Logo Przewdonik Katolicki

Sztuka i polityka

Natalia Budzyńska
Fot.

Czy wystawa Stanisław August, ostatni król Polski mówi coś nowego o kontrowersyjnym władcy? Chciałaby go odczarować, lecz w rezultacie powiela tylko to, co doskonale o nim już wiemy. I nie odpowiada na żadne pytania. Wciąż więc będziemy zastanawiać się nad prawdziwym obliczem ostatniego króla Polski.

Czy wystawa „Stanisław August, ostatni król Polski” mówi coś nowego o kontrowersyjnym władcy? Chciałaby go odczarować, lecz w rezultacie powiela tylko to, co doskonale o nim już wiemy. I nie odpowiada na żadne pytania. Wciąż więc będziemy zastanawiać się nad prawdziwym obliczem ostatniego króla Polski.

 

   

Postać Stanisława Augusta jest tragiczna – co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Jest przecież wpisana w historię Polski, która nigdy nie była historią łatwą. Chyba żaden historyk nie będzie starał się ocenić wyborów ostatniego króla Polski w sposób jednoznaczny. Organizatorzy wystawy „Stanisław August, ostatni król Polski. Polityk, mecenas, reformator 1764–1795” oświadczają, że wystawa za jedno z głównych założeń przyjęła przywrócenie ostatniemu monarsze miana jednego z najwybitniejszych polskich władców. W epoce integracji europejskiej Stanisław August –  król, który uczynił tak wiele dla zmniejszenia dystansu cywilizacyjnego  już wtedy dzielącego Polskę od reszty Europy – jest niewątpliwie postacią godną przywrócenia świadomości zbiorowej Polaków.Czy rzeczywiście można o Stanisławie Auguście powiedzieć, że był jednym z najwybitniejszych polskich władców? Krytykowano go za to, że nie jada obiadów z dyplomatami, tylko z artystami. Jego zamiłowanie do sztuki to najoczywistszy klucz do tej wystawy. Szukajmy jeszcze innych.
 
Pionek carycy?
Przez ostatni rok w Zamku Królewskim prowadzone były wykłady i dyskusje na temat roli, jaką odegrał w historii Polski Stanisław August. Brali w nich udział wybitni polscy historycy. Jedni podkreślali uzależnienie króla od carycy Katarzyny II i jego nieudolną politykę oraz to, że doprowadził do upadku kraju. Inni zwracali uwagę na sytuację, w jakiej znajdowała się Polska w czasie, gdy Stanisław August zasiadł na tronie. Bez niego nie dość, że Polska i tak przestałaby istnieć, to jeszcze pozbawiona byłaby wszystkich reform, które dzięki niemu  zyskała. Jeszcze inni wyrażali się wprost o Stanisławie Auguście jako o koźle ofiarnym, na którego zepchnięto winę za nieudane powstania narodowe. Organizatorzy wystawy chętnie przywołują słowa wybitnego historyka Emanuela Rostworowskiego: „Stanisław August został zaklęty w marionetkę narodowej szopki, czy to jako nikczemny zdrajca, czy to jako przemądry „polityk realny”, czy to jako uróżowany król Staś. Trzeba go odczarować”. Czy jednak jest to w ogóle możliwe? Wystawa pragnie pokazać króla, który wobec procesu tracenia suwerenności państwa polskiego postawił na naukę i kulturę. To właśnie były dziedziny, w które inwestował, widząc w nich siłę podnoszącą ducha narodu. Kim więc był Stanisław August? Zakochanym bezrozumnie w Katarzynie II pionkiem, ulegającym jej pomysłom, gotowym na wszystko, byleby tylko zadowolić jej ambicje? Podobno mawiał, że dla niej może w każdej chwili zrezygnować z tronu. Czy tak mówi patriota? Król Szwecji Gustaw III tak skomentował wydarzenia z 1768 r., kiedy to Rzeczpospolita podpisała z Rosją Traktat wieczystej przyjaźni: W Warszawie odbyły się dwie rady; rezultat był taki, że król i senat oddali się pod opiekę do Imperatorowej. To hańba. Ach, Stanisławie Auguście, tyś nie król, a nawet nie obywatel! Mawiano, że z bezsilności potrafił publicznie się rozpłakać, aby w ten sposób zmanipulować swoich rozmówców. Nawet uwielbiana przez niego Katarzyna II nazywała go „woskową lalką”, a współcześni nazywali go królem Stasiem, trochę pieszczotliwie, ale chyba przede wszystkim lekceważąco. Mimo to książę Repnin, który reprezentował rządy rosyjskie w Rzeczpospolitej i który niejednokrotnie publicznie go poniżał, wydał o nim taką opinię: Liczne przykłady nas utwierdziły, że ten władca stał zawsze w poprzek naszym interesom, żadne zorganizowane przeciw nam przedsięwzięcia nie obyły się bez króla i pod jego głównym przewodem.
 
