Logo Przewdonik Katolicki

Za chmurą świeci słońce

Dorota Niedźwiecka

Depresja wyniszcza. Ta poporodowa związana jest też z poczuciem winy. Ale historia pani Alicji pokazuje, że w tych trudnych doświadczeniach można dostrzec sens i zbudować na nich coś dobrego.

Depresja poporodowa i depresja lękowa. W zależności od tego, w którym momencie życia była pani Alicja, towarzyszył jej poczucie niemożności, by zaopiekować się niemowlęciem, obawa o nie, płaczliwość. Lub niemal nieustanny lęk. Wrażenie, że za chwilę „świat się zapadnie, a ja zniknę”.
– Gdy urodziłam przedostanie z piątki dzieci, Mariolkę, poczucie bezsilności mną zawładnęło – mówi. – Byłam przekonana, że nie jestem w stanie zaspokoić jej potrzeb i zapewnić warunków do rozwoju.
 
Sama dam radę
Pani Ala długo zwlekała z decyzją o leczeniu. Najpierw postanowiła, że sama poradzi sobie z problemem. Nie dzieliła się więc przytłaczającymi myślami i obawami.
– Uważałam, że człowiek wierzący powinien radzić sobie z trudnościami emocjonalnymi na gruncie wiary – wyjaśnia. –  Zwracanie się o pomoc do psychologa czy psychiatry było dla mnie równoznaczne z tym, że moja wiara jest słaba, a relacja z Panem Bogiem mizerna.
Na leczenie zdecydowała się, gdy objawy były nie do zniesienia. Krok po kroku: na rozmowę z psychologiem, leki, terapię. Ponieważ trudne stany nie były związane jedynie z sytuacja poporodową, ale przyczynami sięgały głęboko, do dzieciństwa, terapia była dużo dłuższa i bardziej skomplikowana niż zazwyczaj w szybko zdiagnozowanej i leczonej depresji poporodowej. Równocześnie, zgodnie ze swoimi wartościami, korzystała z dostosowanego do sytuacji zdrowotnej kierownictwa duchowego.
– Miałam okresy zdecydowanej poprawy i okresy nawrotów. Mimo że nieraz ciężko było mi wstać z łóżka, zachowałam w tym wszystkim duże poczucie obowiązku. Dzieci musiały być nakarmione, oprane, dobrze ubrane. Absolutnie nie pozwalałam sobie w ich obecności na jakąkolwiek słabość. Dzięki temu długo nie wiedziały o mojej chorobie.
To z jednej strony sprawiło, że przeżyły ten czas we względnym spokoju emocjonalnym. Z drugiej strony bardzo nadwyrężyło siły pani Alicji, sprawiło że niezbędne stało się leczenie w szpitalu psychiatrycznym.
– Załamałam się tak bardzo psychicznie także dlatego, że do pewnego momentu nie pozwalałam nikomu, by mi pomógł. Gdybym zdecydowała się na nianię lub panią sprzątającą, pogłębiłabym swoje przekonanie, że jestem nieudolną żoną i matką – mówi. – Dopiero przy przedostatnim dziecku pozwoliłam innym się o mnie zatroszczyć.
 
Metanoia
Mąż był w tym wszystkim blisko obecny. Chciał i starał się pomóc – nie potrafił jednak zrozumieć tych stanów. „Czuję się jak ryba w mętnej wodzie” – opisywał żonie swoje zagubienie.
Dziś oboje są dumni, że pomimo tak wielu trudności wprowadzili starsze dzieci w dorosłość bez większego uszczerbku dla ich emocjonalności, rozwoju intelektualnego i duchowego. Że każde z nich znalazło swoje miejsce w życiu. Adam właśnie kończy Akademię Sportową, Weronika studiuje socjologię w Paryżu, Jola dostała się na prawo. Wszyscy w sposób naturalny, z własnych już chęci, rozwijają swoją wiarę.
– Dziś wiem, jak sobie radzić w sytuacjach, kiedy odczuwam przeciążenie i muszę się dostosować do rytmu mojego organizmu – wyjaśnia pani Alicja. – Wychwytuję ten czas, gdy mój nastrój się obniża i chętniej wtedy korzystam z pomocy lekarza. Z wieloma sytuacjami radzę sobie już sama: podczas terapii dostrzegłam, że moje potrzeby są tak samo ważne jak zaspokajanie potrzeb moich najbliższych. I żebym była w miarę obecną matką, muszę zadbać o siebie. 
Znamy się z Alą dość dobrze. Spędziłyśmy na wyjeździe kilka dni w jednym pokoju. Alicja jest otwarta, komunikatywna, często uśmiechnięta. Okazuje ludziom dużą akceptację. Obserwując ją, jak idzie z najstarszą córką na zakupy czy bawi się piłką z najmłodszym synem, nigdy nie pomyślałabym, jak trudne sprawy działy się w jej wnętrzu.   
Kiedyś, podczas głębszej rozmowy zadałam Ali pytanie: Dla czego dobrego zadziała się depresja w Twoim życiu? Jakie wartości zrealizowałaś dzięki niej? Odpowiedziała bez zastanowienia, bardzo świadoma tego, co mówi.
– Żebym była bliżej siebie i innych, bardziej otwarta i uważna na siebie i na nich. Moja choroba sprowadziła mnie do takiego punktu słabości, który uczyniłam punktem zwrotnym. Zaczęłam zyskiwać coraz większą świadomość tego jak funkcjonuję, czego chcę i jak zachować zdrową równowagę.
– Czasem mam wrażenie, że urodziłam się po to, by w swojej rodzinie „odczarować” skomplikowaną przeszłość – dodaje, mówiąc o swojej wdzięczności wobec Boga za takie właśnie życie. – Żebym złamała ciąg niedobrych wydarzeń w poprzednich pokoleniach. Poznała schematy ich wywoływania, zmieniła swoje myślenia i wprowadziła bardziej służące wzory zachowań. Takie, z których będą czerpać kolejne pokolenia.
 
