Logo Przewdonik Katolicki

Sakrament czy impreza?

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Bohaterami tej opowieści są, z grubsza, dzisiejsi 25- i 35-latkowie, a więc w przeważającej masie „odbiorcy” religijnej edukacji.

Poganiejemy? Strach pomyśleć, ale chyba coś jest na rzeczy. Nie myślę tu o aktualnych wskaźnikach praktyk i deklaracji wiary (dość dramatycznych, zwłaszcza wśród młodej generacji), ale o przeżywaniu sakramentów, zwłaszcza Pierwszej Komunii i małżeństwa. Właściwie nie powinienem się dziwić, bo jedno niejako wynika z drugiego, tzn. fakt, że coraz mniej ludzi praktykuje i coraz mniej z nich wierzy, po prostu odzwierciedla się w ich stosunku do tych „znaków Chrystusowej łaski”, jak Kościół określa sakramenty. Pomijam już fakt, że liczba chrztów czy kościelnych ślubów systematycznie spada (co jest ciekawym tematem dla kulturoznawców czy socjologów, zaś całemu Kościołowi w Polsce powinno dawać do myślenia). Chodzi mi głównie o to, co z punktu widzenia Kościoła jest może nawet ważniejsze, a mianowicie poważny kryzys świadomości tego, czym są sakramenty i to wśród osób wierzących. Okazuje się, że istota sprawy, a więc wymiar religijny i duchowy, zostaje wypierana na rzecz starań o efekt i blichtr.
Z przerażeniem czytam, że w świetle nowych badań co czwarty rodzic wziął w tym roku pożyczkę, żeby urządzić przyjęcie z okazji Pierwszej Komunii swojego dziecka. „Postaw się, a zastaw się”, „Przyjęcie ma być huczne” – głoszą tytuły artykułów omawiających te smutne tendencje. Wiele rodzinnych uroczystości pierwszokomunijnych zamienia się w wypasioną imprezę – nie tylko tam, gdzie w grę wchodzą pożyczki, bo przecież zamożniejszych stać i na to, by koszt takiego przyjęcia, przypominającego nieraz małe wesele, pokryć z własnych środków. Do tego dochodzi jeszcze, podsycany przez część rodziców, istny festiwal pierwszokomunijnych ubiorów ich dzieci (zwłaszcza dziewczynek) i kościelna uroczystość zaczyna imitować pokaz sukien ślubnych…
No właśnie, z nie mniejszym zdumieniem obserwuję to, co dzieje się przy okazji kościelnych ślubów. Wiem, że to dzień szczególny i radosny, że wszystko jest dla ludzi, że przecież w Kanie też była radość i było wino, no ale… Liczba związanych ze ślubem zabiegów, przedmiotów, gadżetów, zwyczajów to dziś już potężny przemysł towarów i usług, którego ofercie większość par zdaje się – z entuzjazmem albo i bez, ale jednak – ulegać. Czy ktoś w tym ferworze pamięta o tym, że małżeństwo jest także sakramentem?
Myślę, że przed Kościołem w Polsce stoi zadanie ratowania sakramentów – zwłaszcza Pierwszej Komunii, małżeństwa, ale też chrztu – przed przytłoczeniem ich przez wymiar komercyjny i konsumpcyjny. Oczywiście to, że tak się dzieje, nie wzięło się znikąd. Ostatecznie bowiem bohaterami tej opowieści są, z grubsza, dzisiejsi 25- i 35-latkowie, a więc w przeważającej masie „odbiorcy” religijnej edukacji. Tak się składa, że głównie szkolnej. Dlatego uważam, że polscy duszpasterze powinni dziś szczerze podebatować nad efektami szkolnego nauczania religii (uwaga: nie sugeruję, że ten bilans jest tylko i wyłącznie negatywny), z drugiej zaś opracować – posiłkując się opiniami świeckich, oczywiście – jak najlepszy model na przyszłość. Sądzę, że ważną rolę ma tu do odegrania parafia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki