Logo Przewdonik Katolicki

Ruszamy sumienia

Adam Suwart
Fot.

Rozmowa z ojcem Tadeuszem Rydzykiem CSsR, założycielem i dyrektorem Radia Maryja, z okazji 20-lecia powstania rozgłośni.

 

Z ojcem Tadeuszem Rydzykiem spotykamy się w przededniu jubileuszu 20-lecia Radia Maryja w siedzibie tej rozgłośni radiowej w Toruniu. Już na początku zwraca uwagę pogodna atmosfera w redakcji. Nieopodal recepcji jest kaplica, gdzie kilka osób adoruje w ciszy Najświętszy Sakrament.
Poczęstowani herbatą i otoczeni opieką oczekujemy na naszego rozmówcę, uświadamiając sobie, że to właśnie stąd na falach eteru płynie w świat przesłanie, wokół którego przez 20 lat narosło wiele kontrowersji.
Mimo licznych zajęć Ojciec Dyrektor poświęca nam aż trzy godziny na bardzo bogatą w treść rozmowę. Przyjęci zostajemy punktualnie i od samego początku niewysoki redemptorysta zaskakuje nas bezpośredniością i poczuciem humoru. Uderzająca jest energia o. Tadeusza, celność ripost i podzielność uwagi (mimo że to już wieczór, w siedzibie Radia Maryja ciągle coś się dzieje). Podczas samego wywiadu Ojciec Dyrektor jest jednak skupiony. Niemal cały czas utrzymuje kontakt wzrokowy z rozmówcą. Wyczuwa się, że mówi to, co myśli, nie bawiąc się w zbędną dyplomację. Jego wypowiedzi są spontaniczne. Jest to mowa „tak–tak, nie–nie”. Twarda, ostra, ale za to szczera.

 

Już 20 lat prowadzi Ojciec Dyrektor Radio Maryja. Nie jest Ojciec po prostu zmęczony?
– Nawet dłużej niż 20 lat. Wszystko zaczęło się od przygotowań jeszcze dwa lata wcześniej. Czy jestem zmęczony? Ależ ja nie pracuję, ja odpoczywam (śmiech).
 
Jak to? To chyba żart?
– Panie redaktorze, przecież wszyscy pracują, po co skarżyć się na zmęczenie. Zawsze czuję się niezręcznie, gdy mi się przypisuje, że sam to wszystko stworzyłem. Wcale nie jest to fałszywa skromność. Proszę przyjrzeć się Radiu Maryja. Ilu ludzi tu pracuje: są ojcowie, są siostry zakonne, pracownicy świeccy. Są przecież słuchacze! Bez tych wszystkich ludzi, którzy od 20 lat nas wspierają, ja sam nic bym nie zdziałał.
 
Jest jeszcze problem odpowiedzialności. Jest Ojciec przecież dyrektorem tego dzieła.
– Nie czuję się dyrektorem! Powiem panu, jak ja się czuję. Jestem przede wszystkim kapłanem i zakonnikiem. Żyję, by służyć. Oczywiście mam świadomość odpowiedzialności, zobowiązania, by prowadzić to, czego się podjąłem. Nie myślę jednak o sobie jako o „dyrektorze”. Dziś wszędzie mamy tylu „dyrektorów”. A proszę popatrzeć na te tysiące ludzi, którzy tworzą nasze dzieła. Ten zbiorowy wysiłek mnie fascynuje. Pięknie jest patrzeć, na przykład tu, w Radiu Maryja, jak silne jest poczucie obowiązku naszych pracowników, ile rzeczy wykonują samodzielnie. Ja wyjeżdżam w delegację i mogę być spokojny, bo nie ma mnie przez kilka dni, ale ludzie wszystko doskonale prowadzą. O wielu sprawach nawet nie wiem w szczegółach, nie sposób byłoby to wszystko ogarnąć. Bez tej solidarności pracy, ale też modlitwy, żaden dyrektor niczego nie przeprowadzi skutecznie.
A czy czuję się zmęczony? Mam mówić prawdę?
 
O to proszę!
– Czuję cały czas… (długa cisza) trudno mi to nazwać, duży ciężar, a może raczej ucisk na mój organizm. Jestem cały czas świadomy swoich powinności. Jedynie sen mnie od tego uwalnia, choć nie zawsze. Nieraz nawet we śnie myślę. Mimo zmęczenia myślę o moich obowiązkach: jeszcze mam to do zrobienia, jeszcze to, jeszcze tamta sprawa czeka... A wieczorem, w nocy – padam!
Kiedyś wzywano bardziej powszechnie do umartwień. Na pewno trzeba ciągle ćwiczyć swoją wolę. Jak nie lubisz czegoś – to właśnie zjedz! Jak nie lubisz zimnego prysznica – to właśnie go weź! Często mówię to młodzieży. Od tego się zaczyna. A prawdziwa asceza polega na tym, by być tak zmęczonym dla Pana w ciągu dnia, by wprost nie móc dojść wieczorem do łóżka.
 
A czy źródłem takich umartwień są też ataki, z jakimi przez 20 lat istnienia Radia Maryja spotyka się Ojciec bardzo często?
– O tym nie chcę myśleć! W każdym razie staram się o tym nie myśleć, ale czasem gdy takie myśli się narzucają… Cóż, nie jestem święty, modlę się tylko, abym nie poszedł do piekła, żebym godnie służył Panu Bogu. Czyśćca też się boję i mówię: „Panie Jezu, jeśli już będę musiał tam być, to proszę – bardzo krótko!”. Ale każde spojrzenie na Krzyż pomaga mi. Chrystus powiedział wyraźnie, że nie jest uczeń nad Mistrza. Chrystus, Boży Syn, tyle za nas wszystkich wycierpiał, że jest to dla mnie najważniejsze oparcie w ciężkich chwilach, także w tych, o których pan wspomniał.
 
20 lat Radia Maryja to także w pewnym sensie dwie dekady wolnej Polski. Jak Ojciec widzi współczesną Polskę i czy postrzega ją po ponad 20 latach od Okrągłego Stołu jako wolną?  
– No, niestety, nie widzę, żeby była wolna.
 
To dzisiaj bardzo niepopularne w niektórych środowiskach stwierdzenie, nawet obrazoburcze, powiedzieć, że Polska nie jest wolna.
– Od czego tu zacząć? Powiedziałbym, że Polska nie jest w pełni suwerenna. Ale czy we współczesnym świecie jakikolwiek kraj może być do końca suwerenny? Są tak różne zależności pomiędzy państwami. Ta problematyka jest bardzo skomplikowana. Najpierw musi być wolny każdy człowiek. Polacy na pewno pragną tej wolności. Ale osiągniemy ją dopiero wtedy, kiedy poznamy prawdę. Bez wiedzy, bez prawdy nie będziemy wolni. A prawda nie jest nam w Polsce udostępniana. Mamy do czynienia z manipulacją. Znaczny udział mają w tym media. Popatrzmy na to na prostym przykładzie wyborów. Jak można wybrać kogoś, nie wiedząc nic rzeczowego o danej osobie. Nie mamy w Polsce żadnej debaty merytorycznej. Odbywa się jakaś gra wizerunkowa, wręcz nachalna propaganda, której wyniki mają potem decydować o ludzkich wyborach. A gdzie w tym wszystkim prawda, rzeczywiste dobro wspólne? Gdzie zatem wolność?
Druga sprawa to fakt, że ludzie nawet często nie wiedzą, że są zniewoleni. Jest to współczesne niewolnictwo bez kajdan, niewolnictwo mentalne. Wierzę jednak, że prawda zawsze wyjdzie na jaw. Rzecz w tym, kiedy to się stanie.
 
Czy ta manipulacja, o której wspomina Ojciec dotyczy też Kościoła, sposobu mówienia o Nim?
– Gdy po 1989 r. myślałem o stworzeniu Radia Maryja, to cieszyłem się, że wreszcie będzie można to zrobić w wolnej Polsce, że wolność, w którą wierzyliśmy, pozwoli na spokojne istnienie takiej rozgłośni, która służyć będzie prawdzie. Złudzenia, że będzie łatwo, upadły już na początku lat 90. podczas pierwszych wizyt w ministerstwach, gdy starałem się o koncesję. Podczas wizyty w ówczesnym ministerstwie łączności byłem wręcz cynicznie wyśmiewany. Było to bardzo upokarzające, a ja przeżywałem rozczarowanie taką „wolnością”. Zwracano się do mnie per „pan”, mimo że byłem w stroju duchownym. Spytałem tych urzędników, czy byli ochrzczeni, odpowiedzieli, że tak; czy byli u Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania – potwierdzili. „No to chyba wiecie, jak się mówi na takiego jak ja w tej szerokości geograficznej” – odrzekłem. Pozdrowienie „szczęść Boże” w jednym z ministerstw owej „wolnej” Polski wywoływało konsternację!
 
