Nareszcie! Koniec finansowania pensji tych darmozjadów z budżetu państwa” – tego typu komentarze wypełniły media społecznościowe pod prasowymi doniesieniami o zamiarach likwidacji Funduszu Kościelnego. Jasno pokazują one, że w większości Polacy nie wiedzą, czym ten Fundusz jest. Myślą, że z Funduszu Kościelnego finansowane jest utrzymanie duchownych katolickich, budynków kościelnych czy rezydencji biskupów. Popularne jest też przekonanie, że instytucje kościelne i osoby duchowne nie płacą podatków albo płacą je mniejsze niż „normalni” ludzie. Nic bardziej mylnego.
Aby rozprawić się z nieprawdami czy półprawdami na temat zarówno Funduszu Kościelnego, jak i opodatkowania osób duchownych, zorganizowano w Sekretariacie Episkopatu Polski konferencję ekspercką, wyjaśniającą obecny stan rzeczy i pokazującą możliwości jego zmiany.
Mit 1: duchowni nie płacą podatków
Na konferencji eksperci przypomnieli, że wszyscy duchowni osiągający dochody w Polsce płacą w naszym kraju podatki. Ci, którzy są zatrudnieni na podstawie umów o pracę czy innych, płacą podatki na tych samych zasadach, co wszyscy pracujący w Polsce obywatele (m.in. duchowni zatrudnieni umowami o pracę w szkołach czy innych instytucjach). Ci zaś, którzy utrzymują się wyłącznie z datków wiernych – a to zdecydowana większość osób duchownych – płacą od nich podatki w formie ryczałtu, podobnie jak ok. 100 innych grup zawodowych podlegających ustawie „O zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne” z 1998 r. Wysokość ich podatku zależy – podobnie jak w przypadku opodatkowania np. manikiurzystek, zegarmistrzów czy krawców – od wielkości miejscowości, w której pracują (w przypadku księży wielkość parafii to liczba mieszkańców, niezależnie od wyznania), rodzaju ich funkcji itd. Podatek ten w formie ryczałtu płacony jest kwartalnie i wynosi obecnie od 83 do 300 zł.
Tu warto dodać, że w ostatnim roku ich obciążenie znacznie się zwiększyło z powodu reform tzw. Nowego Ładu, który zabrał Polakom rozliczającym się na zasadach ogólnych – w tym księżom – możliwość odliczania składek na ubezpieczenie społeczne od dochodu.
Mit 2: duchowni dostają pensje z Funduszu Kościelnego
To bardzo rozpowszechniona i kompletnie nieprawdziwa opinia, wynikająca z powszechnej niewiedzy dotyczącej Funduszu Kościelnego. Pisaliśmy o nim wielokrotnie na łamach, a kilka miesięcy temu problematykę przypomniała Monika Białkowska w tekście Pieniądze Kościoła, pieniądze dla Kościoła („Przewodnik” 37/2023). Powstały w 1950 r. i obecnie stanowiący ok. 1 proc. budżetu państwa Fundusz Kościelny nie służy do wypłacania jakichkolwiek pensji osobom duchownym. Ma trzy zadania: opłacenie obowiązkowych składek społecznych (ZUS) za osoby duchowne nieposiadające jakiegokolwiek dochodu w Polsce (np. misjonarzy na misjach oraz siostry klauzurowe, które z założenia nie mogą podejmować żadnej pracy), wspomaganie działalności charytatywno-opiekuńczej realizowanej przez Kościół oraz dotowanie remontów zabytkowych obiektów sakralnych.
W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że te trzy funkcje nie obciążają Funduszu równomiernie. Obecnie ponad 90 proc. wszystkich jego środków przekazywanych jest prosto z konta Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dysponującego Funduszem, na konto Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Tym wsparciem objętych jest ok. 20 tys. osób duchownych bez żadnych dochodów. Nie są to oczywiście wyłącznie duchowni Kościoła katolickiego, ale wszystkich 184 związków wyznaniowych w Polsce, ponieważ Fundusz Kościelny obejmuje wszystkie legalnie działające wspólnoty religijne w naszym kraju.