Król artystów
Stanisław August pokazany został jako król, którego nie wypada chwalić, choć są ku temu powody. Gdy jednak spojrzymy na niego z innej perpektywy, zobaczymy człowieka uwikłanego w wielorakie rozgrywki, z których sam nie umiał się uwolnić. Politycznie nie potrafił wybrnąć z trudnych i wymagających zdecydowania i odwagi sytuacji, więc starał się wykorzystać do tego sztukę. Wystawa ma pokazać, że mecenat artystyczny i powołanie polskich instytucji naukowych były przemyślanym programem politycznym Stanisława Augusta. Wydawał na swoje projekty artystyczne kwoty znacznie przewyższające dochody skarbu, więc musiał pieniądze pożyczać. Był nieustannie zadłużony. Za to przebudowany został Zamek Królewski, powstał Pałac Łazienkowski, Królikarnia, pałace w Szczekocinie i Natolinie. Król sprowadził i utrzymywał w Warszawie artystów zza granicy i roztaczał opiekę nad malarzami, rzeźbiarzami i architektami. Z polecenia króla pracowali Dominik Merlini, Marcello Bacciarelli czy Bernardo Bellotto zwany Canalettem. Stanisław August z pasją gromadził i kolekcjonował sztukę: medale, monety, obrazy, ryciny, kopie rzeźb antycznych i współczesnych. Jego kolekcja liczyła ponad 2 tysiące obrazów, były wśród nich dzieła Rembrandta, Rubensa, van Dycka, Tycjana i Holbeina. Poza tym posiadał 700 rzeźb, 1800 rysunków, 70 tys. rycin, miniatury oraz jeden z największych co do wartości zbiór kartograficzny w Europie. Po abdykacji króla część jego kolekcji została rozgrabiona, a część stała się zaczątkiem kilku kolekcji muzealnych.
 
Skarby króla Stasia
Wystawa na Zamku Królewskim zgromadziła ponad 250 eksponatów, wśród których są dzieła sztuki, pamiątki historyczne, obiekty sztuki użytkowej, archiwalia. Ich zestawienie przekonuje widza o tym, że dla Stanisława Augusta działność artystyczna była działalnością polityczną. Dzieje króla pokazane są w kolejności chronologicznej na politycznym tle epoki. Zobaczymy dzieła należące do kolekcji Stanisława Augusta, z których wiele na co dzień znajduje się w różnych muzach Europy. Duża ilość obrazów, którymi otaczał się król, należała do twórczości rodzimej: zachowały się portrety dawnych osobistości, sceny z życia Polski, choć one właśnie były w pierwszym rzędzie niszczone przez carskich wysłanników. I to te dzieła miały być początkiem Musaeum Polonicum, idei muzeum wymyślonej przez Stanisława Augusta, które miałoby chronić polskie dziedzictwo. Wystawie towarzyszy pokaz multimedialny w formacie 3D, pokazujący rekonstrukcję świątyni Najwyższej Opatrzności, która miała być wotum za Konstytucję 3 maja. Po raz pierwszy ogłoszono konkurs architektoniczny na projekt kościoła. Wygrał go Jakub Kubicki. Świątynia nigdy nie została ukończona, odbyła się jednak ceremonia wbudowania kamienia węgielnego. Co ciekawe, towarzyszyły jej masońskie symbole: król, a po nim także prymas, symbolicznie rozpoczęli budowę, używając do tego pozłacanej kielni i młotka. Nie ma się co dziwić, i oni, i architekt należeli do lóż masońskich, a sama świątynia nie miała mieć nawet na kopule krzyża. Dziś można sobie wyobrazić wygląd i wnętrza świątyni, a nawet do niej wejść, dzięki nowoczenym rozwiązaniom multimedialnym. Ogromne wrażenie robi mapa hydrograficzna z 1785 r. opracowana przez królewskiego kartografa Hermana Karola Pertheesa. To prawdziwe arcydzieło kartografii. Interesująco wyglądają projekty architektoniczne króla godne XXI wieku. Również te plany były wyśmiewane przez współczesnych w rysunkach satyrycznych także zebranych na wystawie. Obok licznych obrazów po raz pierwszy od 1945 r. zobaczyć można dwa płótna Jana Bogumiła Plerscha, których tematem jest spotkanie Stanisława Augusta z Katarzyną II w Kaniowie w 1787 r. Dłużej przystanąć można przy wizerunku króla pędzla Elisabeth-Louise Vigée-Lebrun. Gdy ten portret powstawał, Stanisław August był już pozbawiony tronu i przebywał w Petersburgu. Był człowiekiem przegranym. Na portrecie występuje jednak w stroju monarszym a twarz ma pogodną i spokojną. Podobno do końca życia wierzył w to, że uda mu się sprawić, iż Rzeczpospolita odzyska wolność i blask. Zaledwie kilka miesięcy potem zmarł po wypiciu szklanki bulionu. Podejrzewano nawet zatrucie, ale jak było naprawdę – nie wiadomo.
 

 
 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki