Logo Przewdonik Katolicki

Nigdy do niego nie doszło

Anna Druś
il. Agnieszka Sozańska

Stwierdzenia nieważności małżeństwa mnożą się w polskich sądach biskupich, ale nie można tego zjawiska traktować na równi z cywilnymi rozwodami. Dotyczą ciągle stosunkowo niewielkiego odsetka rozpadających się związków oraz wynikają z zupełnie innych przyczyn.

Statystyka pierwsza: liczba stwierdzeń nieważności małżeństwa w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat wzrosła o 160 proc. Statystyka druga: w tym samym czasie liczba zawieranych w Kościele małżeństw zmniejszyła się o 45 proc. Statystyka trzecia: pod względem liczby stwierdzeń nieważności małżeństwa Polska wyprzedza zarówno średnią europejską, jak i światową – i to właśnie nasz kraj w dużej części odpowiada za wzrost europejskich statystyk w tym zakresie. Czy jednak oznacza to, że przyczyna tego stanu rzeczy to w dużej mierze kryzys małżeństwa w ogóle? Odpowiedź nie jest wcale taka prosta.

Co powoduje nieważność małżeństwa?
Przedstawione wyżej statystyki pochodzą z najnowszego raportu Instytutu Pokolenia „Stwierdzenie nieważności małżeństwa w Kościele w Polsce”, zaprezentowanego 21 listopada w budynku Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. Badania dotyczące stwierdzeń nieważności małżeństwa eksperci z Instytutu przeprowadzili, analizując wyroki we wszystkich sądach biskupich, gdzie przeprowadzane są takie postępowania. Następnie porównywali je ze statystykami dotyczącymi innych tradycyjnie katolickich krajów w Europie (Hiszpania, Włochy, Austria, Irlandia) oraz tymi dotyczącymi Kościoła w ogóle. I podczas gdy – głównie z powodu USA – ogólnie liczba takich wyroków w Kościele stale spada, są kraje i kontynenty, gdzie powoli rośnie. Polska jest właśnie jednym z takich miejsc.
Instytut Pokolenia analizował również, z jakich powodów najczęściej stwierdzana jest nieważność zawartego sakramentu małżeństwa. W 96 proc. przypadków orzeczeń na całym świecie było nim tzw. niezaistnienie zgody małżeńskiej – bardzo szerokie pojęcie, oznaczające takie nastawienie jednej z osób do małżeństwa, które wyklucza ważną jego funkcję albo oznacza brak rozeznania co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich. Są tu np. zatajony lub nieuświadomiony przed ślubem homoseksualizm, alkoholizm, choroba psychiczna, narcyzm, depresja, skłonność do oszustw, wykluczenie prawa małżonka do pełnych stosunków cielesnych, wykluczenie posiadania dzieci, zastrzeżenie sobie prawa do odejścia od męża w razie ustania miłości między stronami, zastrzeżenie sobie prawa do porzucenia żony w razie jej bezpłodności, zastrzeżenie sobie prawa do obcowania fizycznego pozamałżeńskiego. Lista takich unieważniających zgodę małżeńską wad czy zaburzeń jest bardzo długa i znajduje się na niej także tak szerokie pojęcie jak „niedojrzałość emocjonalna”. Wszystkie mogą spowodować, że – choć z zewnątrz ślub wygląda na ważny, w rzeczywistości nigdy do niego nie doszło.

Czy stwierdzenie nieważności to rozwód?
Wbrew temu, jak procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa przedstawia się w popularnych mediach, nie da się wprost porównać ich do cywilnych rozwodów albo unieważnień. I to na wielu płaszczyznach. W przypadku rozwodu czy unieważnienia małżeństwa sąd orzeka bowiem, że coś, co istniało, przestaje istnieć, albo coś, co było ważne – zostaje unieważnione. Kościół uznaje zaś małżeństwo ważnie zawarte za nierozerwalne i to powoduje, że z zasady nie może tu być paraleli z rozwodami.
Paraleli nie ma również z innych powodów. Nie jest bowiem tak, że każde małżeństwo sakramentalne, które decyduje się na rozstanie lub separację, stara się – analogicznie do starań o rozwód – o stwierdzenie nieważności swojego zaistnienia. Jak podczas prezentacji raportu zauważył ks. Leszek Adamowicz – kanonista z 20-letnim doświadczeniem w sądzie biskupim – starają się o to w przeważającej większości dopiero ci katolicy, którzy już znaleźli się w nowych związkach i chcieliby uregulować swoją „sytuację sakramentalną”. Według jego badań o stwierdzenie nieważności małżeństwa stara się jedynie 5 proc. tych małżeństw, które uzyskały rozwód cywilny. Nie da się zatem powiedzieć po prostu, że możliwość uzyskania w sądzie biskupim takiego orzeczenia „normalizuje” rozstanie albo powoduje, że małżeństwa przeżywające trudności rezygnują z ratowania swojego związku.

Kryzys małżeństwa w ogóle
Nie oznacza to również, że nie istnieje kryzys instytucji małżeństwa – zarówno świeckiego, jak i sakramentalnego. Wszak widać go wyraźnie w statystykach ślubów: według Instytutu Pokolenia w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce liczba zawieranych małżeństw zmniejszyła się o ok. 100 tysięcy. W 1989 r. zawartych zostało 225 tys. ślubów kościelnych, zaś w 2019 – 125 tys. Rekordowo słaby był tu rok 2020 – kiedy z powodu pandemii dużo par przekładało daty zawarcia związku małżeńskiego i w całym roku zawarto w kościele jedynie 97 tys. ślubów.
Kryzys małżeństwa sakramentalnego widać również w proporcji związków cywilnych i kościelnych. W latach 2007–2009 śluby kościelne stanowiły 2/3 wszystkich rejestrowanych związków. W 2020 – tylko połowę. Co więcej – lawinowo rośnie liczba par, które w ogóle rezygnują z formalizowania swojej relacji. Z przeprowadzonego w 2021 r. w Polsce Spisu Powszechnego wynika, że w ciągu 10 lat liczba związków nieformalnych (ani cywilnych, ani sakramentalnych) wzrosła o 74 proc. W 2011 r. takich par mieszkało w Polsce 316,5 tys., a w 2021 r. – 552,8 tys. Trend jest widoczny zwłaszcza w dużych miastach, ale nie omija także małych miejscowości i wsi.

Objaw wrażliwości sakramentalnej
O czym zatem świadczy obserwowany w Polsce wzrost liczby stwierdzenia nieważności małżeństwa? Autorzy raportu przyczyn widzą kilka. Przede wszystkim zadziałała tak wprowadzona w 2015 r. przez papieża Franciszka reforma całej procedury, która miała na celu znaczne jej uproszczenie. Przez to, że światowe i polskie media dużo o reformie pisały – wiele osób z małżeństw, które się już rozpadły, postanowiło skorzystać z możliwości uregulowania swojego statusu. Wówczas nastąpił wyraźnie widoczny na wykresie pik tych orzeczeń, jednak w ostatnich latach zaczyna się on powoli stabilizować.
Zasadnicza przyczyna jednak pozostaje zgoła odmienna i tkwi we… wrażliwości sakramentalnej katolików różnych krajów. Mocno zwrócił na to uwagę ks. Leszek Adamowicz, komentując podczas konferencji raport Instytutu Pokolenia. Jego zdaniem trend spadkowy liczby stwierdzeń nieważności małżeństwa obserwowany w Kościele powszechnym, a zwłaszcza w krajach tzw. Zachodu (Europa Zachodnia, USA) nie wynika z mniejszego kryzysu małżeństw w tych krajach, ale z rosnącej obojętności na ich obiektywny status sakramentalny. Innymi słowy: tamtejsi katolicy nie widzą przeszkody do przyjmowania Komunii św., będąc w niesakramentalnym związku, przez co nie mają potrzeby regulowania statusu kanonicznego swojego poprzedniego związku. – Często jest tam tak, że tylko kilka procent wiernych danej parafii przystępuje do spowiedzi, podczas gdy do Komunii św. – prawie wszyscy. Polscy katolicy są pod tym względem zupełnie inni. Jest dla nich bardzo ważne, czy mają obiektywne prawo przyjąć Najświętszy Sakrament, czy nie. Dlatego – jeśli są już w nowym związku, a na przykład zbliża się Pierwsza Komunia Święta ich dziecka – idą do sądu biskupiego uregulować sytuację swojego poprzedniego związku – mówił podczas konferencji ks. Leszek Adamowicz.

wykres-1-pk-48-str-18.jpg
wykres-2-pk-48-str-19.jpg
wykres-3-pk-48-str-19.jpg

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki