Arkę Przymierza Pana w Jeruzalem oraz pawilonów bałwochwalczych świątyń i pałaców bogaczy, jest bardzo wymowne.
Jedynie w domu prawdziwego Boga jest życie, słońce, obrona przed zakusami zła: „Pan Bóg jest słońcem i tarczą, Pan hojnie darzy łaską i chwałą, nie odmawia dobrodziejstw postępującym nienagannie”. Podobną atmosferę duchową odnajdziemy w szczerości wiary hinduskiego piętnastowiecznego poety i mistyka Kabira, który głosił: „O, serce moje, nie odłączaj się od uśmiechu twojego Boga, nie błąkaj się z dala od niego. Czyż Ten, który czuwa nad ptactwem, nad zwierzyną i nad owadami, Ten, który troszczył się o ciebie, kiedy byłeś w łonie twej matki, nie będzie cię chronił, gdy je opuściłeś?”.