Jak zreformować Fundusz Kościelny?
Z hasłem zmiany formy współfinansowania Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych w Polsce z budżetu państwa do wyborów szły wszystkie trzy partie polityczne, obecnie tworzące koalicję rządzącą. W zasadzie wszystkie trzy opowiedziały się za likwidacją Funduszu Kościelnego i całkowitym przerzuceniem finansowania osób duchownych i instytucji religijnych na wiernych. W szczegółach ich pomysły się różniły. Gdy premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej 27 grudnia zapowiedział zamiar docelowej likwidacji tego funduszu, od razu zaznaczył, że szczegóły będą uzgadniane na specjalnym międzyresortowym zespole w ramach rządu oraz z przedstawicielami poszczególnych kościołów, w tym oczywiście Kościoła katolickiego, w ramach istniejącej od dawna komisji wspólnej rządu i Konferencji Episkopatu Polski.
„W związku z planami zastąpienia Funduszu innymi rozwiązaniami o charakterze prawno-podatkowym Kościół katolicki jest otwarty na dialog w tej sprawie” – napisał w pierwszym komentarzu do tych zapowiedzi bp Artur Miziński, sekretarz generalny KEP. I od razu dodał: „Jeśli obecna sytuacja wymaga powrotu do prac nad zmianami obowiązujących przepisów dotyczących finansowania kościołów i innych związków wyznaniowych w naszym kraju, należy zadbać, aby dokonywało się to w zgodzie z postanowieniami konkordatu, a także konstytucyjną zasadą konsensualnej formy regulacji relacji między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi. Z Funduszu Kościelnego bowiem korzystają dziś wszystkie związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej”.
Próby reform podejmowane od dawna
Był to dotychczas jedyny oficjalny komentarz ze strony kościelnej do rządowych zapowiedzi. Nawet na ubiegłotygodniowej konferencji eksperckiej w tej sprawie w siedzibie KEP zaznaczano, że z wszelkimi komentarzami trzeba zaczekać do szczegółów działań planowanych przez stronę rządową.
Obecny na niej ks. Piotr Stanisz, ekspert komisji konkordatowej, przypomniał, że konieczność reformy Funduszu Kościelnego strony kościelna i rządowa widziały już w momencie podpisywania konkordatu, czyli w roku 1993. Zacytował tu artykuł 22 Konkordatu, który jasno zapowiada, że „Przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne Układające się Strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami. Nowa regulacja uwzględni potrzeby Kościoła, biorąc pod uwagę jego misję oraz dotychczasową praktykę życia kościelnego w Polsce”. Z kolei art. 27 wymaga, aby wszelkie uzgodnienia dotyczące kwestii finansowych były regulowane odrębną umową zawieraną między rządem RP a Episkopatem. Oznacza to, że już w chwili podpisania konkordatu strony widziały potrzebę zajęcia się kwestiami finansowymi i wprowadzeniem nowych norm, i to powinno być uzgadniane w ramach specjalnie powołanej komisji, zmiany powinny być legitymizowane umową – wyjaśnił ks. Piotr Stanisz.
Choć od chwili tych konkordatowych uzgodnień minęło już ponad 30 lat, nie zostało to nigdy do końca zrealizowane. Były jednak podejmowane próby, a w latach 2012–2013 istniała rządowo-kościelna komisja opracowująca nowy model finansowego funkcjonowania kościołów w państwie. Koncepcją, która wówczas została przyjęta, było zastąpienie obecnej dotacji budżetowej w postaci Funduszu Kościelnego tzw. asygnatą, czyli dobrowolnym odpisem od podatku – takim, jaki co roku dokonujemy na organizacje pożytku publicznego. Dzięki tak uzbieranym środkom z tego odpisu miałyby dalej być finansowane składki na ubezpieczenia zdrowotne i społeczne osób duchownych bez dochodów. Gdyby wystarczająca kwota się nie zebrała, w takiej sytuacji brakującą resztę miałby dopłacać budżet państwa. Roboczy projekt umowy w tym zakresie został wysłany wówczas do konsultacji społecznych, po czym prace komisji zostały wstrzymane, a z projektem dalej nic się nie działo.
