Kościół katolicki w Polsce powinien być finansowany ze składek wiernych. Z takim stwierdzeniem zgodziło się 75 proc. badanych przez Ibris na zlecenie Radia Zet. Zdecydowana większość zwolenników koalicji rządzącej w Polsce – aż 95 proc. – uważa, że to wierni powinni finansować duchownych. Sęk w tym, że tak właściwie jest.
To wierni utrzymują swoje parafie, a w tym swoich księży.
Pieniądze zawsze budziły emocje i będą zapewne dalej je budzić. Same emocje problemem nie są. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy czegokolwiek innemu nie zazdrościł. Tacy jesteśmy, że interesuje nas, kto ile zarabia. Nie tylko tym żyjemy, ale też żywo komentujemy, a nawet bulwersujemy się, słysząc o zarobkach polityków, celebrytów czy sportowców. Gdy w mediach trwały spekulacje na temat transferu Roberta Lewandowskiego do Barcelony, Leszek Miller komentował na antenie Polsat News: „Zawsze, kiedy słyszę o transferach w wysokości kilku milionów, w tym przypadku 50 milionów euro, to zadaję sobie pytanie, czy to szaleństwo się kiedyś skończy?”. Dyskutujemy nad stanem portfela sąsiada, gdy zmieni samochód, albo liczymy, ile zarabia, gdy wyjeżdża na wakacje do ciepłych krajów. Może przerysowuję, może upraszczam, stosując kwantyfikatory ogólne, ale coś jest na rzeczy.
Sprawdziłem, jakie były w ostatniej dekadzie trendy wyszukiwania hasła
„finansowanie Kościoła”. Choć temat cieszy się niezmiennie zainteresowaniem, największy pik zaliczył w ostatnim tygodniu grudnia 2023 roku. Wszystko za sprawą zapowiedzi rządu dotyczących zmian w Funduszu Kościelnym. Jego
likwidacja stanowiła program wyborczy Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. „Za” był także Szymon Hołownia, choć koalicjant Polski 2050 z Trzeciej Drogi – PSL – pozostał w tej kwestii bardziej zachowawczy. Wokół tego tematu mnóstwo jest jednak uproszczeń i nieporozumień. Warto więc, myśląc o zmianach, operować na faktach.
Po zapowiedziach premiera nagłówki gazet alarmowały: „Fundusz Kościelny puchnie. W dekadę urósł ponad dwukrotnie”, „Rząd niezwykle hojny. Rekordowe wydatki na księży”. To prawda, że budżet Funduszu wzrósł w ostatnim czasie do rekordowej kwoty przekraczającej 200 mln zł. To zawrotna kwota, ale stanowi nikły procent tego, co władze komunistyczne ukradły Kościołowi po 1945 roku. Nikt dotychczas nie policzył, jaką wartość stanowi zagrabione mienie. Fundusz powstał z inicjatywy władz PRL jako forma „zadośćuczynienia” za nacjonalizację dóbr kościelnych. Nigdy jednak nie spełnił swojego zadania – nie stał się fundacją, nigdy nie określono wysokości kapitału, którym miała ona rozporządzać.
Wydatki na księży. Niestety, w powszechnej świadomości taki stereotyp funkcjonuje, jakoby państwo dawało księżom pieniądze. A jednak, nigdy nie otrzymałem z Funduszu Kościelnego ani szerzej – od państwa, ani jednej złotówki, dlatego że jestem księdzem.
Od początku pracy zawodowej pracuję, zarabiam i płacę podatki jak każdy obywatel. I zapewne jak każdy obywatel denerwuję się, że jedna trzecia mojego wynagrodzenia przepada na różnego rodzaju daniny państwowe. Państwo również nie udzieliło mi z tytułu bycia księdzem żadnej ulgi. Wręcz przeciwnie – Nowy Ład odebrał mi możliwość odliczania składki zdrowotnej od podatku zryczałtowanego, który płacę od uzyskania przychodu z tytułu działalności duszpasterskiej. Relatywnie więc straciłem. A podatek płacę od liczby mieszkańców parafii. W moim przypadku 11,5 tysiąca.
Do kościoła chodzi w niedzielę 1200 osób. To jednak dla fiskusa nie ma znaczenia. Dla jasności: nie skarżę się ani żalę, po prostu informuję, jak jest. I przyjmuję, że tak jest. Jak każdy obywatel.
„Nikt nie będzie oddawał życia za Fundusz Kościelny” – powiedział abp Adrian Galbas z Katowic. Również sekretarz Konferencji Episkopatu Polski abp Artur Miziński zapewnił, że Kościół chętnie usiądzie do stołu, żeby rozmawiać o wzajemnych relacjach z państwem, także o finansach.
Osobiście cieszę się, że temat został wywołany. W jakiejś mierze powinien być na rękę każdej ze stron. W wielu krajach Unii Europejskiej – lubimy odnosić się do przykładu Zachodu, więc dlaczego nie i w tej sytuacji – istnieje tak zwana asygnata, rodzaj podatku, który obywatel płaci na wskazany przez siebie Kościół lub związek wyznaniowy. Różnie to wygląda w różnych krajach. Czym innym jest jednak asygnata na bieżące utrzymanie swojej wspólnoty kościelnej, czym innym rekompensata za zagrabione mienie. Czym innym jest Fundusz Kościelny, czym innym finansowanie Kościoła przez wiernych. Dobrze byłoby nie zgubić tego rozróżnienia.
Dlatego w tym numerze „Przewodnika”, bez zbędnych emocji, za to rzetelnie i merytorycznie, jak zawsze zresztą, wyjaśniamy kwestie związane z finansowaniem Kościoła. Piszemy, jak sytuacja wygląda w Polsce. Przypominamy o tekście, który publikowaliśmy na naszych łamach jakiś czas temu, dotyczącym różnych modeli finansowania w innych krajach. Przyglądamy się finansom Watykanu. Wreszcie zastanawiamy nad transparentnością finansową Kościoła – trochę w kontekście dorocznego sprawozdania, jakie proboszczowie składają swoim parafianom, trochę w kontekście trwającej wciąż kolędy.