Samobójstwo jednego z członków rodziny jest traumą dla tych, którzy zostają. Czy po śmierci samobójczej taty, mamy lub dziecka rodzina może wrócić do zrównoważonego funkcjonowania?
– Taki system rodzinny ma szanse na przetrwanie, zwłaszcza jeśli skorzysta z fachowej pomocy. Osoby, których bliscy popełnili samobójstwo, często nie radzą sobie z żałobą suicydalną. Towarzyszy temu wiele emocji, a najbardziej destrukcyjnym uczuciem jest poczucie winy. Nierzadko każda z osób, które pozostały, bierze je na siebie, ale zdarza się również, że członkowie rodziny zaczynają się wzajemnie obwiniać. Jest to sytuacja, która może system rodzinny zjadać od środka. Jednak również, trochę paradoksalnie, dramat samobójstwa może być przełomem w rodzinie, który sprawi, że ta rodzina się scali, zacznie ze sobą rozmawiać, mimo że do tej pory tego w tej rodzinie nie było. Każda rodzina jest inna i ma inną historię. Możemy mówić o rodzinach lepiej lub gorzej funkcjonujących, ale zasoby w rodzinie są zawsze, choć często nieodkryte. Żałoba suicydalna jest bardzo trudnym, zdecydowanie najtrudniejszym rodzajem żałoby dla członków rodziny, ponieważ nie zawsze jest się w stanie znaleźć odpowiedź na uporczywe pytanie ,,dlaczego?”. Inaczej rzecz ma się, gdy ktoś umiera z powodu choroby, przy samobójstwie odpowiedzi można nie znaleźć nigdy. Jednak nieustanne obwinianie się o samobójstwo i poczucie winy, które bywa absolutnie rozdzierające na kawałki, jest sygnałem do tego, aby z tą żałoba pójść do specjalisty.
Znam rodzinę, w której o samobójstwie ojca w ogóle się nie rozmawia. Jak z samobójstwa członka rodziny nie zrobić tabu?
– Najpierw należy spotkać się z uczuciami, które każdej osobie w rodzinie towarzyszą, warto je nie tylko nazwać, ale i wypowiedzieć. W przypadku dzieci jest to też niesłychanie ważne, ponieważ rodzice czasem mają tendencje do przypisywania swoimi dzieciom emocji, których one wcale nie odczuwają. Możemy myśleć, że młody człowiek, który stracił rodzeństwo lub rodzica, odczuwa smutek, tymczasem główną emocją jest złość, strach lub lęk. Należy pamiętać, że każdy z członków rodziny może być w zupełnie innym miejscu żałoby. Branie na siebie odpowiedzialności przez któregokolwiek z członków rodziny nie jest właściwe. Warto rozmawiać ze świadomością, że to była decyzja tej osoby, która tego dokonała. Niemniej jest to bardzo trudne do przepracowania. Z dziećmi natomiast otwarcie rozmawiajmy, że rodzic jest chory i jego stan, próby samobójcze są związane z chorobą. Trzeba dla dobra całej rodziny przeprowadzić dogłębną diagnozę osoby po próbie samobójczej, co stoi za tym – może jakieś zaburzenie osobowości, choroby psychiczne, uzależnienia.
Jakie uczucia mogą towarzyszyć osobie, która doświadczyła śmierci samobójczej kogoś bliskiego?
– Strach, lęk, złość, zaprzeczenie, rozpacz, ale również czasem może to być poczucie ulgi. Do tej ostatniej emocji najtrudniej się przyznać. Pamiętam pewną kobietę, mamę córki po wielu próbach samobójczych, która przyznała się, że ulżyłoby jej, gdyby córka zrobiła to naprawdę. Kobieta miała wiele zaburzeń psychicznych, a jej próby samobójcze odbywały się cyklicznie. Rodzice byli rodziną zastępczą dla jej dzieci, byli oni bardzo umęczeni całą sytuacją i wtedy skonfrontowali się z tym, że tak naprawdę ulżyłoby im, gdyby to się skończyło. W dzieciach natomiast czasem może pojawiać się złość, że cała rodzina skupia się tylko na zmarłym bracie lub siostrze, mogą nawet czuć się w pewien sposób odrzucone. Może za tym pójść chęć zwrócenia na siebie uwagi, nie zawsze w akceptowalny dla nas sposób. Należy pamiętać, że poprzez zachowanie dziecko sygnalizuje, iż nie radzi sobie z emocjami. Trzeba mu pomóc.
