Czy sztuczna inteligencja powinna budzić nadzieje czy obawy? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo żyjemy na progu czegoś, co jest jeszcze wielką niewiadomą. Wiele już jednak widać, coś można przeczuć. Te widzenia i przeczucia nie budzą mojego optymizmu.
Watykańska nota na temat relacji pomiędzy sztuczną inteligencją, dostępna od kilkunastu dni po polsku, to doskonała okazja do uświadomienia sobie, że oto za sprawą sztucznej inteligencji nasza cywilizacja wkroczyła w nowy etap i że nie będzie ona już taka sama. Ważne, by uświadomić sobie, że AI to nie tylko pomoc w badaniach naukowych, instrument rewolucyjnie przyspieszający rozwój technologiczny ludzkości, lecz coś, co będzie coraz mocniej odmieniać wszystkie dziedziny naszego życia. Czy na lepsze? Moim zdaniem – niekoniecznie.
Wiem, podobne wątpliwości wyrażano na początku ery internetu, czyli blisko 30 lat temu. Pamiętam ówczesne tłumaczenia, że sam w sobie internet jest neutralny – wszystko zależy od tego, do czego zostanie użyty. Podobnie jak nóż: może być narzędziem zbrodni lub służyć do krojenia chleba. Można by, jak sądzę, zastosować tę analogię, spekulując o przyszłości AI, ale z tym (niepokojącym dla mnie) zastrzeżeniem, że w tym wypadku amplituda jest zdecydowanie większa, to znaczy wychyla się mocniej w górę, w kierunku pozytywnym, jak i rozszerza możliwości złego jej zastosowania. Kryterium zaś dobrego lub złego wykorzystania AI jest dla mnie dobro, jakie zyska lub straci w związku z nią tak zwany zwykły człowiek. I tak to, w skrócie, ujmuje nota Antiqua et nova.
To naprawdę świetna lektura, tekst dobrze napisany i myślę, że będzie chętnie czytany nie tylko w środowiskach Kościoła, ale też naukowców, polityków, studentów (jasne, nie wszystkich) niezależnie od zgłębianego kierunku.
Możliwości, jakie już dziś stwarza AI, mogą napawać głębokim zdumieniem, a spekulacje badaczy kreślących całkiem możliwe scenariusze jej rozwoju wywołują, oprócz zdumienia, zawrót głowy. Lektura noty, która mówi o tym wszystkim z perspektywy antropologii i etyki, jest naprawdę czymś frapującym. Także dlatego, że w tym chrześcijańskim, a w istocie głęboko humanistycznym spojrzeniu na AI towarzyszą nam głosy wielkich postaci z bliższej ale i bardzo odległej historii chrześcijaństwa: Pascal, Dante, Bierdiajew, Claudel, Edyta Stein… W erze sztucznej inteligencji, która będzie miała coraz większy wpływ na globalne życie, stają się oni rzecznikami godności człowieka, wspierając apel do tych, którzy mają największy wpływ na rozwój AI – ale i do jej zwykłych „konsumentów” – o to, by potęgę ludzkiego rozumu wykorzystywali dla dobra człowieka.
Optymiści podkreślają ludzki wymiar sztucznej inteligencji, to znaczy fakt, że jej twórcą jest człowiek i to od niego zależy jej funkcjonowanie. Taki głos znajdujemy też w nocie, gdzie przywołano słowa Franciszka o tym, że samo użycie słowa „inteligencja” w odniesieniu do AI jest mylące i że nie powinna być ona postrzegana jako forma sztucznej inteligencji, lecz jeden z jej produktów. Czy to mnie uspokaja? Bynajmniej. Bo pycha ludzka nie zna granic i obawiam się, że oto otrzymała do dyspozycji „narzędzie”, którym będzie chciała się utuczyć….
Czy – w ogólnym bilansie – sztuczna inteligencja zostanie wykorzystana po to, by rozwiązać kluczowe wyzwania ludzkości, czy też z intencją, by nad człowiekiem zapanować: ekonomicznie, politycznie, militarnie? Dla mnie jest to pytanie retoryczne, niestety.