Ponad pięć miesięcy zajęło Sejmowi uchwalenie ustaw reformujących postępowanie dyscyplinarne wobec sędziów – prezydent złożył projekt 3 lutego 2022 r., Sejm odrzucił poprawki Senatu do uchwalonej ustawy 9 czerwca 2022 r. Te pięć miesięcy to przede wszystkim czas przepychanek wewnątrz obozu władzy. Wkrótce bowiem po projekcie prezydenckim swój projekt złożyła grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości, następnie zaś Solidarna Polska, i trzeba było ustalić, jakie konkretne rozwiązania powinny zostać przyjęte.
Zmiana postępowania dyscyplinarnego jest jednym z warunków, jakie postawiła Polsce Komisja Europejska, aby odblokować środki przyznane na Krajowy Fundusz Odbudowy. – Projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym ma dać polskiemu rządowi narzędzie do zakończenia sporu z Komisją Europejską – stwierdził prezydent Andrzej Duda.
– Ten spór nie jest nam potrzebny.
Ważne dla każdego z nas
Postępowanie dyscyplinarne nie jest bynajmniej jakąś wewnętrzną sprawą sądownictwa, nieistotną dla przeciętnego obywatela. Jest dokładnie przeciwnie – ma ono bezpośrednie przełożenie na wolność i bezpieczeństwo każdego z nas. Jednym z warunków, by obywatel nie był bezbronny wobec władzy państwowej jest bowiem istnienie niezależnego sądownictwa. Dobitnie to pokazuje choćby przykład sąsiednich krajów – Białorusi i Rosji. Pamiętamy, jak na Białorusi w ubiegłym roku sądy skazywały na wieloletnie więzienia pod wymyślonymi zarzutami ludzi, którzy protestowali przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. W Rosji zaś nie tak dawno sąd zdelegalizował stowarzyszenie Memoriał badające i upamiętniające zbrodnie stalinowskie, wieloletnie więzienie odbywa opozycjonista Aleksander Nawalny, skazany za… obrażenie kombatanta.
W jaki sposób władza może podporządkować sobie sądy? Najpierw przez zapewnienie sobie wyłącznego wpływu na mianowanie sędziów. Tak stało się w Polsce – zmieniono skład Krajowej Rady Sądownictwa, czyli organu zgłaszającego kandydatury sędziów w ten sposób, że w całości jest powoływana przez polityków (wcześniej politycy powoływali jedynie część składu rady, część zaś była powoływana przez sędziów). Drugim zaś sposobem jest stworzenie możliwości dyscyplinowania sędziów niepodobających się władzy. W 2018 r. powołano w Sądzie Najwyższym zupełnie nowe ciało – Izbę Dyscyplinarną. Stworzono ją w ten sposób, że najpierw politycy powołali Krajową Radę Sądownictwa, później zaś ta rada wybrała osoby, które stały się sędziami Izby Dyscyplinarnej. Temu zaś towarzyszyło wprowadzenie szeregu zmian w innych ustawach, dających szerokie możliwości ścigania sędziów. I te możliwości zaczęto skrzętnie wykorzystywać, nierzadko wszczynając postępowania z zupełnie absurdalnych powodów – na przykład przeciwko sędzi, która nie chciała podać do publicznej wiadomości, na co choruje jej syn.
Izba Odpowiedzialności zamiast Dyscyplinarnej
Uchwalona przez Sejm ustawa wprowadza kilka niebudzących wątpliwości pozytywnych zmian. Likwiduje możliwość prowadzenia postępowania mimo usprawiedliwionej nieobecności osoby obwinionej, uchyla zakaz wstrzymania postępowania do czasu, aż zapozna się z nią obrońca, likwiduje zasadę dowolnego wyznaczania sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji przez prezesa Izby Dyscyplinarnej, odbiera ministrowi sprawiedliwości prawo do powoływania dodatkowego rzecznika dyscyplinarnego dla konkretnej sprawy.
