W swoim prawie godzinnym exposé, omawiając strategię rządu na najbliższe cztery lata, premier Donald Tusk poruszył także zagadnienia z obszaru polityki rodzinnej. Poświęcił im wprawdzie niewiele czasu, bo niespełna cztery minuty, ale cieszy i to. Dobrze bowiem, że w dobie powszechnego kryzysu gospodarczego, w okresie kiedy, jak zauważył premier, „rozstrzyga się przyszłość naszego kraju i przyszłość Europy, a przede wszystkim zwykłych ludzi”, zechciał on w ogóle dostrzec rodzinę. Tym bardziej że wcześniej jej problemy były zazwyczaj przez rząd pomijane, tak jakby w ogóle nie istniały. A przecież zapewnienie odpowiednich warunków rodzinom, które chcą rodzić i wychowywać dzieci powinno być dla państwa priorytetem. Nawet w sytuacji kryzysu polityka rodzinna jest ostatnią z dziedzin, w której należy szukać oszczędności. To bowiem od naszych dzieci będzie zależała przyszłość Polski.
Pomoc popłynie strumieniem?
Podczas exposé premier zaprezentował jedynie „kluczowe propozycje” rządu. Jak sam jednak przyznał, to tak naprawdę pierwszy etap. „Tu, w tej Wysokiej Izbie, będą rodziły się także projekty, które powinny zwiększać dobrą tendencję wzmacniającą polskie państwo” − obiecywał Tusk, dając nadzieję, że polski parlament zaproponuje kolejne rozwiązania, które poprawią sytuację w naszym kraju. Oby znalazły się wśród nich również te, dotyczące polityki prorodzinnej.
Wracając jednak do przedstawionych propozycji, premier zapowiedział przede wszystkim, że rząd chce utrzymać strumień pomocy dla rodzin na tej samej wysokości, ale inaczej go ukierunkować. Jednym słowem, nie ma co liczyć na to, że znajdą się większe środki na wsparcie rodzin. Niestety, dobrze oddają to niektóre tytuły, jakie pojawiły się w mediach tuż po wygłoszeniu exposé (np. „Kosmetyczne korekty dotychczasowej prorodzinnej fikcji rządu Donalda Tuska”, Michał Kota na portalu wPolityce.pl).
Jedno dziecko to za mało
Przyglądając się zapowiedzianym rozwiązaniom, można wyciągnąć prosty wniosek: premier chce zachęcić bogatych Polaków do tego, żeby mieli więcej dzieci. Rząd zamierza też zastosować zasady sprawiedliwości społecznej i solidarności zamożniejszych z tymi, którzy są w gorszej sytuacji materialnej. Dlatego rodzinom, których dochód przekracza 85 tys. zł rocznie, a więc wchodzącym w drugi próg podatkowy, ulga prorodzinna będzie przysługiwać tylko w sytuacji, gdy będą one wychowywały co najmniej dwoje dzieci. Mówiąc inaczej: zamożni Polacy mający tylko jedno dziecko, zostaną tej ulgi pozbawieni. Tę samą zasadę zastosowano w odniesieniu do tzw. becikowego. Będzie ono bowiem dotyczyło wyłącznie rodzin, których dochody nie przekraczają 85 tys. zł rocznie. Zapomina się jednak, że rodziny traktowane przez państwo jako najbogatsze, niekiedy wcale nie znajdują się w tak dobrej sytuacji. Projektodawca nie uwzględnił bowiem, że niektóre młode małżeństwa, nawet przyzwoicie zarabiające, muszą spłacać spory kredyt zaciągnięty na zakup mieszkania – U nas w ogóle nie bierze się tego pod uwagę, a tymczasem w wielu innych krajach europejskich kredyty na pierwsze mieszkanie odliczane są od dochodów. Jest to przecież wydatek konieczny i umożliwiający funkcjonowanie rodziny − zauważa Teresa Kapela, wiceprezes Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”.
