Logo Przewdonik Katolicki

W kartotece i nie tylko

ks. Artur Stopka
fot. Adam Staskiewicz/East News

W okresie kolędowym często można zobaczyć w Polsce księdza, który oprócz kropidła i obrazków ma ze sobą część kartoteki parafialnej i robi w niej jakieś adnotacje. Co notuje i w jakim celu?

Równo rok temu krajowe media alarmowały, że proboszcz jednej z podkarpackich parafii chce zbyt dużo wiedzieć o swoich parafianach. W dodatku zamiast samodzielnie zdobywać wiedzę i osobiście wpisywać ją w parafialną bazę danych, im właśnie, parafianom, pozostawił wypełnianie rubryczek w kartotekach. Wyłożył w kościele druki kartotek parafialnych i poprosił, by po Mszy parafianie zabrali je do domu, wypełnili, a potem oddali podczas wizyty duszpasterskiej.

Od Mszy do trzeźwości
Zdaniem wielu komentujących działanie proboszcza bulwersujący był zakres informacji, które duchowny zamierzał pozyskać tą drogą. Znalazła się wśród nich m.in. częstotliwość udziału w Mszach św., spowiedzi i Komunii św., a także – w odniesieniu do dzieci – udział w katechezie, samoocena religijna rodziny (gorliwa, dobra, słaba, niereligijna), skala pomocy dla parafii i udział w jej życiu, praktyki religijne w zaciszu domowym (np. odmawianie różańca, wspólne modlitwy), sytuacja materialna rodziny, bezrobocie, trzeźwość, zgoda w domu i z sąsiadami. Medialne doniesienia opatrzone były zdjęciami wzoru kartoteki parafialnej, faktycznie zawierającej miejsce na tego typu dane.
Jak przytomnie zwrócił wtedy uwagę jeden z duchownych, to tylko jeden z dostępnych w naszym kraju formularzy, stosowanych do gromadzenia w kancelarii parafialnej danych. Nie są one żadną tajemnicą. Można je obejrzeć w internecie. W wielu parafiach stosowane są kartoteki zawierające znacznie mniej rubryczek niż te zaproponowane przez proboszcza na Podkarpaciu, ograniczające się niemal wyłącznie do podstawowych danych.

Dziesięć lat bez kolędy
Wspomniany proboszcz prosił swych parafian, aby wypełnione danymi kartoteki zwrócili mu podczas wizyty duszpasterskiej, czyli kolędy. Kartoteka parafialna jest dla wielu polskich katolików jednym z charakterystycznych elementów corocznej wizyty kapłana w ich domu. Przyjęcie lub nieprzyjęcie księdza jest za każdym razem odnotowywane. Panuje dość powszechne przekonanie, że od tego zależy, czy ktoś zostanie po katolicku pochowany, czy też w parafii rodzina usłyszy odmowę. Jednak dotyczące tej kwestii dane z kartoteki mogą być mylące.
Kilka lat temu w średnim mieście w kancelarii parafialnej zjawiła się rodzina długoletniej wdowy, aby załatwić formalności związane z jej pogrzebem. Kancelistka uzgodniła z dziećmi zmarłej wszelkie istotne kwestie, a także – na potrzeby księdza, mającego odprowadzić wdowę na miejsce oczekiwania na zmartwychwstanie – wyciągnęła właściwą fiszkę z parafialnej kartoteki. Nie zwróciła jednak uwagi na zawarte w niej informacje. Uwagę zwrócił natomiast wikariusz, który miał pogrzeb odprawiać. Zauważył, że od prawie dziesięciu lat kobieta nie przyjmowała kolędy, jakby nagle porzuciła wiarę. Oburzony wikary miał poważne wątpliwości, czy powinna być pochowana po katolicku. Nie przyszło mu do głowy, że samotna wdowa przez wiele lat ciężko chorowała i przebywała u swojego syna, mieszkającego w sąsiedniej miejscowości. Aż dziw, że przez prawie dekadę ten fakt nie został w kartotece parafialnej odnotowany.