Czy przed dokonaniem samobójstwa pojawiają się jakieś symptomy, które mogą zaniepokoić najbliższych?
– Alarm, który powinien się pojawić, zawsze związany jest ze zmianą zachowania. Może to przebiegać w różny sposób, zarówno w formie wycofania i izolacji od świata, jak i nadmiernej aktywności społecznej, czasami nagle ktoś odnawia kontakty z bliskimi albo z osobami, których dawno nie widział. Jest to forma pożegnania. Czasem wyraźna jest poprawa samopoczucia, taka osoba wpada w bardzo dobry nastrój, gdyż podjęła już decyzję i przestała odczuwać ciężar cierpienia. Już zdecydowała o swoim losie. Zdarzają się jednak samobójstwa niezaplanowane, wywołane nagłym impulsem, traumatycznym zdarzeniem.
Mamy różne sposoby wyrażania emocji. Czasem ktoś od niechcenia rzuca w powietrze hasła typu: „ta sytuacja przerosła mnie tak bardzo, że nic tylko strzelić sobie w łeb”. Na ile poważnie traktować takie stwierdzenia?
– Takie słowa traktujmy zawsze poważnie. Lepiej zareagować na wyrost, niż nie zareagować wcale. Nigdy nie wiadomo, na ile dla osoby, która to wypowiada, jest to tylko frazes, czy formułuje ona w ten sposób, iż takie widzi rozwiązanie. Podstawą w takich sytuacjach jest rozmowa. Młodzież i dzieci czasem ujawniają myśli samobójcze, a czasem tego nie robią, gdyż nie chcą martwić rodziców, nie chcą być, jak obecnie mówi młodzież, „atencjuszami”. To słowo ma pejoratywne znaczenie wśród młodych. Zrobią oni wszystko, aby ukryć swój stan, zwłaszcza wśród rówieśników, bo nie chcą być posądzeni o to, że domagają się atencji. Cierpią w milczeniu.
Jak w relacji dwojga dorosłych ludzi być ze sobą, kiedy jedna ze stron podejmuje próby samobójcze lub otwarcie mówi, że chce skończyć życie?
– Jest to bardzo trudne i złożone. Partner może wyrazić zgodę na bycie w tej relacji lub nie. Gdy osoba, która ma słabszą konstrukcję, zmaga się z trudnościami, nie szuka rozwiązań i nie sięgnie po pomoc profesjonalną, może być to przyczyną do rozstania. Taki związek może być emocjonalnie wyniszczający dla osoby, która jest obok, tak jak związek z alkoholikiem, który nie podejmuje leczenia – możemy trwać w tym, ale wiadomo, że prędzej czy później będziemy osobą współuzależnioną i nasze funkcjonowanie również ulegnie pogorszeniu. Możemy odejść, jeśli ta osoba nie podejmuje się leczenia. Podstawą jest rozmowa, niezależnie od relacji nie można zaprzeczać uczuciom tej drugiej osoby, trzeba pozwolić na ich przeżywanie. To szalenie istotne, żeby towarzyszyć jej w smutku i złości. Mamy tendencję społeczną, zapisaną w nas od pokoleń, do pocieszania, do zapewniania, że będzie dobrze, co jest tak naprawdę rzuconym hasłem bez pokrycia, nie wiem, jak będzie, nikogo nie możemy o tym zapewnić. Myślę, że smutek jest emocją relacyjną. Gdy pojawia się, to mamy ochotę się przytulić, żeby ktoś nas pogłaskał, potrzymał za rękę. Tymczasem często staramy się go wyłączyć i tak też uczymy dzieci, odwracając ich uwagę, kupujemy misia, podmieniamy chomika, który zdechł, żeby dziecko tylko nie zauważyło, albo dajemy słodycze na pocieszenie, co w konsekwencji długofalowej może prowadzić do zaburzeń odżywiania. Smutek tak jak każda emocja włącza się i wyłącza, tak to jest skonstruowane, więc czasem po prostu trzeba potrzymać za rękę i być ze sobą.