Nie wszyscy odczują ulgę
Donald Tusk przyznał również, że borykamy się od wielu lat ze stojącym przed Polską wyzwaniem demograficznym, szukając różnych sposobów jego rozwiązania. Jednym z takich instrumentów jest ulga prorodzinna, której sprawę zgrabnie zresztą rozegrano. Otóż przed exposé pojawiły się pogłoski o rzekomych planach jej zniesienia. Podejrzewam jednak, że nie pojawiły się one przypadkiem... Bowiem tym większe oklaski dostał premier, kiedy ogłosił utrzymanie ulgi na pierwsze i drugie dziecko oraz podwyższenie o 50 proc. ulgi na trzecie i kolejne. Uspokajał też, że zmieniając zasady przyznawania tych ulg, państwo nie chce zarabiać na polityce prorodzinnej. – Spotkałam się z kolei z opinią, że ulgi rodzinne są obciążeniem dla społeczeństwa. To zupełne nieporozumienie. Przecież stanowią one tylko skromną rekompensatę zwiększonego podatku VAT, jaki płacą rodziny – stwierdza Teresa Kapela. A przypomnijmy, że od stycznia 2012 r. zostanie podniesiony VAT na niemowlęce ubranka i obuwie dla dzieci z 8 do 23 proc., co najbardziej odczują rodziny wielodzietne.
Zdaniem Tomasza Elbanowskiego, prezesa Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, zapowiedź zwiększenia ulgi na trzecie i kolejne dzieci to zdecydowanie za mało. − Większość polskich rodzin ma tylko jedno lub dwoje dzieci i docenienie ich wysiłku jest pierwszym krokiem w prowadzeniu rozumnej i sprawiedliwej polityki państwa względem rodziny – zaznacza. Pojawia się również pytanie, ile rodzin tak naprawdę obejmie zwiększona ulga? Ze względu na zbyt niskie dochody wiele z nich nie będzie miało po prostu od czego jej odliczyć. Centrum Analiz Ekonomicznych podaje na przykład, że z tej ulgi skorzysta mniej niż 300 tys. z około miliona rodzin z trójką dzieci.
Polsko, co z tym zrobisz?
Wiele środowisk prorodzinnych przyznaje, że exposé je rozczarowało. Na przykład zdaniem dr. Pawła Wosickiego, prezesa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia realną pomocą dla rodzin, szczególnie wielodzietnych, byłoby podwyższenie świadczeń socjalnych i uprawniającego do nich progu. Jest on bowiem niezmienny od 8 lat i wynosi... zaledwie 503 zł na osobę, przez co świadczenia otrzymują rodziny, które są bliskie minimum egzystencji. − W exposé nie znalazłam żadnych zwiastunów zmiany sytuacji polskich rodzin, która od dawna jest dramatyczna – podkreśla Teresa Kapela, zauważając przy tym, że w ogóle nie mówi się w nim o budżetach rodzinnych, a przecież każdy kraj powinien dbać o to, aby nie spadały one poniżej pewnego minimum.
Z kolei zdaniem Tomasza Elbanowskiego premier, podobnie jak chyba cała klasa polityczna i wszystkie poprzednie rządy wolnej Polski, nie rozumie konieczności polityki prorodzinnej i lekceważy wielki ciężar oraz wysiłek, jakim jest wychowywanie dzieci czy łączenie pracy z rodzicielstwem. Przykładem, o którym warto tu wspomnieć, tym bardziej w kontekście zapowiadanego zrównania wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet, może być traktowanie urlopu wychowawczego jako okresu bezskładkowego. Podczas gdy na przykład we Francji nakłady i czas poświęcony dziecku są odpowiednio doceniane. U nas rząd w ogóle nie ma takich pomysłów. W exposé zabrakło też chociażby kwestii oświatowych czy dotyczących opieki i edukacji małych dzieci.
A na dodatek, na to wszystko trzeba patrzeć mając świadomość, że polskie dzieci są jednymi z najuboższych w Europie, na co wskazują wyniki raportu międzynarodowej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (z ang. OECD) przedstawionego Sejmowi na początku 2010 r. Warto, aby premier wziął sobie do serca słowa sprawozdawcy z ramienia OECD, który mówiąc o tej sytuacji zapytał: Polsko, co z tym zrobisz?