Pozytywnie należy ocenić też likwidację Izby Dyscyplinarnej. Ustawa jednak nie wraca do istniejącego od 1917 do 2018 r. systemu, w którym rozpoznawaniem spraw dyscyplinarnych zajmowały się wyznaczone składy Sądu Najwyższego bez potrzeby tworzenia specjalnej struktury w tym celu. Na miejsce Izby Dyscyplinarnej ma zostać powołana Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Jej skład ma być uformowany w ten sposób, że spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego zostaną wylosowane 33 osoby, spośród których prezydent powoła 11 sędziów nowej izby na wspólną pięcioletnią kadencję. Z jednej strony więc zostaje wprowadzony pewien czynnik losowy, z drugiej skład sądów dyscyplinarnych zostaje bezpośrednio uzależniony od polityka. Co przy tym istotne, dotychczasowi sędziowie Izby Dyscyplinarnej mają pozostać w składzie Sądu Najwyższego, tym samym również będą uczestniczyć w losowaniu. Jest więc dość prawdopodobna sytuacja, w której skład nowej izby będzie bardzo zbliżony do składu izby dotychczasowej – prezydent w dotychczasowych swoich nominacjach dotyczących sądownictwa zawsze konsekwentnie mianował osoby powołane po objęciu władzy przez PiS, pomijając inne kandydatury. Nawet jeśli do Izby Odpowiedzialności Zawodowej weszliby inni sędziowie, może się okazać, że nie byliby wyznaczani do rozpoznawania spraw – tak właśnie działo się w Trybunale Konstytucyjnym po objęciu stanowiska przez obecną prezes i to mimo, że ustawa o trybunale jasno mówi, że sprawy powinny być przydzielane w kolejności alfabetycznej.
Z drugiej strony, pozostawienie dotychczasowych sędziów Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym sprawia, że jeśli nie wejdą do nowej izby, będzie trzeba im znaleźć inne miejsce. Oznacza to, że w najważniejszym sądzie w Polsce w skomplikowanych sprawach cywilnych, pracowniczych, karnych czy ubezpieczeniowych orzekać będą ludzie w ogóle do tego nieprzygotowani – bo przecież przy powoływaniu do Izby Dyscyplinarnej takich kwalifikacji nie badano. Bardzo niepokojąca jest również kadencyjność Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Przypomina czasy PRL-u, gdy cały Sąd Najwyższy był kadencyjny, co stanowiło bardzo konkretne narzędzie nacisku.
Czy to wystarczy?
Ustawa zmienia również częściowo przesłanki odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Wprost wskazuje, że nie jest przewinieniem dyscyplinarnym złożenie pytania prawnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Prawo do zadawania pytań trybunałowi europejskiemu wynika wprost z ratyfikowanych przez Polskę umów międzynarodowych, jest to więc, można powiedzieć sprawa oczywista. Zapisano to jednak nie bez powodu, bowiem próbowano wszczynać postępowania dyscyplinarne wobec sędziów zadających pytania Trybunałowi. Dramatem jest to, że pojawiła się w ogóle konieczność takiego zapisu. Obok tego wprowadzono jednak nowe wykroczenie dyscyplinarne – odmowę wykonywania wymiaru sprawiedliwości. Jest to bardzo niejasne i nieprecyzyjne określenie, stwarzające pole do bardzo szerokiej interpretacji. Jedno jest jednak pewne: na tej podstawie będą ścigani sędziowie kwestionujący, zgodnie z orzeczeniami trybunału europejskiego, status osób powołanych do sądownictwa przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa w aktualnym składzie i odmawiający orzekania z takimi osobami. Wychodzi więc na to, że pytać Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej można, ale uwzględniać jego wyroków już nie wolno.
Wypada więc stwierdzić, że choć ustawa wprowadza pozytywne zmiany, to postępowanie dyscyplinarne nadal będzie mogło być wykorzystywane jako środek nacisku na sędziów, którzy nie orzekają zgodnie z oczekiwaniami władzy.