Adwentowe pokusy i pułapki (3)
Głównym przesłaniem i motywem przewodnim Adwentu jest wezwanie do czuwania. Wielokrotnie słyszmy to hasło w adwentowej liturgii. Głównie odnosi się ono do oczekiwania na Paruzję, czyli powtórne przyjście Chrystusa albo jeszcze inaczej – koniec świata.
Jednak większości z nas wydaje się, że skoro nie nastąpiło to przez dwa tysiące lat, to jest mało prawdopodobne, by miało się wydarzyć właśnie teraz. Być może jest to mało prawdopodobne, ale działania Bożego nie można mierzyć rachunkiem prawdopodobieństwa i metodami statystyki. A czy dwa tysiące lat temu ktoś się spodziewał, że właśnie wtedy, za Cezara Augusta, w małym Betlejem narodzi się Mesjasz? Na tę chwilę Żydzi również czekali około dwóch tysięcy lat – i gdy wreszcie nadeszła, prawie nikt tego niestety nie zauważył.
Czas i organizacja
Właśnie dlatego Jezus wzywa nas do czuwania, a okres Adwentu jest takim jakby poligonem albo szkołą, w której uczymy się, jak to robić. Na czoło wysuwają się dwa aspekty. Najpierw dobre gospodarowanie i wykorzystanie czasu. Jedną z najbardziej popularnych wymówek, jakie stosujemy w życiu jest: nie mam czasu. To uświęcone tłumaczenie nie tylko ucina wszelką dalszą dyskusję, ale także daje nam złudne poczucie wewnętrznego spokoju: przecież nie mam czasu, nie mogę tego czy owego zrobić, bo mam teraz albo zaraz będę miał inne zajęcie. Tymczasem każdy człowiek ma do dyspozycji tyle samo, czyli dokładnie dwadzieścia cztery godziny, i to każdej doby. Od nas jedynie zależy, jak ten czas wykorzystamy, na co przeznaczymy i jak zagospodarujemy.
A musimy wiedzieć, że wbrew powszechnym złudzeniom czas mamy ograniczony. I to nie tylko czas wakacji, urlopu, weekendu czy młodości, który tak szybko nam ucieka. Także czas życia. „Miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni”. A przecież możemy nie dożyć nawet i sześćdziesiątki. Więc szanujmy czas, każdą godzinę, bo żadna nie wróci.
W adwentowej przypowieści o sługach pozostawionych w domu, Jezus bardzo mocno akcentuje osobistą odpowiedzialność i poczucie obowiązku. Przekłada się to także na dobrą organizację czasu pracy, planowanie zajęć, świadomość zadań, jakie nas czekają, troskę o realizację swego powołania. Warto niekiedy skorzystać z terminarza czy choćby zwykłej kartki, by wypisać sobie wieczorem, jakie zadania i prace czekają nas następnego dnia, jak je rozłożymy w czasie, co jest ważniejsze, a co może poczekać. Bynajmniej nie chodzi o to, by się obciążać obowiązkami ponad miarę, lecz by lepiej i oszczędniej gospodarować tymi dwudziestoma czterema godzinami, jakie mamy do dyspozycji. Na pewno okaże się, że dzięki temu uda się nam codziennie wykroić godzinę albo dwie. Można je będzie wykorzystać dla Boga na modlitwę, dla rodziny – na zabawę z dziećmi czy rozmowę z żoną, czy choćby dla siebie na lekturę ciekawej książki.
Rozpoznanie
Drugim istotnym elementem dobrego przeżycia Adwentu jest nauka i ćwiczenie w rozpoznawaniu obecności i działania Boga w naszym życiu. Jeśli człowiek nie jest wyczulony na wartości duchowe, nie potrafi się skupić i wyciszyć, wtedy nie odkryje, jak blisko niego jest Bóg ani nie usłyszy, co do niego mówi. A wówczas życie wydaje się puste, trudne i okrutne. Człowiek myśli i czuje, że jest osamotniony, pozostawiony samemu sobie, że Bóg się nim nie interesuje i że o nim zapomniał. Tymczasem to nie Bóg jest nieobecny, lecz my jesteśmy gdzie indziej. Zagubieni, zaślepieni i ogłuszeni nie potrafimy skupić się na tu i teraz, nie wiemy, dokąd zmierzamy ani nawet czego w życiu chcemy.
Dopiero Bóg daje nam poczucie celu i sensu życia, poczucie, że nie jesteśmy sami, że On nas kocha i troszczy się o nas. To jest klucz do wewnętrznej harmonii i równowagi. Dramat człowieka i świata polega na tym, że chcemy tę harmonię budować sami, bez Boga, a nawet przeciwko Bogu, tak jakby On nam zagrażał. Zobaczyć Boga to znaczy odkryć, że Bóg nie jest przeciwko nam, że jest blisko i chce naszego dobra.
Dla kogo Adwent?
Owo poszukiwanie, odkrywanie i poznawanie Boga to zadanie przede wszystkim dla dorosłych. Tymczasem wydaje się, jakbyśmy chcieli przerzucić ten trud na dzieci, a zwolnić z niego siebie. Przeakcentowanie roli i zaangażowania dzieci w przeżywaniu Adwentu, a przede wszystkim Rorat, nadanie im zdecydowanie dziecinnej formy, jest być może jakimś rodzajem zwolnienia się i ucieczki od swojego osobistego i dorosłego zaangażowania. Tłumaczymy się, że Adwent jest dla dzieci, że przecież nie pójdziemy razem z nimi na Roraty losować figurki. W ten sposób pozbawiamy się szansy głębokich i ważnych przeżyć.
Dzieci mają przedziwną intuicję Boga, nie ma w nich jeszcze egoizmu, przerostu ambicji, pychy, udawania – to dopiero my je tym później zarażamy. Dlatego ich udział w Roratach jest naturalny i czysty. Co prawda losowanie figurek powoduje nieraz trochę zamieszania i szumu w kościele, ale i tu większą odpowiedzialność ponoszą dorośli. Dzieci są tylko dziećmi i potrzebują takiej formy zachęty i mobilizacji. Natomiast do nas należy, by pokazać im, że to nie o wylosowanie figurki chodzi w pierwszym rzędzie, lecz o spotkanie z Bogiem. Ale wybujała ambicja rodziców sprawia niekiedy, że główny akcent kładziemy bardziej na wyróżnieniu swojego dziecka niż na Bogu. I ostatecznie dziecko również skupia się bardziej na sobie niż na Bogu, chce za wszelką cenę wygrać figurkę, zamiast cieszyć się Bożą obecnością i miłością. Dlatego jako dorośli – rodzice, księża, katecheci – jesteśmy odpowiedzialni za to, by pokazać dzieciom, co jest naprawdę ważne. Ale najpierw sami musimy to zobaczyć i przeżyć.