Czy możliwe są zmiany już od 2025?
W świetle tamtego doświadczenia już teraz jasno widać, że zapowiedzi premiera Tuska dotyczące likwidacji Funduszu Kościelnego i zastąpienia go nowym rozwiązaniem już w 2025 r. są mocno optymistyczne. Opracowująca je 10 lat temu komisja działała półtora roku; tu na nowe uzgodnienia musiałoby wystarczyć kilka miesięcy, nie uwzględniając konsultacji społecznych i samego procedowania nowych ustaleń w formie ustaw i umów. Czy w związku z tym jest możliwe, aby dla przyspieszenia prac obecny rząd wyjął ówczesny projekt z szuflady i zaczął go wdrażać?
– To oczywiście zależałoby od rządu, bo rzeczywiście pewne szlaki są już przetarte. Na pewno tamto rozwiązanie musiałoby być zaktualizowane o obecne przepisy prawne. Należałoby od nowa ustalić wysokość owej asygnaty do dobrowolnego odpisu i przede wszystkim pomyśleć o możliwości rozszerzenia jej na wszystkie grupy społeczne Polaków, nie tylko tych rozliczających się na zasadach ogólnych. W tamtym projekcie zabrakło bowiem uwzględnienia np. rolników czy emerytów, którzy z pewnością też chcieliby mieć możliwość wyboru odpisu części swojego podatku na Kościół – wyliczał ks. dr hab. Dariusz Walencik, konsultor Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski.
Wszyscy eksperci zgadzają się co do tego, że zmiana obecnego modelu wymaga reformy, a po jej przyjęciu Kościół będzie musiał do niej dostosować wszystkie swoje wewnętrzne regulacje. Reszta pozostaje niewiadomą, ponieważ ze strony rządowej poza ogólnymi deklaracjami nie padły żadne konkrety. Dopytywany o nie przez dziennikarzy w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział jedynie, że wszystkie pomysły będą konsultowane ze stroną kościelną na tzw. Komisji wspólnej rządu i Episkopatu. Nie podał jednak daty pierwszego jej spotkania w tym roku, zaznaczając jedynie, że nastąpi „w odpowiednim momencie”.
Modele rozwiązań z innych krajów
Niewykluczone, że polski rząd będzie chciał skorzystać również z doświadczeń innych państw europejskich regulujących kwestie uczestniczenia obywateli w finansowaniu kościołów. Szczegółowo opisywała je Monika Białkowska we wspomnianym już artykule Pieniądze Kościoła, pieniądze dla Kościoła. Tu przede wszystkim należy odróżnić opcję znaną Polakom z Niemiec, gdzie każdy obywatel oficjalnie przyznający się do Kościoła lub związku wyznaniowego jest obciążany dodatkowym podatkiem kościelnym, oprócz tych, które odprowadza na państwo. To dlatego część wyznawców fałszywie „wypisuje się” z Kościoła lub wspólnoty religijnej, aby zaoszczędzić. Zupełnie innym rozwiązaniem jest właśnie rozważana dla Polski asygnata – odpis od podatku dochodowego i tak odprowadzanego, czyli nieobciążający obywateli dodatkowo. Taki model obowiązuje m.in. na Węgrzech, we Włoszech czy Hiszpanii, choć różnią się w szczegółach. W Hiszpanii asygnata kościelna wynosi 0,7 proc. obliczonego podatku, we Włoszech – 0,8 proc. Różnią się też sposobem podziału uzyskanych w ten sposób środków dla poszczególnych wspólnot wyznaniowych. W Hiszpanii asygnata trafia tylko do Kościoła katolickiego, we Włoszech korzysta z niej kilkanaście związków wyznaniowych, na Węgrzech – wszystkie. Zdaniem ks. Stanisza w Polsce mógłby – po pewnych korektach – sprawdzić się model włoski, choć nie jest to ani oficjalna rekomendacja, ani stanowisko Kościoła. Na to trzeba jednak poczekać do ujawnienia szczegółów koncepcji, jakie przyjmie rząd.