Logo Przewdonik Katolicki

Aktywni, a nie „pod kloszem”

Dorota Niedźwiecka

Rozmowa z prof. dr hab. Małgorzatą Młynarską o nowatorskiej metodzie terapeutycznej dla osób z autyzmem

Zdrowe dziecko zbiera z otoczenia informacje za pomocą wzroku, słuchu i uczestniczenia w sytuacjach, czyli doświadczania. Umysł osoby z autyzmem oddziela od siebie procesy wzrokowe i słuchowe

Cierpiący na autyzm to ludzie wyjątkowi?
– Można tak powiedzieć. Terapeuci powtarzają sobie historię o człowieku, który raz zobaczył Londyn z lotu ptaka i był w stanie zrobić jego idealny szkic. Kilka lat temu pracowałam z dziewczynką, która z ogromna dokładnością przenosiła na papier podobizny konkretnych domów mijanych w czasie długiej drogi do ośrodka. A Piotr, nasz wieloletni podopieczny, jako 11-latek zapytany, jaki dzień tygodnia wypadnie 12 sierpnia za cztery lata, potrzebował tylko chwili, by udzielić poprawnej odpowiedzi. Przy czym: uwzględniał w niej lata przestępne.
 
To jedna strona autyzmu. Inna: „Bił głową o futrynę lub drapał ręce kompulsywnie, aż do krwi” – opowiadają rodzice dzieci z ciężkim spektrum autyzmu o ich reakcjach na zbyt silne bodźce.
– Rzeczywiście, wśród dzieci cierpiących na autyzm są takie, które potrafią zrobić sobie fizyczną krzywdę lub używając głośnych krzyków, gryzienia i kopania prowadzić wręcz walkę z bliskimi. Główną przyczyną są poważne organiczne uszkodzenia, które powstały w ich śródmózgowiu i korze mózgowej jeszcze w okresie prenatalnym z nieznanych jeszcze nauce przyczyn. Ich mózg działa więc inaczej, inaczej odbierają bodźce z zewnątrz, co przekłada się na ich sposób bycia, zachowanie i umiejętności.
 
Ponadprzeciętne zdolności mają tylko niektóre osoby z autyzmem. Natomiast cechami charakterystycznymi dla większości jest odcinanie się od relacji społecznych.
– Tak, dzieci z objawami autyzmu np. szybko zaczynają mówić i poprawnie artykułują. Potrafią wyrecytować z pamięci cały wierszyk, wypowiadają dziesiątki słów bez zrozumienia, lecz nie sygnalizują mową np. swoich potrzeb fizjologicznych. Gdy chcą zwrócić uwagę mamy na jakiś przedmiot, nie mówią, lecz wskazują go ręką. Stronią od innych dzieci i uwielbiają także samodzielne zabawy, podczas których precyzyjnie coś składają, nucąc pod nosem, zagłuszając całkowicie mowę wewnętrzną. Przy czym – mocno chcę to podkreślić – to objawy, które muszą utrzymywać się przez długi czas, by potwierdzić autyzm. Obecnie bardzo często pochopnie stwierdza się to zaburzenie u dzieci, które przeżywają chwilowy zastój w rozwoju.
 
Co dzieje się w głowie młodego człowieka, że tak bardzo odcina się od ludzi?
– Jak już wspomniałam, jego mózg pracuje inaczej. Zdrowe dziecko zbiera z otoczenia informacje za pomocą wzroku, słuchu i uczestniczenia w sytuacjach, czyli doświadczania. W jego umyśle następuje kojarzenie tego, co widzi i słyszy, i w ten sposób łączy rzeczywistość ze słowami, którymi ją nazywa. Umysł działa tak, że człowiek nie musi za każdym razem widzieć przedmiotu, by używać jego nazwy. Wystarczy, że wyobrazi sobie tę rzecz, by generować jej nazwę.
Umysł osoby z autyzmem oddziela od siebie procesy wzrokowe i słuchowe. Dlatego taka osoba bardzo często nawet widząc przedmioty, nie nazywa ich, ponieważ nie umie wygenerować nazwy. Innymi słowy: nie przeszła fazy, kiedy dziecko obserwuje i kojarzy. Zamiast tego słucha i gromadzi w umyśle „nagrania” treści, które słyszy. I w zależności od tego, jaki bodziec słuchowy zadziała, taką „nagraną” odpowiedź wygeneruje. Na przykład gdy zapytamy: „Jak masz na imię?”, może wygenerować ciąg imion rodziny i zacząć je wymieniać, zamiast podać swoje imię. Lub – zupełnie bez związku – zacznie recytować wierszyk. W skrajnych przypadkach dzieci otwierają rano oczy i jak odtwarzacz zaczynają wypowiadać teksty, których nauczyły się, słuchając.
 
Umysł nie wie, co zrobić z tym, czego się nauczyły?
– Tak. Natomiast dzieci, u których dominuje działanie katalizatora wzrokowego nie są zainteresowane tym, co usłyszały, a nawet zachowują się jak głuche. Gdy układają puzzle czy autka, są skupione na przekazie wzrokowym i kompletnie nie włączają słuchowego (i to w tej fazie mogą pojawiać się fenomeny).
Nasza terapia kładzie nacisk na rozumienie mowy, rozwój myślenia, rozbudza wyobraźnię i kształtuje symboliczne myślenie. To ostatnie jest szczególnie ważne: zdrowe dziecko z łatwością korzysta z przedmiotów, które ma pod ręką, by udawać, że np. rozmawia przez telefon lub prowadzi auto. Dzieci z zaburzeniami zupełnie tego nie potrafią. Podczas wieloletnich ćwiczeń uczymy ich zapamiętywania i odpowiednio przybliżamy umysłowi, że klocek może pełnić rolę ciastek – bo są do nich podobne kształtem, a na drugi raz – doniczek, bo mają taki sam kolor jak doniczki. Żeby zapamiętywały, że przedmioty zmieniają funkcje. A wszystko po to, by umysł przeszedł na etap kreacyjny.
 
Prowadzicie umysł przez etapy rozwojowe, przez które nie zdołał przejść samodzielnie?
– Można to też nazwać prowadzeniem umysłu w ślad za normą. Przez aktywizację behawioralną, psycholingwistyczną, psychofizjologiczną. Po to, by umiał odczytywać symboliczne znaczenia i komunikację pozawerbalną. Komunikacja nie polega tylko na powiedzeniu „dzień dobry” i rozmowie o konkretach. Wokół komunikacji jest aura: ukryte motywacje, język ciała. Człowiek tym bardziej odnajduje się w społeczeństwie, im bardziej odczytuje te niuanse. Wielu tych elementów da się nauczyć osobę z zaburzeniami psychicznymi przez obycie. A do tego potrzeba, by człowiek podejmował aktywności, a nie pozostawał „pod kloszem”.
 
Wiele szkół terapeutycznych podkreśla, że przykre objawy autyzmu najlepiej uspokajać: przez urządzenie w mieszkaniu jednolitych kolorystycznie, pozbawionych bodźców wzrokowych wnętrz i ciszę.
– Z mojej 43-letniej obserwacji specjalistycznej wynika, że efekty osiąga się nie przez wyciszanie, lecz przez uaktywnianie. Dziecięce zachowania trzeba porządkować, radykalnie reagując nie przemocą, lecz odpowiednim zachowaniem behawioralnym. Na przykład wzmocnieniami: gdy dziecko za poprawne zachowanie otrzymuje nagrodę: począwszy od kostki czekolady, na żetonach, za które później kupi sobie zabawkę, kończąc. Aby osiągnąć efekt, potrzeba konsekwentnej pracy nad zachowaniami połączonej z pracą nad mową i myśleniem. Czasem trzeba być bardzo twardym w stawianiu wymagań, bo niestety, defensywna zachowawczość nie przynosi tym osobom rozwoju.
 
Dlaczego terapia ofensywna jest skuteczniejsza?
– Dzieci autystyczne nie mają umiejętności empatii. Awanturują się więc, dopóki w danej sprawie nie ustąpimy. Za każdym kolejnym razem, gdy natrafią na opór, będą krzyczały i biły coraz mocniej. Jeśli rodzic czy terapeuta pozostaje konsekwentny w wymaganiu, dziecko przestaje krzyczeć i „przełącza się” na tryb poprawnego zachowania. Dlatego, jeśli rodzic chce nauczyć dziecko poprawnych zachowań, musi wytrwać w egzekwowaniu kolejnych, dostosowanych do rozwoju dziecka wymagań.
 
Oboje pracujecie naukowo i swoją metodę opisujecie za pomocą narzędzi badawczych.
– Metodę od pierwszego dnia jej tworzenia, czyli od 29 lat, regularnie weryfikujemy empirycznie i naukowo. Najpierw w postaci doktoratu, gdzie opisaliśmy metodycznie wyniki pracy z grupą dziesięciorga dzieci z różnymi schorzeniami (autyzmem, upośledzeniem umysłowym, jąkaniem), zmierzające do poprawy ich komunikacji. Przez dwa lata rejestrowaliśmy sesje z nimi za pomocą kamery, korzystaliśmy z superwizji podczas każdego spotkania, po czym poddaliśmy ocenie finalnej umiejętności komunikacji i logicznego myślenia. Tak powstało narządzie badawcze do diagnozy, a równocześnie dokumentacja, jak duże efekty można osiągnąć w pracy nad komunikowaniem się.
W pracach habilitacyjnych zajęliśmy się m.in. pogłębieniem tego, jak skutecznie nauczyć człowieka mówić, by się komunikował i używał funkcji myślenia. Teraz nasze badania skupiają się nad tym, jak osoby z deficytami intelektualnymi i mentalnymi aktywizować zawodowo. Stworzyliśmy niejednorodną grupę osób, mających zaburzenia intelektualne (jak osoby z zespołem Downa) i mentalne (jak autyści). Ich interakcja przynosi ogromne rezultaty, których nie sposób osiągnąć w indywidualnej pracy terapeutycznej.
 
 
PROF. DR HAB. MAŁGORZATA MŁYNARSKA
Specjalistka logopedii i prezes Stowarzyszenia Twórców i Zwolenników Psychostymulacji. Założyła je wraz z dr. hab. Tomaszem Smereką, psychologiem i psycholingwistą, by rozwijać autorską metodę terapeutyczną stosowaną w zaburzeniach mowy na tle intelektualnym i dynamizować lingwistycznie osoby z niepełnosprawnością
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki