Niech mi Czytelnicy wybaczą, że zacznę ten tekst od osobistego wspomnienia. Była druga połowa lat 80., kończyłem studia historyczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Nikt wtedy nie miał już żadnych wątpliwości, kto był winny śmierci polskich żołnierzy w Katyniu i innych, choć wtedy jeszcze nieznanych, miejscach kaźni. Co odważniejsi profesorowie mówili o tym w sposób otwarty. Jednak najbardziej zapadł mi w pamięć fragment wykładu jednego z nich, którego nazwisko, miłosiernie, zachowam dla siebie. „Jak było, tak było. Ja wiem i Wy wiecie. Jednak jako przyszli nauczyciele historii jesteście funkcjonariuszami państwa i waszym obowiązkiem jest prezentowanie tego, czego ono wymaga, a nie tego, co wy uważacie za prawdziwe”. Powiedział to à propos zbrodni katyńskiej i pamiętam, że w wielu moich koleżankach i kolegach, także we mnie, wzbudziło to poczucie obrzydzenia wobec hipokryzji i serwilizmu usprawiedliwiających kłamstwo mimo wiedzy, jak było naprawdę.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 15/2025, na stronie dostępna od 08.05.2025