 
Ten incydent w czasie starań o koncesję przed 20 laty stał się dla Ojca symbolem stosunku do Kościoła, duchowieństwa, z jakim mieliśmy mieć później do czynienia, w Polsce po przełomie roku 1989?
– Kościół jest nieustannie pokazywany w krzywym zwierciadle. Jakaż jest skala tej masowej manipulacji na temat Kościoła w mediach! Po roku 1989 Kościół jest wyśmiewany, obrażany, kreowany wręcz na wroga. Ile mówi się o rzekomym zacofaniu Kościoła, wstecznictwie, utrudnianiu postępu, modernizacji. Całkowicie podeptano opatrznościową rolę Kościoła w dziejach narodu polskiego.
Co by było z Polską, gdyby nie Kościół? Czy ktoś odpowiada sobie jeszcze na to pytanie, czy ktoś je w ogóle zadaje? Nawet tej względnej wolności nie mielibyśmy dzisiaj, gdyby nie Kościół. Dlaczego o tym wszystkim się nie mówi?
Ależ w Radiu Maryja ciągle się o tym mówi!
– Owszem!
 
To co sprawia, że ciągle tak wielu ludzi w to nie wierzy?
– Nie wiem tego do końca. Z jednej strony obserwuję, że coraz więcej ludzi szuka prawdy, dąży do niej. Z drugiej strony, zastanawiam się, czy wrogami Radia Maryja i jego przekazu nie są ci, którzy boją się prawdy, ci, których ona do głębi dotyka. Może Radio Maryja porusza sumienia, a to niektórych boli?
Dlaczego diabeł nienawidzi Pana Boga? Pomyślmy, jaka jest na to odpowiedź? Człowiek ma wolną wolę. Także dokonuje wyborów. Gdy człowiek się modli, przemienia się. Zbliża się do Pana Boga, do prawdy. Ale gdy rezygnuje z modlitwy, gdy wręcz postanawia się nie modlić, to odsuwa się od tej prawdy, wybiera swoją drogę – co teraz jest bardzo modne, wręcz promowane. Tylko dokąd ta droga zaprowadzi tego samodzielnego, dumnego człowieka, który chce żyć bez Boga?
Wie pan, nieraz sobie tak mówię: Radio Maryja powstało w Toruniu. A w Toruniu, jak wiemy, urodził się Kopernik. On „wstrzymał słońce, ruszył ziemię”, a może my ruszamy sumienia!? A to boli, człowiek często przed tym ucieka.
 
Ale Ojca praca przepełniona jest chyba nadzieją, że nawet taki człowiek może jednak wrócić.
– Oczywiście. Ludzie są przecież skrzywdzeni. Wolna wola swoją drogą, ale człowiek narażany jest na ciągłe bombardowanie propagandą, niekiedy nawet na bardzo wyrafinowane oddziaływanie kłamstwa i w końcu często zaczyna w te kłamstwa wierzyć. W kłamstwa na temat Kościoła, duchownych, także na temat Radia Maryja.
Kiedyś, gdy mieszkałem w Krakowie, za każdym razem wyjeżdżając w Tatry, dostawałem bólu głowy. Tak działała na mnie świeżość górskiego powietrza, do którego nie byłem przyzwyczajony, oddychając zanieczyszczonym powietrzem Krakowa. Podobnie przebywając w zatrutym, kłamliwym środowisku duchowym, kulturowym, przeżywamy szok przy pierwszym zetknięciu z krystalicznie czystym środowiskiem prawdy.  
Kiedyś postanowiłem sobie takie bezwzględne dzienne minimum: Msza św. i Koronka do Bożego Miłosierdzia o trzeciej po południu. Nie będę opowiadał o tym, czego doświadczam, mówiąc w ciszy serca do Pana Jezusa, ale modlę się też za tych, którzy mówią źle o Kościele. Ci ludzie mają przecież duszę.
 
Za tych, którzy nam słownie dokuczają, możemy się pomodlić. Jak jednak Ojciec rozwiązuje takie bardziej przyziemne, ale i dolegliwe problemy, jak stawianie Ojca przed sądami, propozycje odebrania Radiu statusu nadawcy publicznego czy sprzeciw wobec geotermii?
– Mówię o tym Panu Bogu i ludziom. No i oczywiście – tu i teraz – szukam pomocy u ekspertów, prawników.
 
I nigdy przez te ponad 20 lat pracy w Radiu Maryja nie poczuł się Ojciec poważniej zniechęcony, załamany, wręcz wypalony zawodowo?
– Mam się przyznać?
 
Tak.
– Był taki etap w moim życiu, gdy zaczęto mówić, że ja szkodzę Kościołowi. I to mnie najbardziej uderzyło, zwłaszcza gdy zobaczyłem, na jakim stanowisku jest osoba, która to powiedziała. Napisałem wtedy dwa listy: do prowincjała i… do Ojca Świętego. Ale nauczony życiem nie przekazałem tych listów, tylko schowałem je do szuflady, żeby przynajmniej dwie, trzy noce przeleżały. Nie wiem, ile było ostatecznie tych dni i nocy, ale spotkałem się w tym czasie z  abp. Kazimierzem Majdańskim, z którym widywałem się raz po raz. Jestem mu niezwykle wdzięczny i uważam go za świętego człowieka. Rozmowy z nim trwały nieraz i do trzeciej rano. Ale wtedy, w tym trudnym dla mnie momencie, w tej rozterce, ksiądz arcybiskup – nie wiedząc o moich listach, czekających w szufladzie – powiedział mi: „Proszę ojca, może ojca dopaść myśl, żeby zrezygnować z tego wszystkiego. Proszę wiedzieć, że to będzie pokusa! Nie wolno ojcu!”. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Księdzu arcybiskupowi, który tak mi pomógł, nigdy o listach nie powiedziałem. Widywaliśmy się często i zawsze mi pomagał swoją mądrością. Zdążyliśmy się jeszcze pożegnać kilkanaście dni przed jego odejściem.
W tamtym ciężkim czasie biegali też za mną dziennikarze i wtedy jeszcze udzielałem wywiadów. Szybko przekonałem się jednak, jak manipulują moimi wypowiedziami. Od tego czasu powiedziałem: „Koniec! Rozmawiam z dziennikarzami, sługami prawdy, a nie z najemnikami”.
 
A czy listy schowane w szufladzie Ojciec ostatecznie wysłał?
– Czułem wewnętrzną potrzebę, by pojechać do Rzymu. Czasem człowiek słyszy taki przemożny głos duchowy. Pojechałem więc na krótko do Rzymu. W piątek wsiadłem w samolot, a wrócić do Polski zamierzałem w niedzielę rano. W sobotę poszedłem do naszego kościoła przed Cudowny Obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy na via Merulana w Rzymie. W kościele nie było ludzi, gdzieś tylko krzątał się dyskretnie zakrystian. Modliłem się do Maryi: „Matko Boża Nieustającej Pomocy, Ty jesteś cudowna w tym wizerunku. Jakbyś chciała promieniować z tego obrazu za szkłem, bez ram. Ty wiesz, Maryjo, że jestem bardziej może przyzwyczajony do Twojego jasnogórskiego wizerunku, ale modlę się tutaj do Ciebie z całego serca! Co mam zrobić, bo jestem sam?! Sam muszę zdecydować w moim sercu, jak postąpić! Pomóż mi!”.
Modliłem się tak w sobotę o dziewiątej rano. O trzeciej po południu odebrałem telefon. Zapytano mnie, jakie mam plany. „Jutro rano odlatuję do Polski” – odpowiedziałem. „Proszę zmienić plany, jest ojciec zaproszony jutro na kolację do Ojca Świętego” – usłyszałem zdumiony.
Miałem zachować tajemnicę. Jednak przed kolacją byłem jeszcze na grupowej audiencji w Sali Klementyńskiej. Ojciec Święty podchodził kolejno do nas, ustawionych w kręgu. Przede mną była grupa księży z archidiecezji katowickiej, zaś po mnie, pamiętam, był Teatr Lalek z Łodzi. Gdy Ojciec Święty podszedł do mnie powiedział: „Ach, to jest ojciec Rydzyk! To pociągniemy za język… Ale nie teraz… podczas wieczerzy”. I już nie musiałem zachować tajemnicy, bo wszyscy te słowa Ojca Świętego usłyszeli. Wieczorem byłem więc u Ojca Świętego na wieczerzy. Rozmowa trwała półtorej godziny. Była bardzo szczera. 
 