Pamiętam pewnego mężczyznę, ojca rodziny, który średnio raz w miesiącu podejmował działania wyglądające na próbę samobójczą. Tymczasem zawsze przeprowadzał to albo z niewielkim natężeniem, albo tak, aby na pewno ktoś go odnalazł. Jak odróżnić chęć odebrania sobie życia od potrzeby zwrócenia na siebie uwagi?
– Chęć zwrócenia na siebie uwagi poprzez zachowania autoagresywne jest charakterystyczna dla niektórych zaburzeń osobowości i wymaga wsparcia nie tylko osoby, która się tego podejmuje, ale i jej bliskich. Rodzina wymaga pomocy, aby poradzić sobie na różnorodnych płaszczyznach i nie wikłać się w huśtawki emocjonalne. Są osoby, które poprzez zachowania autoagresywne próbują coś wymusić i ugrać. W takich sytuacjach cierpi cała rodzina i zazwyczaj odbija się to na całym jej funkcjonowaniu. Zdecydowanie potrzebne jest wtedy profesjonalne wsparcie. Może w taki sposób też wyrażać się wołanie o pomoc.
Czy możemy mówić o profilu samobójcy?
– Unikałabym takich stwierdzeń, gdyż są one etykietujące. Warto jednak być czujnym i wyłapywać symptomy, które świadczyłyby o tym, że ktoś chce odebrać sobie życie.
Od wielu lat wspiera Pani terapią dzieci, młodzież i rodziny. Często wśród Pani pacjentów pojawiają się osoby, które próbowały odebrać sobie życie?
– Obecnie zbieramy żniwa po pandemii i po lockdownie. W ostatnim czasie naprawdę miałam w moim gabinecie „wysyp” ósmoklasistów. To były dzieci, które wróciły po zdalnym nauczaniu do szkoły i pojawiło się mnóstwo oczekiwań związanych z ich przyszłością, z egzaminami itp. Przez długi czas były odizolowane od grupy rówieśniczej, tak szalenie dla nich ważnej w tym okresie rozwojowym, i to skutkowało bardzo dużym pogorszeniem ich samopoczucia. Ogrom dzieci mierzy się obecnie z lękami, depresją, osamotnieniem. Terapia i farmakoterapia są ważnymi formami pomocy w takich sytuacjach. Zdarza się, że chęć odebrania sobie życia jest dla nich jedynym rozwiązaniem, aby przestać cierpieć. Jedynym celem jest zaprzestanie cierpienia, co jednak nie jest równoznaczne z tym, że ta osoba nie chce żyć, ona po prostu nie chce takiego życia. Dzięki terapii i farmakoterapii można to zmienić.
Na jakim poziomie w naszym społeczeństwie mówimy o samobójstwach?
– Niesamowite jest to, że gdy pojawił się COVID, w większości publicznych miejsc pojawiły się wskazówki, jak rozpoznać pierwsze objawy zakażenia, jak dbać o higienę rąk itd. Tymczasem depresja, która dotyka coraz więcej dzieci, młodzieży i dorosłych, bywa wciąż nierozpoznawana. Informacje na jej temat powinny być społecznie dostępne, każdy powinien wiedzieć, czym się charakteryzuje, jak rozpoznać pierwsze symptomy. Prowadzę szkolenia dla nauczycieli i często zdarza się, że nie potrafią oni rozpoznać, jakie zachowanie dziecka jest sygnałem, że dzieje się coś niedobrego. Dziecko, które przeszkadza, zachowuje się agresywnie, dostaje łatkę: „problemowe, niegrzeczne”, a bardzo często jest to obraz dziecka w depresji. Społeczeństwo ciągle myśli, że osoba z depresją to ktoś, kto cały dzień leży pod kocem, a jedyną emocją, która mu towarzyszy, jest smutek. Prowadzę w terapii mnóstwo dzieci po próbach samobójczych, ale również okaleczających się, z zachowaniami agresywnymi i autoagresywnymi. W rozmowach często zwierzają się, że czują się niezrozumiane, słyszą, że są leniwe, etc. Łatwiej byłoby, gdyby to dziecko miało gips na nodze, ponieważ złamanie widać i to oczywiste, że nie może ono przejść czy pobiec. Depresja, która jest jedną z głównych przyczyn samobójstw, jest traktowana trochę „po macoszemu”. Dlatego w kontekście samobójstw pojawia się mnóstwo lęku i wyparcia.
Jak w delikatny, nienachlany sposób towarzyszyć rodzinie, w której ktoś bliski odebrał sobie życie?
– Warto zadać sobie pytanie, co nami kieruje w kontakcie z rodziną osoby, która odebrała sobie życie: ciekawość czy troska. Warto zapytać ich, czy chcą o tym rozmawiać. Może się okazać, że to jeszcze nie jest ten moment. W wielu z nas pojawia się jednak mechanizm ucieczkowy, aby nie dotykać tematu, boimy się, że ktoś się przy nas „rozsypie”, a taka osoba może mieć ogromną potrzebę, by właśnie rozmawiać, wyrzucić wszystko z siebie. Pamiętajmy, że rozmowa jest ważnym elementem, może być kojąca dla kogoś po stracie bliskiej osoby. Przede wszystkim rozmawiajmy, słuchajmy i po prostu bądźmy bliżej siebie.
Materiał przygotowany we współpracy z fundacją AKME.
Fundacja AKME powstała w 2014 r. Od początku jej celem było wspieranie osób zagrożonych wykluczeniem społecznym ze względu na wiek, stan zdrowia czy niepełnosprawność. Od czterech lat fundacja szczególnie skupia swoje działania wokół upowszechniania idei środowiskowego modelu psychiatrycznej opieki zdrowotnej. AKME współprowadzi dziesięć Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego w Wielkopolsce, gdzie oferuje bezpłatną oraz specjalistyczną pomoc dla osób w kryzysie zdrowia psychicznego oraz ich najbliższego otoczenia. Jest to możliwe dzięki dofinansowaniu powstania oraz funkcjonowania centrów ze środków Unii Europejskiej. Aktywność systemowa AKME na rzecz przeciwdziałania samobójstwom polega przede wszystkim na profilaktyce, leczeniu ambulatoryjnym, na które nie czeka się w długich kolejkach, oraz kompleksowych interwencjach kryzysowych. Profilaktyka to przede wszystkim promocja zdrowia, nauka dbania o siebie i swój dobrostan; szkolenia dla nauczycieli w zakresie potrzeb rozwojowych dzieci, podnoszenie kompetencji wychowawczych; warsztaty dla uczniów poświęcone rozwijaniu kompetencji społecznych, radzeniu sobie ze stresem czy wyznaczaniu granic; zajęcia psychoedukacyjne dla rodziców, wzmacniające kompetencje rodzicielskie – treningi komunikacyjne, zdobywanie wiedzy na temat potrzeb dzieci i młodzieży, propozycje działań, umożliwiających kontakt z dzieckiem. Oprócz tego fundacja organizuje treningi tematyczne dla dorosłych, grupy samopomocowe, grupy wsparcia, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Leczenie ambulatoryjne opiera się na kilku filarach. Po pierwsze, wsparcie to nie tylko usługa zdrowotna. Każda osoba w kryzysie zapraszana jest do centrum na spotkanie z opiekunem pacjenta, który przeprowadza wywiad i diagnozuje najważniejsze potrzeby pacjenta. Na tej podstawie pacjent wraz z opiekunem opracowują Indywidualny Plan Zdrowienia. Zakłada on nie tylko pomoc zdrowotną, ale także – według potrzeb – wsparcie pracownika socjalnego, prawnika, pedagoga, dietetyka, fizjoterapeuty, terapeutów zajęciowych, asystenta zdrowienia czy aktywizację społeczno-zawodową. W sytuacjach kryzysowych i pilnych Fundacja AKME towarzyszy pacjentowi od momentu zgłoszenia się do centrum. Koordynuje najskuteczniejszą formę pomocy – najczęściej pomaga przywieźć pacjenta do szpitala, pracownicy Centrum towarzyszą osobie w kryzysie na etapie diagnostyki i przyjęcia do szpitala oraz pomagają w powrocie na ścieżkę zdrowienia w Środowiskowym Centrum Zdrowia Psychicznego po leczeniu szpitalnym. Najistotniejsze w pomocy centrów jest zauważenie człowieka, uszanowanie jego podmiotowości oraz zbudowanie przestrzeni, w której osoba w kryzysie zdrowia psychicznego – bez znaczenia, czy jest to mniejszy, czy większy kryzys – mogła sama o sobie decydować.