Jowita Budnik wielką aktorką jest. Koniec i kropka. Jest mistrzynią epizodu. Nawet jeśli gra tylko chwilę, wnosi do filmu wiele znaczeń. Wykreowała też wielkie role, przecież zagrała Papuszę w filmie państwa Krauzów; u nich także kreowała dzielną ornitolożkę w Ptaki śpiewają w Kigali; wstrząsająco zagrała w Placu Zbawiciela. Mam wrażenie, że nie doceniamy aktorskiego kunsztu Polek. Wzdychamy do wielkich gwiazd Hollywoodu, w naszej świadomości istnieje kilka aktorek włoskich czy francuskich, a polskie kino – coraz lepsze – ma kilka takich postaci jak pani Jowita. Wyszła od teatru amatorskiego, młodzieżowego ogniska przy Teatrze Ochota. Po maturze podjęła studia na Wydziale Profilaktyki, Resocjalizacji i Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Występuje także w teatrze. W filmie Andrzeja Mańkowskiego, znanego z realizacji ciekawych filmów dokumentalnych, gra Marlenę, kobietę w średnim wieku, pracującą jako sprzątaczka w szkole, której życie właściwie kręci się wokół alkoholizmu jej męża.

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 25/2022, na stronie dostępna od 27.07.2022