RODO i kościelna autonomia
W czasach, w których duża część społeczeństwa ogromną wagę przywiązuje do ochrony danych osobowych, zbieranie przez Kościół rozmaitych, czasami bardzo wrażliwych informacji na temat wiernych, może niepokoić. Zwłaszcza gdy się na stronie Urzędu Ochrony Danych Osobowym przeczyta, że „Kościoły lub związki wyznaniowe, które w momencie wejścia w życie RODO, stosowały już wewnętrzne zasady ochrony danych osobowych, zgodnie z art. 91 ust. 1 RODO mają dalszą możliwość stosowania autonomicznych, szczegółowych regulacji w tym zakresie”.
Urząd zaznacza jednak, że wspomniane regulacje muszą być dostosowane do RODO. I w przypadku Kościoła katolickiego w Polsce tak jest. Kościelnym Inspektorem Danych Osobowych już drugą kadencję jest ks. prof. dr hab. Piotr Kroczek z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Odpowiedzialnego za ochronę danych osobowych ma każda diecezja, odbywają się szkolenia dla inspektorów ochrony danych podmiotów kościelnych, w szczególności IOD zakonnych i diecezjalnych, a znajomości odpowiednich przepisów wymaga się od każdego proboszcza.

Prosili, aby zapisywać
Kartoteka parafialna to nie jest jedyne miejsce, w którym umieszczane są informacje dotyczące wiernych zamieszkujących jakiś teren. Dane na temat przyjmowania sakramentów znajdują się w księgach parafialnych. Kopie niektórych z nich przekazywane są do kurii. To w księgach, zwłaszcza w księdze ochrzczonych, sprawdza się na przykład czy ktoś zamierzający zawrzeć sakramentalny związek małżeński faktycznie jest stanu wolnego w świetle prawa kościelnego.
Przy okazji sprawy proboszcza, który poprosił wiernych o wypełnienie obszernymi danymi nowych kartotek parafialnych, pojawiały się w mediach pytania: „Co proboszcz wie o parafianach?”. Z kartotek w niektórych parafiach rzeczywiście można dowiedzieć się o wielu problemach i potrzebach konkretnych osób. Niejednokrotnie odnotowywane są dramatyczne historie związane z życiem rodzinnym, z przemocą, z nadużywaniem alkoholu, ale także z niepełnosprawnością lub przewlekłymi chorobami. Pozwalają one na objęcie potrzebujących niezbędną opieką duszpasterską i charytatywną.
Zdarza się również, że parafianie oczekują odnotowywania w kartotekach określonych faktów. Przed laty wierni parafii, w której trwała budowa świątyni, w zdecydowanej większości prosili, aby zapisywane były składane przez nich na ten cel ofiary. W innej, gdzie trwała zbiórka funduszy na nowe dzwony, z inicjatywy świeckich powstała księga darczyńców, która przechowywana jest w parafialnym archiwum i stanowi dowód ogromnej ofiarności bardzo wielu osób i całych rodzin.

Po co ta wiedza?
Pytanie „Co proboszcz wie o parafianach?” ma także inny wymiar, dotyczący informacji, które nigdzie nie są odnotowywane, a jednak istnieją. Niektóre z nich objęte są nienaruszalną tajemnicą, ale są i takie, które można, a niejednokrotnie trzeba wykorzystać w działalności duszpasterskiej.
Ks. Andrzej Draguła z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia pochwalił się w mediach społecznościowych ciekawym znaleziskiem. To „Książka do nabożeństwa dla wszystkich katolików” pochodząca z roku 1842. Zawiera ona m.in. ówczesną wersję przykazań kościelnych, z których jedno brzmiało: „Przynajmniej raz w roku, około Wielkiejnocy, własnemu kapłanowi spowiadać się i komunikować w własnej parafii, albo w inszej za dozwoleniem swego pasterza”. Łatwo zauważyć, że chcąc nie chcąc, przy takim podejściu, „własny kapłan” uzyskiwał swoisty monopol na wiedzę o parafianach. I chociaż pochodzących ze sprawowania sakramentu informacji nie mógł wykorzystać poza konfesjonałem, to jednak przez lata dowiadywał się o swych parafianach naprawdę sporo.
Tajemnicą nie są natomiast zazwyczaj objęte rozmowy, do których dochodzi mniej lub bardziej spontanicznie w kancelarii parafialnej, w zakrystii, a także w zupełnie „niekościelnych” okolicznościach, np. w czasie zakupów robionych przez księdza w pobliskim sklepie. Nie tylko w małych parafiach umiejętność słuchania w takich okolicznościach może przynieść duchownemu niemało duszpasterskiego pożytku. Bo właśnie jak najlepsze duszpasterstwo i troska o dobro (duchowe, ale też materialne) powierzonych mu wiernych powinny być podstawowym uzasadnieniem dla uzyskiwania przez Kościół jakichkolwiek danych o tych, którzy do niego należą.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki