Piszę ten tekst w hotelu w Zamościu. Jestem na festiwalu Dwa Teatry. To 21. edycja konkursu przedstawień teatralnych wyprodukowanych przez TVP i Polskie Radio. Nie znam jeszcze werdyktów dwóch oddzielnych jury – będą ogłoszone na specjalnej gali. Państwo czytając ten tekst, będziecie mieli już do wyników dostęp.
Teatr Telewizji odrodził się po 2015 r. Było to jedno z kulturalnych osiągnięć „dobrej zmiany”. W miejsce kilku przedstawień rocznie dostaliśmy nagle po trzy spektakle tygodniowo, często na bardzo wysokim poziomie. Listy z Rosji markiza de Custine’a w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego, Wesele Wyspiańskiego spod ręki tego samego reżysera czy Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w reżyserii Igora Gorzkowskiego przeszły już do kanonu polskiej kultury. Można je znaleźć w internecie.
Dziś Teatr Telewizji przechodzi zadyszkę – pandemia, ale też oszczędności ograniczyły jego aktywność. Jednak nadal powstają spektakle ambitne, wysmakowane, mądre, że wspomnę choćby Króla Edypa Sofoklesa w interpretacji Jacka Raginisa. Z kolei Teatr Polskiego Radia nie zmniejszył swojej produkcji. To dziesiątki spektakli co tydzień uruchamiających naszą wyobraźnię, co łączy się z postacią wieloletniego charyzmatycznego dyrektora Teatru Janusza Kukuły.
Oba te teatry mają to do siebie, że częściej niż placówki teatru scenicznego sięgają w przeszłość. Że zajmują się różnymi nurtami polskiej i światowej tradycji. Że stawiają na formę bardziej klasyczną, zrozumiałą dla średnio wyrobionego konsumenta kultury. Zarazem oba teatry korzystają z najszerszego zasobu kadrowego polskiego świata aktorskiego. W Zamościu, gdzie poza emitowaniem spektakli aktorzy recytują wiersze na ulicach, czuje się mocniej niż przez resztę roku, że wciąż istnieje jakaś elementarna kulturowa ciągłość, nie całkiem zburzona przez progresywne przesłania ideologiczne i zabawy formą.
Mogłem się o tym przekonać chociażby oglądając jedną z ksiąg Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, tę o ostatnim zajeździe na Litwie, czytaną przez aktorów pod kierunkiem świetnego reżysera radiowego Waldemara Modestowicza. To był piękny popis mówienia znakomitym wierszem. Potem będzie z tego słuchowisko radiowe. Oglądaliśmy znakomitości: Włodzimierza Pressa, Stanisława Brudnego, Andrzeja Mastalerza, Jarosława Gajewskiego, Krzysztofa Wakulińskiego, Leona Charewicza, przypominających nam o sile tekstu poetyckiego. Powróciła zaraz do mojej głowy niedawna jałowa dyskusja, czy warto czynić z Pana Tadeusza, z Mickiewicza, temat maturalnego wypracowania. Na tej sali czuło się entuzjazm publiczności. Sam dyrektor Kukuła, chociaż nie aktor, przeczytał na początek Inwokację.
Zamojski festiwal to także okazja do spotkań ze świetnymi aktorami, którzy prowadzą nas od dziesięcioleci przez świat teatru i filmu. Magdalena Zawadzka i Andrzej Mastalerz dostali w tym roku nagrody za całokształt pracy w radiu i telewizji. Ja zaś z zachwytem wysłuchałem Haliny Łabonarskiej recytującej Fortepian Chopina Cypriana Norwida. Jestem niedzisiejszy, poczułem w oczach łzy. Rzecz w tym, że mamy Rok Polskiego Romantyzmu. A jednak niewiele romantycznych tekstów będzie podawanych ze scen zawodowych, w Warszawie i całej Polsce. W radiu publicznym i publicznej telewizji tak się dzieje – i będzie się działo. Jesienią TVP sięgnie po Kordiana Juliusza Słowackiego. Pamiętajmy o tym, kiedy będziemy się zżymać, nieraz słusznie, na jednostronne upolitycznienie mediów publicznych. Ono nie powinno mieć miejsca. Ale w sferze kultury te media wypełniają swoją rolę. Nie idealnie, ale jednak tak.