Imiona i dane zostały zmienione. 



 
Wywiad z dr. Magdaleną Chrzan-Dętkoś, psychologiem, o depresji poporodowej. 
 
Z depresją poporodową wiąże się kilka pułapek w myśleniu. Na przykład, mama może w jednej chwili nie chcieć zajmować się dzieckiem, czuć do niego złość, a za chwilę – zadręczać się poczuciem winy. To zamknięte koło. Jak z niego wyjść?
– Przede wszystkim mało realne jest, że kobieta doświadczająca depresji poporodowej czy obniżonego samopoczucia w pierwszym momencie sama się sobą zaopiekuje. Dlatego ważne, by bliscy czułym okiem obserwowali młodą mamę, wychwytując niepokojące zachowania, np. apatyczność, brak tolerancji na rutynę czy nieuzasadnione zamartwianie się o dziecko. Odciążali, dawali wsparcie, szukali pomocy u specjalisty.
 
A co robić ze wspomnianą złością i emocjonalnie niszczącym poczuciem winy?
– Społecznie łatwiej jest nam przyjąć, że czujemy złość lub jesteśmy zmęczeni zachowaniem dwulatka, który manifestuje swoje zmienne nastroje, niż noworodka. A przecież można mieć różne myśli i różne uczucia.
Noworodek funkcjonuje w dwóch stanach: albo jest mu bardzo miło, albo bardzo niemiło. Gdy jest w tym drugim stanie, kwiląc kilka godzin dziennie, np. z powodu kolki, to u mamy, taty, babci może aktywizować uczucia złości, niechęci i myśli – by wystawić wózek z maluchem na chwilę na balkon. Niektóre osoby mają tak wysokie standardy wymagań wobec siebie, że nie dają sobie prawa, by czuć tę złość czy zmęczenie.
 
Myślimy: idealna mama. Nawet bardzo już zmęczona, a jednak pozostaje przy dziecku?
– Tak. Prostym rozwiązaniem może okazać się zadbanie o siebie: zostawienie dziecka na pół godziny z tatą lub babcią, poleżenie w wannie, pobieganie. Kłopot polega na tym, że gdy rodzic choruje na depresję, nie zawsze jest to możliwe: myśl o zostawieniu na chwilę dziecka budzi poczucie winy. Im bardziej jest się zmęczonym opieką nad dzieckiem, rutyną, tym większe poczucie winy i tym trudniej o siebie zadbać.
Ważne jest myślenie o sobie jako o „wystarczająco” dobrej mamie. I to, by bliscy takie komunikaty młodej mamie wysyłali.
 
A rozmowa o uczuciach? W społeczeństwie łączenie tematu złości i noworodka to wciąż połączenie tabu.
– Sama możliwość spokojnego wypowiedzenia swoich uczuć, myśli sprawia, że poziom kortyzolu (hormonu stresu) w mózgu opada. Młoda mama i tata mogą mieć różne uczucia i jakby udało się ich nie bać ich, tylko o nich porozmawiać – to prowadzi do rozwiązań. Można wspólnie poobserwować, że z byciem przy noworodku bywa różnie: że doświadczamy je jako piękne i trudne. To zbliża.
 
Czy depresji lub obniżonemu nastrojowi po porodzie można przeciwdziałać wcześniej?
– Zarówno depresji poporodowej (12-20 proc. mam), jak też przedporodowej (12 proc.) najskuteczniej można zapobiec, gdy ma się wsparcie i się je przyjmuje. Nie tyle spełnia narcystyczne standardy naszej kultury, propagującej niezależność i samodzielność, ile działa zgodne z mądrym przysłowiem: „Żeby wychować dziecko, potrzeba całej wioski”. Mama potrzebuje innych osób, i tego, by pozwolić się im sobą zaopiekować.
Ważne, by w ciągu pierwszych tygodni ojciec nie ulegał poczuciu wykluczenia (co często u młodych ojców się pojawia), nie pracował przez to więcej lub nie zaczynał uprawiania nowego sportu, ale obserwował, wyciągał wnioski, był obecny. By rodzina dała równocześnie młodej mamie czy tacie przestrzeń – by mogli kształcić swoje kompetencje. Nie zarzucali poradnikami. Nie oczekiwali, by mama od razu wiedziała, dlaczego dziecko płacze – bo to niemożliwe. Rodzice potrzebują poznać swoje dziecko i poczuć, że są od niego ekspertem.
 

 
Dr Magdalena Chrzan-Dętkoś
Psycholog Uniwersytetu Gdańskiego, psychoterapeutka. Ukończyła m.in. Université Lumière Lyon II w Lyonie, Uniwersytet Gdański oraz Krakowskie Centrum Psychodynamiczne. Zajmuje się tematyką okołoporodową. Autorka książki Wcześniaki. Rozwój psychoruchowy w pierwszych latach życia.
 


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki