Temat kobiet w Kościele co jakiś czas powraca – tym razem za sprawą propozycji przekazanych przez matkę Carmen Sammut, przewodniczącą Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych Zakonów Żeńskich, a wśród nich kwestii diakonatu kobiet. Sprawa stała się atrakcją dla mediów katolickich. Niechęć różnych środowisk można przewidzieć. Zaskakuje nieraz ich forma: jeden z publicystów precyzuje swe skojarzenia pytając, czy jakaś siostra wyobraża sobie, że faceci rzucą się do kościoła, gdy ona stanie przy ołtarzu? Ano, nasza semantyka więcej mówi o nas niż o temacie. Inni, jak zwykle, gdy mowa o kobietach w Kościele, wierzą, że chodzi im o to, by być księżmi, biskupami, papieżami. Już klasyczni retorzy uczyli: można utrącić każdy pomysł, wskazując na jego skrajne ujęcia. Nie chodzi jednak tu o diakonat jako stan przejściowy między akolitatem a prezbiteratem, czyli drogę do kapłaństwa, a o diakonat stały, który jest sam w sobie traktowany jak osobna posługa w Kościele, przywrócona po Vaticanum II, w Polsce od 2001 r. Stali diakoni mogą udzielać Komunii św., czytać Ewangelię, prowadzić pogrzeby, rekolekcje, nabożeństwa, dzieła miłosierdzia w imieniu Kościoła. Dlaczego tak gwałtowne reakcje powoduje pomysł, by diakonem mógł zostać nie tylko żonaty mężczyzna, ale także zakonnica – po ślubach wieczystych, długoletniej formacji, sprawdzona przez wieloletnią pracę we wspólnocie i parafiach?
Zgodnie z tradycją katolicką, decyzje wiążące w Kościele podejmują papieże, sobory, komisje, a nie publicyści; teolog może się zastanowić, co wniósłby stały diakonat. Doświadczenie diakonów stałych potwierdza, że np. częściej niż księża mogą odwiedzać chorych; posługi zakonnic w szpitalach zapewne nie docenią publicyści, lecz raczej leżące tygodniami na intensywnej terapii kobiety albo modlące się o możliwość podtrzymania ciąży każdego dnia. W parafii w Holandii, Francji trudno prosić księdza o prowadzenie pogrzebu, jeśli odprawia Mszę św. w paru miejscach. W Polsce w niektórych klasztorach chore siostry na infirmerii nie mogą codziennie przyjmować Komunii św., chyba, żeby codziennie dowozić księdza, albo… żonatego diakona stałego. W Kościele powszechnym kobiety mogą być szafarzami Eucharystii w parafiach i duszpasterstwach, w szpitalach i hospicjach; od ponad 20 lat w Polsce nie wszędzie jeszcze zakonnice uzyskały pozwolenia na szafarstwo we własnych wspólnotach.
Papież nie zlekceważył propozycji zakonnic i powołał specjalną komisję do badań nad diakonatem kobiet. Symbolicznie wybrano dwanaście osób: obok utytułowanych duchownych pojawiło się sześć kobiet o wyraźnie zaznaczonych kompetencjach i znanym dorobku, większość wykłada na papieskich uniwersytetach, takich jak La Sapienza, Augustinianum, Antonianum, Gregorianum, niektóre od dawna angażowane są w decyzyjnych gremiach; np. s. Nuria Calduch-Benages, członkini Papieskiej Komisji Biblijnej; Benedykt XVI podpisał jej nominację na eksperta XII Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów (2008).
Bardziej dziwią reakcje niektórych publicystów, np. hasła „parcie zakonnic na diakonat”. Historia Kościoła uczy, że z niechęcią witano wiele pomysłów kobiecych – za gorszące uznawano niegdyś samo tworzenie kobiecych zgromadzeń zakonnych czynnych, a więc siostry wychodzące z klasztoru i pracujące wśród ludzi; gorszono się tworzeniem szkół dla dziewcząt, ochronek dla sierot. Po długoletnich prośbach zakonnic wprowadzono procesję Bożego Ciała. Za niekobiece zachowanie naruszające kompetencje duchownych uznawano prowadzenie przez zakonnice nauki religii dla dzieci i młodzieży, kółek różańcowych i nabożeństw majowych czy studia teologii.
Na szczęście kierunek działania w Kościele wytyczają papieże, sobory, często zakony męskie i kobiece, rzadko publicyści.