Czytam książkę Mój Chrystus Jerzego Nowosielskiego, wspaniałego malarza, także sakralnego. Zmarł czternaście lat temu. Strażniczką pamięci o nim i jego sztuce jest jego biografka Krystyna Czerni. Zawsze bardzo poruszała mnie jego relacja z Bogiem, z Absolutem, z Chrystusem. Lubiłam czytać o tym, jak rozumie sztukę, co myśli o pięknie, czym dla niego jest ikona. Pomyślałam, że przypomnę go sobie, poczytam, otworzę w paru miejscach na chybił trafił, tak jak to zwykle bywa z książkami, które już kiedyś czytałam. Nowosielski traktował swoją wiarę bardzo poważnie, powiedziałabym: radykalnie. Wychodził poza schematy, miał intuicję patrzenia odważnie w otchłanie prawdy. Czytam więc i czytam, i docieram do fragmentu o zwierzętach. Pamiętam go, bo bardzo mną wstrząsnął kiedyś, a dziś nie stracił nic ze swojej mocy. Zresztą Nowosielski był w wywiadach o nie pytany. Mają dusze czy nie? Uważał, że w XX wieku zgotowaliśmy zwierzętom obóz koncentracyjny, hodując je przemysłowo.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 15/2025, na stronie dostępna od 08.05.2025