Rozumiem, że list został gdzieś głęboko w szufladzie?
– Nie wiem, może gdzieś tam jeszcze jest (śmiech). Podziękowałem za to Matce Bożej jeszcze wtedy w niedzielę, przed audiencją, że wysłuchała mojego wołania. I dziękuję Jej ciągle.
 
Zainteresowanie Ojca Świętego Radiem Maryja nie ograniczyło się do tej jednej, bardzo wyjątkowej kolacji.
– Tych spotkań było bardzo wiele. Pięć wielkich pielgrzymek Rodziny Radia Maryja. Powiem krótko, bo niestety wielu już zapomina o tym, co między innymi powiedział bł. Jan Paweł II: „Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio, które się nazywa Radiem Maryja”.
 
Jest Ojciec spokojny o kolejne 20-lecie Radia Maryja?
– Nie myślę o tym. Wszystko na tym świecie jest czasowe. Sam świat jest czasowy. Pan Bóg dał nam wszystko na jakiś czas. Ważne jest, byśmy ciągle służyli, pracowali. Chciałbym, aby było tyle procent mediów katolickich, ile jest procent katolików i tyle procent mediów polskich – nie tylko polskojęzycznych – ile jest procent Polaków. 
Polska by inaczej wyglądała, gdyby media służyły prawdzie. Wracamy do punktu wyjścia. Polacy pokonali komunizm. Dzięki Polakom zburzony mógł być mur berliński, z Polski wyszedł tak wielki papież dla całego świata, a polski naród jest dziś tak niszczony! Niestety, często własnymi rękami. Rękami ludzi zmanipulowanych! Manipulacja zaczyna się od tyranii umysłów. W tym „nowym porządku”, który jest w istocie nieporządkiem, chaosem, katolicki naród polski przeszkadza. Kościół katolicki, naród polski i rodzina – to wartości programowo niszczone. W tym celu zniewala się i zatruwa umysły. Pytam, gdzie jest inteligencja, ta od słowa intellegere, czyli rozumieć. Kto dziś rozumie naszą rzeczywistość? Jej tłumaczenie, demaskowanie manipulacji będzie nadal jednym z wyzwań dla nas wszystkich.  
 
Mimo tej krytycznej diagnozy jest więc Ojciec Dyrektor jednak optymistą?

– Nie mam wyboru. Jest przecież jeszcze Pan Bóg! Ostatecznie to Pan Bóg pisze historię! Jak tu nie być optymistą?!          

 
 

 
 
 
20 lat Radia Maryja
Radio Maryja rozpoczęło nadawanie przed 20 laty, dokładnie 9 grudnia 1991 r. Pomysłodawcą i dyrektorem rozgłośni jest od początku redemptorysta o. Tadeusz Rydzyk, posiadaczem koncesji na emisję radiową – zakon redemptorystów. Początkowo Radio Maryja było medium lokalnym, jednak już od 1993 r. rozgłośnia rozpoczęła nadawanie za pomocą satelity oraz nadajników UKF w różnych miejscach na świecie, np. w USA i Rosji.
Głównymi elementami programu radia jest ewangelizacja, modlitwa oraz publicystyka religijna i społeczna, m.in. przekazywanie nauki społecznej Kościoła. Rozgłośnia nie nadaje reklam. Codziennie transmitowana jest Msza św. oraz Apel Jasnogórski. Radio spotyka się często z krytyką ze strony osób i środowisk przeciwnych zaangażowaniu katolików w życie publiczne. Według badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego Radia Maryja słucha, codziennie lub kilka razy w miesiącu, łącznie 64 proc. praktykujących katolików.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki