Jest rok 1920. Wśród polskich żołnierzy szykujących się do obrony Warszawy przed Armią Czerwoną jest uczestnik powstania styczniowego. Były powstaniec powraca wspomnieniami do wydarzeń, kiedy to wspólnie z ks. Stanisławem Brzóską konspirował przeciwko Rosji. W obliczu branek do carskiej armii i kolejnych represji ze strony zaborcy narasta opór. W chwili wybuchu zrywu ksiądz Brzóska staje na czele oddziału, który przeprowadza atak na rosyjski garnizon. Duchowny zostaje mianowany oficerem i naczelnym kapelanem. Wkrótce tropem Brzóski rusza major Maniukin, zwany „Katem Podlasia”, ale ksiądz pozostaje nieuchwytny, siejąc popłoch w rosyjskich szeregach i dając polskiemu społeczeństwu nadzieję na wydostanie się spod carskiej niewoli.
Pierwsze aresztowanie
Stanisław Brzóska to dla wielu, nawet tych bardziej interesujących się polskimi dziejami, postać nieznana. Urodził się 30 grudnia 1832 r. w Dokudowie na Podlasiu w szlacheckiej rodzinie pieczętującej się herbem Nowina. Początkowo uczył się w Białej Podlaskiej, a następnie w 1851 r. udał się na studia do Kijowa. Trzy lata później przerwał je, wrócił na Podlasie i wstąpił do seminarium duchownego. W 1858 r. przyjął święcenia kapłańskie i został wikarym w Sokołowie Podlaskim, w wieloreligijnej i wielonarodowej parafii. Zajmował się historią, pisał o dziejach regionu i Polski, dał się także poznać jako utalentowany kaznodzieja. Dwa lata później został przeniesiony do parafii w Łukowie, gdzie szczególną opieką otaczał chorych i biednych.
Po raz pierwszy został aresztowany w marcu 1861 r. Chodziło o incydent, który miał miejsce podczas Mszy, gdy do kościoła weszła grupa zachowujących się buńczucznie rosyjskich oficerów. Młody kapłan zwrócił się do nich na tyle ostro, że uznali się za obrażonych i oskarżyli go o podburzanie do nieporządków wobec cara.
Szlak bojowy
Po powrocie z więzienia ks. Stanisław Brzóska pozostawał pod nadzorem policji, co nie przeszkodziło mu w nawiązaniu kontaktu z konspiracyjną organizacją. 23 stycznia 1863 r., wraz z grupą włościan, Brzóska zaatakował rosyjski garnizon Łukowa, zdobywając znaczne zapasy broni. W lutym dołączył do oddziału płk. Walentego Lewandowskiego. Brał udział w bitwach pod Siemiatyczami, Woskrzenicami i Gręzówką. W starciu pod Sosnowicą został ciężko ranny – w szpitalu spędził dwa miesiące. Po wyzdrowieniu,
22 lipca został mianowany naczelnym kapelanem wojsk powstańczych w randze generała i natychmiast wyruszył na Lubelszczyznę, dołączając najpierw do partii Karola Krysińskiego, następnie do zgrupowania Michała Heydenreicha „Kruka”. Pod jego rozkazami wziął udział w największym zwycięstwie powstania styczniowego – bitwie pod Żyrzynem. Przeszedł cały szlak bojowy z gen. Heydenreichem. Gdy 24 sierpnia dysponujący przewagą Rosjanie pokonali „Kruka” pod Fajsławicami, oddział ks. Brzóski był jednym z nielicznych, którym udało się wyrwać z okrążenia.
Trudy walk sprawiły, że zapadł na tyfus. Do zdrowia powrócił na początku grudnia i od razu rozpoczął zbieranie kolejnego oddziału partyzanckiego. Na początku 1864 r. miał już pod rozkazami grupę kawalerii, z którą przez całą wiosnę wymykał się armii rosyjskiej. Stał się legendą. Carscy żołnierze drżeli przed Brzóską, uważając go za świętego lub czarownika. Nazwali go „Duchem” i twierdzili, że kule się go nie imają. Przez całe lato i jesień oddział walczył na Lubelszczyźnie i Podlasiu. Mimo że w obławę zaangażowano kilka tysięcy żołnierzy, czterdziestoosobowy oddział wciąż nie został rozbity. Grupa Brzóski była ostatnią partią powstańczą walczącą z wrogiem.
Śmierć na rynku
Sprawą nieuchwytnego partyzanta zainteresował się w końcu rosyjski namiestnik Królestwa Polskiego, hrabia Berg. Na Lubelszczyźnie i Podlasiu zapanował terror. Władze carskie usiłowały zmusić biskupów do pozbawienia ks. Brzóski godności kapłańskiej lub przynajmniej potępienia go, jednak żaden z hierarchów nie ugiął się wobec tych żądań.
Na początku 1865 r. Stanisław Brzóska miał już tylko jednego żołnierza, Franciszka Wilczyńskiego, z którym ukrywał się przed wojskiem i żandarmerią. W kwietniu w ręce carskiej policji wpadła kurierka, Antonina Konarzewska. Poddana torturom, wydała miejsce schronienia księdza. We wsi Krasnodęby-Sypytki duchowny stoczył ostatnią walkę. Ranny został pojmany i postawiony przed sądem polowym. Skazano go na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano 23 maja 1865 r. na rynku w Sokołowie, wobec 10 tysięcy zgromadzonych mieszkańców.
Stał się jednym z symboli oporu Polaków wobec zaborców. Po odzyskaniu niepodległości, w sześćdziesiątą rocznicę śmierci „ostatniego powstańca”, w Sokołowie odsłonięto jego pomnik. Stanisław Brzóska stał się też bohaterem powieści, rozpraw naukowych, a nawet klechdy ludowej. Jego szablę można zobaczyć w muzeum na Jasnej Górze.
Aktualna historia
Postać i legendę „Ducha” przypomina Powstaniec 1863. Jego reżyserem i scenarzystą jest Tadeusz Syka, twórca między innymi filmu Wyszyński – zemsta czy przebaczenie.
– Powstaniec 1863 to bardzo aktualna historia, bo nawiązuje do tego, co działo się 160 lat temu w kontekście obecnych wydarzeń w Ukrainie – mówił reżyser po przedpremierowym pokazie filmu. – Wertując archiwalne źródła, odkryłem postać ks. Brzóski i doszedłem do wniosku, że to temat na film. Szczególnie rzadko na ekranie pojawiało się powstanie styczniowe, od 30 lat, od premiery Szwadronu Juliusza Machulskiego, była duża luka.
Ks. Stanisława Brzóskę zagrał Sebastian Fabijański, który podczas przedpremierowego pokazu przyznał, że jest dumny, iż zagrał właśnie tę historyczną postać. – Bardzo istotne było, aby moja rola miała silny aspekt duchowy. Na wczesnym etapie film miał tytuł Ostatni duch i bardzo chciałem „natchnąć się” tym duchem. Zależało mi, aby jak najlepiej przedstawić losy ks. Brzóski na ekranie, przybliżyć go widzom – mówił aktor. – Jeździłem śladami duchownego, poznawałem jego życie. Kontrast – duchowny i jednocześnie dowódca wojskowy oraz fakt, że kapelan chwycił za broń, bardzo mnie zafascynował.
Twórcy Powstańca 1863 przekonują, że film jest dynamiczny i przygodowy, a jednocześnie stawiający ważne pytania: Na ile walka przeciwko przeważającemu wrogowi ma sens? Na ile jest ważna dla poczucia godności tego, który chwyta za broń? Czy świadomość, że przeciwnik ma większą siłę, powinna powodować, że wszyscy już na początku chowają szable do pochwy, czy jednak nie?